Prof. Wiktor Marzec w wywiadzie dla portalu TVP.Info. – Rewolucja w Królestwie Polskim miała kapitalne znaczenie dla kształtowania się nowoczesnej sceny politycznej w Polsce i ciągle ma na nas wpływ. To od 1905 r. zaczęła się polityka masowa, która wcześniej była sprawą elit. Wyklarowały się też wtedy długotrwałe podziały – mówi prof. Wiktor Marzec, socjolog historyczny i badacz dziejów ruchu robotniczego z Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Hubert Orzechowski: Dlaczego o rewolucji 1905 r. mówi się w szkołach mało, w przeciwieństwie do powstań?Wiktor Marzec: Wydarzenia 1905 r. nie mają jednorodnego charakteru. To jest: nie można zbudować z nich jednej opowieści o narodzie, który podnosi rękę na rosyjskie imperium i walczy o niepodległość. To była walka wielu różnych grup społecznych. I każda szła do niej z innymi hasłami i pomysłami na to, jak powinien wyglądać świat.Inna sprawa, że w ogóle historia społeczna jest bardzo nieobecna w polskim nauczaniu. Ba, nawet w naukowych refleksjach historiograficznych jej brakuje. Bierze się tylko perspektywę elit. Nie interesujemy się, jak zmieniało się polskie społeczeństwo. Kto pracował w fabrykach, co go interesowało, czy jakie miał marzenia. To się w ostatnich latach zmienia, ale rewolucja 1905 r. w Królestwie Polskim ciągle czeka na spopularyzowanie.Po zmianie ustroju w 1989 r. trochę wylaliśmy dziecko z kąpielą. Usunęliśmy z historii perspektywę walk społecznych, bo uznaliśmy ją za skażoną, kojarzącą się z narzuconym ustrojem.To trochę paradoks. O ile rzeczywiście PRL jest uważany za aberrację w historii Polski, to już wszystko, co jest związane z II RP, jest traktowane jako niemal świętość. A w międzywojniu pamięć o rewolucji 1905 r. była bardzo żywa.Wtedy pamięć o 1905 r. była chyba najbardziej intensywna. Wynikało to z tego, że żyło jeszcze wielu uczestników tych wydarzeń. Co więcej, prowadzili oni między sobą spory. A praktycznie każde środowisko polityczne II RP miało swoje korzenie w 1905 r. I ta odrodzona Polska nie była tą, którą sobie wtedy wymarzyli. Bo każdy miał na nią inny pomysł.Cofnijmy się więc do 1905 r. Od powstania styczniowego minęło ponad 40 lat. I to już zupełnie inne społeczeństwo niż było wtedy. Co się zmieniło? Już w 1904 r. w Polsce jest niespokojnie. Zdarzają się duże demonstracje, brutalnie tłumione przez kozaków. Społeczeństwo faktycznie się zmienia, ale w sposób, nazwałbym, wyspowy. To znaczy na ziemiach Królestwa Polskiego powstało kilka dużych ośrodków przemysłowych, które w drugiej połowie XIX w. przeżyły rozkwit. Sama Łódź to piąte największe miasto w Imperium Rosyjskim, a wśród nich najbardziej uprzemysłowione.Dziennikarze z Warszawy, którzy odwiedzali Łódź, byli przerażeni. Hałasem fabryk, odgłosami fabrycznych syren, które wyznaczały rytm dnia, a nade wszystko nową klasą społeczną, robotnikami i robotnicami, którym rewolucja przemysłowa stworzyła warunki awansu społecznego. To charakteryzowało nie tylko Łódź, ale także Radom czy Zagłębie Dąbrowskie. W Warszawie, np. na Pradze czy Woli, także rozwijały się duże zakłady przemysłowe. Do tego dochodził przemysł rozproszony, jakieś pojedyncze cukrownie czy przetwórnie.Obok tych wysp nowoczesności jest jednak jeszcze cała rzesza ludności wiejskiej, która żyje w warunkach mizernych, choć od 1864 r. chłopi zostali uwłaszczeni i do reszty zwolnieni z pańszczyzny. Tyle że reforma carska nie była dla chłopów korzystna ekonomicznie. Rzadko kiedy produkowali tyle nadwyżki, że mogli np. dokupić sobie ziemi. Znacznie częściej w ogóle nie mieli ziemi i tak naprawdę dalej pracowali w ziemiańskich majątkach, tyle że już nie byli związani z nimi prawem. Hierarchiczne stosunki na wsi, niewolne od przemocy, utrzymywały się więc dalej.Do tego mamy rodzącą się inteligencję. Może niekoniecznie zawsze oznaczało to, że ktoś miał jakieś wyjątkowe wykształcenie, ale łączyło tych ludzi jedno: niemożność zrealizowania aspiracji. Możliwości zrobienia kariery państwowej czy urzędniczej były dla Polaków mocno ograniczone. Po powstaniu styczniowym – tym bardziej. W efekcie inteligencja też się radykalizowała.Wreszcie, w siłę rośnie ruch socjalistyczny, który właściwie od początku był mocno podzielony. Z jednej strony byli tacy ludzie jak Róża Luksemburg (zamordowana po nieudanej rewolucji w Berlinie w 1919 r. – przyp. red.), Feliks Dzierżyński (późniejszy szef bolszewickiej tajnej policji Czeka – przyp. red.) czy Julian Marchlewski (w czasie wojny 1920 r. przewodniczący Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, szykowanego przez bolszewików na objęcie władzy w Polsce – przyp. red), którzy uważali, że najważniejsza jest walka klas i rewolucja społeczna. Z drugiej Polska Partia Socjalistyczna, dla której rewolucja społeczna wiązała się z powstaniem niepodległego, socjalistycznego państwa polskiego. Ona zresztą stała się około roku 1905 najsilniejszą partią socjalistyczną.Na końcu tej uproszczonej układanki jest jeszcze Narodowa Demokracja. Przed 1905 r. miała ona jeszcze charakter dość demokratyczny. Dużo mówiono o konieczności pomocy chłopom, że trzeba ich wyedukować i uświadomić narodowo. Podobnie narodowcy podkreślali konieczność polepszenia warunków pracy w fabrykach. Wrogiem był właściciel fabryki, o ile był to Niemiec lub Żyd.I właśnie o polskich Żydach należy jeszcze wspomnieć. Tutaj szybko postępowała sekularyzacja, przede wszystkim wśród młodzieży. Syjonizm dopiero się rodził, natomiast socjalistyczny Bund był już popularny, zwłaszcza wśród żydowskich robotników. Wśród Żydów też toczyły się podobne debaty jak wśród Polaków: czy dążyć do własnego państwa, czy współpracować np. z polskimi socjalistami?Taki był obraz ciszy przed burzą.Co jest zapalnikiem wybuchu rewolucji w 1905 r.?Kapitalizm, który rodził się w Królestwie Polskim miał bardzo ostrą, carską formę. O prawach pracowniczych nie było mowy, majstrowie bywali bardzo brutalni, co budziło skojarzenia ze stosunkami między panami a chłopami na folwarku. W dodatku pracować trzeba było bardzo długo za małe pieniądze.To wszystko w warunkach opresji narodowościowej, sprawiającej, że będąc Polakiem trudno było nie tylko o stanowiska w carskiej administracji, co też o awans w fabryce. Ba, nawet nauczanie po polsku było niedostępne.Na to wszystko nakładają się dwie rzeczy: po pierwsze pogorszenie się koniunktury gospodarczej, a po drugie wojna rosyjsko-japońska. Carat, który autorytet swojej władzy budował na przekonaniu o swojej militarnej potędze, nagle okazał się słaby, bo Japończycy zadawali Rosjanom klęskę za klęską. Militarne muskuły, które prężył car, okazały się blefem. To był szok dla całego świata, a co dopiero mówić o samej Rosji.Wystarczyła niewielka iskra. A pojawiła się znacznie większa. Była nią tzw. Krwawa niedziela 9 stycznia 1905 r. w Petersburgu. Ponad 140 tys. pokojowych demonstrantów prowadzonych przez popa, z hasłami religijnymi i deklaracjami miłości do władcy, przyszło do cara z prośbą o poprawę losu najuboższych. Wojsko otworzyło do nich ogień, mogło zginąć nawet kilkaset osób. Przede wszystkim jednak umarł mit „dobrego cara” otoczonego przez złych urzędników, którzy oddzielają go od ludu. Dla ówczesnych to był kolejny szok, a dla całego Imperium Rosyjskiego początek spirali przemocy. Także w Kongresówce, gdzie jak już mówiliśmy, buzowały ogromne emocje społeczne.Zaznaczmy jednak, że na całym świecie był to okres niepokojów. W kolejnym dziesięcioleciu rewolucje wybuchały w Chinach, Imperium Osmańskim, Iranie, Portugalii czy Meksyku. Tam też domagano się liberalizacji systemu.Wspomniał pan, że dla endeków czy socjalistów rewolucja 1905 r. była okresem formacyjnym. Co ona oznaczała dla tych drugich?Konsekwencje rewolucji 1905 r. były znacznie większe, ale do tego jeszcze wrócimy.Tyle teoretyzowania, bo idea walki z caratem zyskiwała po prostu posłuch. Bojówki PPS działające w czasie rewolucji nie narzekały na brak członków. Przemoc uliczna okazała się bardzo atrakcyjna. Pamięć pokoleniowa o powstaniach ciągle była żywa, a w dodatku dla młodych robotników wyjście na ulicę oznaczało zmianę sytuacji. Z pomiatanej przez majstrów masy nagle stawali się ludźmi, którzy zyskiwali sprawczość. Bardzo trudno potem było takim osobom wrócić do „normalnej” pracy w fabryce.A narodowa demokracja? Przed rewolucją była formacją raczej demokratyczną. Jak zmieniły ją wydarzenia 1905 r.? Narodowa Demokracja w 1905 r. okopała się na stanowiskach konserwatywnych. Działała wśród robotników, utworzyła Narodowy Związek Robotniczy, ale postulowała powstrzymanie się od strajków i demonstracji, by nie paraliżować lokalnego przemysłu. Dlatego endecja szybko stała się popularna wśród miejskich elit, które początkowo popierały rewolucję, licząc na liberalizację polityczną w Kongresówce. Ale potem zobaczyły w niej zagrożenie dla porządku i swojego statusu materialnego.Wtedy okazuje się, że endecja np. może i popiera poprawienie statusu materialnego chłopów, ale przede wszystkim uważa, że powinni oni produkować żywność, bo każda grupa powinna przyczynić się do ogólnikowej idei „wzrostu narodu”. Jednym słowem, endecja przechodzi już w kierunku nacjonalizmu integralnego. W tej narracji rewolucja jest zagrożeniem, bo to naród jest najwyższą wartością, a istniejący porządek społeczny ma tej idei służyć.To niejako sprzężenie zwrotne: endecja negatywnie odnosiła się do strajków, więc naturalnie przyciągała ziemian, elity finansowe czy Kościół, które były zainteresowane spokojem. A te środowiska wpływały na utrwalenie konserwatywnego charakteru endecji.Co więcej, to od rewolucji umacnia się współpraca narodowej demokracji i Kościoła. Wcześniej Kościół był nastawiony sceptycznie do idei nacjonalistycznych, bo wspólnota katolicka ma w założeniu charakter uniwersalny, więc popularne wtedy darwinistyczne pojęcie walki narodów było z nią sprzeczne. Ale nagle endecja stała się sojusznikiem w obronie starego porządku.To od rewolucji 1905 r. można datować powstanie wehikułu politycznego pod nazwą „Polak-katolik”. Wcześniej możliwość akceptacji polskiej kultury np. przez Żydów nie budziła takich emocji. Teraz idea polskości nabrała etnicznego charakteru wzmacnianego religią. Jednocześnie endecja wprowadziła do życia politycznego antysemityzm. Narodowcy budowali narrację o polskich robotnikach cierpiących pod butem żydowskiego fabrykanta czy sklepikarza-zdziercy. Uznano także, że masami trzeba zarządzać odgórnie, bo samoorganizacja jest niebezpieczna. Czy więc to przez rewolucję 1905 r. nacjonalizm w Polsce, w przeciwieństwie np. do Szkocji, Irlandii czy Quebecu nacjonalizm nie ma charakteru lewicowego? Do dziś polscy politycy czy intelektualiści oddzielają nacjonalizm od patriotyzmu. Wolą określać się jako patriotyczni, bo nacjonalizm kojarzy się z wrogością wobec innych. Natomiast pod tradycję nacjonalizmu lewicowego można podpiąć właśnie wspomnianą wyżej PPS, zwłaszcza jej prawe skrzydło z Józefem Piłsudskim na czele. Czyli walczymy o niepodległość Polski, ale ma ona mieć charakter republiki ludowej z dużymi reformami społecznymi.Czy można powiedzieć, że 1905 r. to początek polaryzacji społecznej, którą odczuwamy do dziś? Rewolucja w Królestwie Polskim miała kapitalne znaczenie dla kształtowania się nowoczesnej sceny politycznej w Polsce i ciągle ma na nas wpływ. To od 1905 r. zaczęła się polityka masowa, która wcześniej była sprawą elit. Wyklarowały się też wtedy długotrwałe podziały. Wcześniej, czyli pod koniec XIX w., życie polityczne, toczone głównie na emigracji, to były grupki młodej inteligencji, która czytała radykalne teksty i formułowała własne postulaty. Mogli to być członkowie formacji narodowych bądź socjalistycznych, nie miało to większego znaczenia, bo te grupy naturalnie się przenikały. Spory toczyli na łamach tych samych czasopism. A po 1905 r. stali się zajadłymi wrogami z dwóch obozów, wzajemnie oskarżających się o zdradę.To wtedy też ugruntowało się przekonanie wśród naszych elit, że Polaków trzeba dyscyplinować, brać w jakieś karby, bo albo nie dorośli do własnego państwa (jak kiedyś), albo nie dorośli do życia w demokracji (jak teraz). To przełożyło się na budowanie formacji partyjnych, bo i współcześnie mają one być karne i oparte na dyscyplinie.Co można zaliczyć do spuścizny rewolucji 1905 r.? Był to bodaj jedyny przykład w historii zaborów, kiedy zbrojne wystąpienie przeciwko caratowi faktycznie wymusiło na Moskwie jakieś ustępstwa wobec Polaków.Realną zdobyczą było np. skrócenie dnia pracy. Rewolucja 1905 r. miała na sztandarach rzeczy, które dla nas są oczywistością, np. ośmiogodzinny dzień pracy. Rzeczywiście, w wyniku 1905 r. udało się go skrócić na przykład z 12 do 9,5 godziny. To istotna różnica, która także wpłynęła w następnych latach na polskie społeczeństwo. Ludzie mieli więcej czasu, mogli rozmawiać, czytać, zbierać się czy też po prostu wyjść do kina i teatru. Ważne dla wielu było prawo do nauczania po polsku w szkołach.Rewolucja miała także charakter godnościowy. Ludzie zobaczyli, że tak naprawdę od nich zależy czy produkcja w fabryce będzie kontynuowana, że wychodząc na ulice, mają wpływ na rzeczywistość. To gigantyczna zmiana w świadomości. Wywalczono możliwość stowarzyszania się i organizowania. Partie polityczne, związki zawodowe, różne towarzystwa i organizacje społeczne – rozwój tego wszystkiego był możliwy dzięki rewolucji 1905 r. Bez niej nie byłoby nowoczesnej polityki w Polsce.***Prof. Wiktor Marzec – socjolog historyczny, badacz dziejów ruchu robotniczego. Na co dzień pracuje w Instytucie Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jest m.in. autorem książki „Rebelia i reakcja. Rewolucja 1905 roku i plebejskie doświadczenie polityczne”, a także wydanej przez Uniwersytet Pittsburski „Rising Subjects: The 1905 Revolution and the Origins of Modern Polish Politics”.Zobacz także: „Była dla mnie jak druga matka”. Ocalały z Holocaustu wspomina Polkę, której zawdzięcza życie