„To skomplikowane śledztwo”. Niełatwe zadanie mają śledczy, którzy badają przyczyny katastrofy lotniczej w Waszyngtonie. W czwartek samolot pasażerski zderzył się tam z wojskowym śmigłowcem, zginęło kilkadziesiąt osób. Okazuje się, że wstępne odczyty wysokości obu maszyn wskazują sprzeczne dane. Wypadek w Waszyngtonie był najtragiczniejszym takim zdarzeniem w USA od niemal 25 lat. Podczas lądowania na Lotnisku im. Ronalda Reagana samolot pasażerski należący do American Airlines zderzył się w powietrzu z wojskowym śmigłowcem. Obie maszyny spadły do rzeki Potomak. Zginęło 64 pasażerów lotu z miasta Wichita do Waszyngtonu i 3-osobowa załoga śmigłowca Black Hawk, która odbywała treningowy przelot. Eksperci i media spekulują, co mogło doprowadzić do tragedii. Wśród przyczyn – bezpośrednich albo pośrednich – wymieniane są: wieloletnie zaniedbania, zbyt mała liczba kontrolerów, zbyt duży ruch lotniczy, a także błędy, które mogła popełnić załoga wojskowego helikoptera. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu, a władze badają m.in. możliwe nadmierne zmęczenie kontrolerów lotu oraz błędy w komunikacji między wieżą kontroli lotów a załogami samolotu i śmigłowca.Ponad 30 metrów różnicyWyjaśnienie przyczyn katastrofy nie będzie proste. Wstępne dane wykazały sprzeczne odczyty dotyczące wysokości lotu samolotu i helikoptera. Odczyt z rejestratora odrzutowca pokazał, że wysokość maszyny w chwili zderzenia wynosiła 325 stóp, czyli 99 m. Granica błędu to w tym przypadku nieco ponad 7 metrów. Dane z wieży kontrolnej pokazały natomiast, że helikopter Black Hawk znajdował się na wysokości 200 stóp, czyli 61 metrów. Gdyby tak rzeczywiście było, do zderzenia by nie doszło.Nie wiadomo, skąd wzięła się tak duża rozbieżność. Dane wskazują również, że na sekundę przed uderzeniem śmigłowiec zmienił nachylenie. Czy to oznacza, że piloci próbowali wykonać manewr wymijania, aby uniknąć katastrofy? Śledczy liczą, że odpowiedź pomoże znaleźć odczyt czarnej skrzynki helikoptera. Odzyskanie danych może jednak potrwać, bo urządzenie zamokło. Nie jest to niczym niezwykłym, jednak wymaga od techników dodatkowej pracy. NTSB chce też dokładnie sprawdzić dane z wieży kontrolnej, które mogą być „mniej wiarygodne”. Wiadomo natomiast, że na 2 minuty przed katastrofą wieża poinformowała wojskową załogę o lądowaniu pasażerskiej maszyny.– To skomplikowane śledztwo – przyznał Brice Banning z Narodowej Rada Bezpieczeństwa Transportu. Jak dodał: – Jest tu wiele elementów. Nasz zespół ciężko pracuje, aby zebrać te dane.CZYTAJ TEŻ: Dzień wcześniej na lotnisku w Waszyngtonie było o włos od tragedii