„To było oczywiście zaszczytne”. Nie widzę dla siebie przestrzeni w polskiej polityce – raczej na arenie międzynarodowej, bądź w biznesie. W zaskakujący dla mnie sposób próbowano jednak tę przestrzeń stworzyć – powiedział Witold Bańka w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Bańka to były lekkoatleta, minister sportu w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego (2015-2019), a obecnie (od 2020 roku) szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). 40-letni absolwent Uniwersytetu Śląskiego był widziany przez Jarosława Kaczyńskiego w roli kandydata na prezydenta RP, ale odmówił. – Moja decyzja oparta była nie o emocje, a o racjonalny ogląd rzeczywistości oraz odpowiedzialność za organizację, którą teraz kieruję. W jakim miejscu zostawiłbym WADA, gdybym został kandydatem na urząd prezydenta Polski? Opuściłbym ją w czasie, w którym poddana jest bardzo dużym naciskom politycznym i próbom zachwiania stabilnością systemu antydopingowego – wyjaśnił Bańka w rozmowie z Kamilem Wolnickim. – Wydaje mi się, że ta decyzja jest wyrazem mojej odpowiedzialności i zdroworozsądkowego podejścia do roli, którą teraz pełnię. Jestem jedynym Polakiem, który kieruje organizacją międzynarodową o takiej roli i zasięgu – to też wielki honor i zobowiązanie – dodał. Bańka nie zaprzeczył, że Jarosław Kaczyński proponował mu kandydowanie na prezydenta RP. – To było oczywiście zaszczytne, zaskakujące i dało mi sporo do myślenia – powiedział. Zaznaczył też, że nie chce wracać do polskiej polityki, ale jednocześnie niczego nie wyklucza. – Gdyby na początku pracy w roli ministra sportu ktoś powiedział, że cztery lata później będę szefem WADA, to wszyscy tylko głośno zaśmialibyśmy się, bo to była kompletna abstrakcja. Dajmy więc dzisiaj spokój z rozmową o tym, czym się zajmę 2 stycznia 2029 r., bo nie mam zielonego pojęcia – zakończył. Czytaj też: Trzaskowski prezydentem, opozycja z większością? Zaskakujący sondaż