„Rozmowy niesymetryczne” w TVP Info. – Jestem ateistką, która nie ma nic przeciwko temu, żeby Kościół miał swoją ważną rolę społeczną, bo taką powinien mieć. W naszym wspólnym interesie jest to, żeby Kościół był fajną organizacją – powiedziała aktorka Renata Dancewicz w programie Doroty Wysockiej-Schnepf „Rozmowy niesymetryczne”. Na całą rozmowę zapraszamy w niedzielę o 21.00 do TVP Info. Renata Dancewicz jest nie tylko utalentowaną aktorką, ale też utytułowaną brydżystką, członkinią Polskiego Związku Brydżowego. Czy pomogła jej w tym znajomość matematyki?– Zawsze byłam humanistką, w klasie humanistycznej, gdzie miałam francuski, łacinę i tak siebie widziałam. W szkole matematyka była trochę straszakiem. Dziewczynom zawsze się mówiło, że są humanistkami, a chłopcy mają analityczny umysł. W klasie siedziałam w ostatniej ławce, nie nosiłam okularów, a jestem krótkowidzem, więc nie miałam szans na zrozumienie matematyki i zawsze miałam na semestr prawie pałę. Potem przyjaciółka z klasy matematyczno-fizycznej, Justyna, przez trzy dni mnie uczyła i ze sprawdzianu półrocznego dostawałam czwórkę albo piątkę. Być może, gdybym miała szansę, nie byłoby tak źle, ale faktem jest, że moje zainteresowania były zupełnie gdzie indziej – powiedziała aktorka.Dodała, że w brydżu są tylko 52 karty, w każdym kolorze trzynaście. – Nie trzeba być wielkim matematykiem, żeby grać dosyć przyzwoicie – podkreśliła.Zaczęło się od Agathy ChristieJej zdaniem, szkoda, że brydż nie jest sportem medialnym i nie cieszymy się z sukcesów polskich brydżystów na arenie międzynarodowej. – Szkoda, bo to jest piękny sport, nie tylko dla matematyków. To jest gra bardzo społeczna, bo spotykają cztery osoby przy stoliku i to jest zaczyn towarzyski. Oczywiście, można grać online i z braku laku robię, pykam sobie na telefonie – przyznała. Dodała, że zdaniem naukowców, brydż zapobiega chorobie Alzheimera. Jak zaczęła się jej przygoda z brydżem?– Moja rodzina grała w karty, ale nie w brydża, lecz w remika, kanastę. Jak miałam sześć czy siedem lat, babcia nauczyła mnie gry w oczko, czyli w Black Jacka, a potem w tysiąca, kierki, preferansa. Jestem też fanką czytania i uwielbiam Agathę Christie. Jej bohaterowie czasami rozwiązywali zagadkę, analizując grę w brydża, bo gramy w taki sposób, jaki mamy charakter. Są gracze bardziej ostrożni, konserwatywni, są bardziej ryzykanccy. To mnie zainteresowało i poszłam na kurs brydża sportowego – opowiada. Miała wtedy dwadzieścia parę lat.Czytaj także: Duet Mann i Materna wróci do TVP? „Bawi nas kontakt ze sobą”„Lewica kojarzy się z fiu-bździu”Aktorka nie ukrywa, że bliżej jej do lewicy, Jej zdaniem, lewicowe postulaty zostały przejęte przez partie centrowe i konserwatywne.– Pamiętam czasy, kiedy premier Tusk wyśmiewał się z feministek. Pamiętam kampanię Gronkiewicz-Waltz, pani prezydent Warszawy, która też się wyśmiewała z tego lub mówiła lekceważąco. Nie mówię, że to dyskwalifikuje tych ludzi, tylko, że lewicowe rzeczy niepostrzeżenie weszły do mainstreamu – powiedziała.Dodała, że przez to lewica ma problem ze zdefiniowaniem się.– Teraz (lewica) kojarzy się z latte na placu Zbawiciela, kojarzy się z fiu-bździu, prawami osób trans, które są bardzo ważne, ale nie są dominujące, nie jest to mainstream, czym powinna zajmować się lewica. Powinna zajmować się tym, dlaczego nie ma u nas związków zawodowych z prawdziwego zdarzenia – dodała.Jej zdaniem, związki zawodowe upolityczniły się i są instrumentalnie traktowane przez partie, a lewica powinna zajmować się ludźmi wykluczonymi, edukacją i ochroną zdrowia. Na kogo aktorka zagłosuje w wyborach prezydenckich?– Nie wiem na kogo zagłosuję, na pewno na kogoś z lewicy w pierwszej turze, a w drugiej na Trzaskowskiego, oczywiście – przyznała. „Jestem niewierzącą feministką”Kilka lat temu Dancewicz zapowiedziała, że dokona apostazji. – Ja to mówiłam już od urodzenia. Żartuję. Nie zrobiłam tego z wrodzonego lenistwa. Nie mieszkam w miejscu, gdzie zostałam ochrzczona i są te wszystkie księgi. Pewnie to zrobię, ale mam zawsze ciekawsze rzeczy na głowie – przyznała.Dodała, że jej rodzice „byli wierzący, chociaż antyklerykalni, a babcia była pod koniec życia nawet dewotką”. Z babcią aktorka była związana od urodzenia– Myślę, że dzięki babci jestem feministką i niewierzącą, bo bardzo mnie ewangelizowała. To musiało wywołać odruch przekory. Moja babcia mieszkała na wsi i widziałam, jak wygląda tam życie kobiet i Kościoła. Ta rzeczywistość do tej pory jest na wsi, trochę jak z Reja, między panem, wójtem a plebanem. Ksiądz i Kościół na wsi odgrywają bardzo dużą rolę – dodała.Jej zdaniem, na wsi nie ma konkurencji dla Kościoła, który „zagospodarował sobie tych ludzi, tak samo jak ojciec Rydzyk zadbał o ludzi wykluczonych, mohery”.Podkreśliła, że słowo „mohery” to cytat.– Jestem ateistką, która nie ma nic przeciwko temu, żeby Kościół miał swoją ważną rolę społeczną, bo taką powinien mieć. W naszym wspólnym interesie jest to, żeby Kościół był fajną organizacją – podkreśliła. Czytaj także: Jarosław Kurski: Kaczyński wpuszcza toksyny w życie publiczne