Właśnie to chcieli zrobić Czesi. Nasi południowi sąsiedzi planowali to latami. Inwestycja na chronionym obszarze Brdy już miała doczekać się realizacji, ale okazało się, że wszystko zostało zrobione. Tamę w okolicach stawów Padrťských zbudowały bobry, nie czekając na akceptację projektów i pozwolenia. Czesi zaoszczędzili miliony koron. Zazwyczaj w kontekście bobrów częściej mówi się o szkodach niż pożytku z ich działalności. Dorosły osobnik w ciągu roku może ściąć nawet 200 dużych drzew. W Polsce obecnie szacuje się, że żyje około 150 tysięcy tych zwierząt. Czeski problem W Czechach jest ich dziesięciokrotnie mniej, ale i tam ostatnio głośno było zalanych polach i linii kolejowej z powodu tam budowanych przez bobry. Teraz jednak bobry urastają do rangi lokalnych bohaterów w czeskich Brdach. Przed laty armia na wojskowym poligonie wykopała rów, by osuszyć okolicę. W 2018 roku zdecydowano się przywrócić terenom pierwotny, podmokły charakter. Ludzie negocjowali, bóbr ich wyprzedził Przygotowano plany rewitalizacji, rozpisano projekty i wystąpiono o potrzebne zezwolenia. – Lasy Wojskowe oraz Zarząd Wód Wełtawy negocjowały między sobą w sprawie realizacji tych projektów i własności gruntów, ale bóbr ich wyprzedził – mówi Bohumil Fišer, szef lokalnej administracji, cytowany przez portal CT24. Jak przyznaje, dzięki budowie tamy przez ssaki zaoszczędzono nawet 30 milionów koron (ponad 5 milionów złotych). – Bóbr wie, jak zrobić to najlepiej. Zawsze wybiera miejsce, w którym zbuduje tamę, lepiej niż wtedy, gdy projektujemy to na papierze – komentuje Jaroslav Obermajer, szef oddziału Agencji Ochrony Przyrody i Krajobrazu Republiki Czeskiej. Dlaczego bobry budują tamy? Bobry budują tamy, żeby podnieść poziom wody w stawie – utrzymanie odpowiedniej głębokości zapewnia zasłonięcie wejścia do nor i żeremi, gdzie mają swoje bobrowe domy. Czują się bezpiecznie, kiedy wejście znajduje się odpowiednio głęboko pod wodą. Zobacz także: McKinley czy Denali. Trump ożywia stuletni spór i irytuje mieszkańców Alaski