NASK ostrzega. „Chałkoń”, żart generowany przez sztuczną inteligencję, podbił internet. Zdaniem ekspertów wskazuje to na skuteczność virali w kształtowaniu opinii publicznej i skłania do pytań o zagrożenie rozprzestrzeniania się dezinformacji. Jak przypomina NASK, żywot „chałkonia” rozpoczął się jako satyryczny post na facebookowym fanpage’u „Polska w dużych dawkach”. Jaki jest chałkoń, każdy widziTwórcy profilu dostrzegając, że portal jest zalewany generycznymi postami tworzonymi pod starszych użytkowników o treści „ktoś zrobił coś, ale nikt mu nie pogratulował”, postanowili dla żartu przygotować własną wersję takiego posta.Opublikowali grafikę przedstawiającą nietypowy wypiek – ogromną chałkę w kształcie przypominającym konia z dopiskiem „Ta kobieta upiekła chałkonia, ale nikt jej nie pogratulował”. Dla tysięcy internautów wygenerowana przez sztuczną inteligencję grafika okazała się na tyle przekonująca, że uznali oni historię za prawdziwą.Trend szybko rozprzestrzenił się w sieci i zyskał ogromną liczbę komentarzy, memów i przeróbek graficznych. Popularność „chałkonia” doprowadziła do tego, że wiele firm i marek zaczęło wykorzystywać go w swoich kampaniach reklamowych. Internetowe żarty o „chałkoniu” stały się niemal kultowe. Za całą akcją kryją się jednak ważniejsze kwestie: podatność ludzi na dezinformację i siła viralowych treści – pisze NASK.Zobacz także: Trudne rozmowy ze sztuczną inteligencją. Meta likwiduje chat boty„Najłatwiejszy cel”„Analizując metadane takich treści – publikowanych najczęściej w formie reklam – można zauważyć, że najbardziej popularną grupą odbiorców są osoby w wieku 45-60 lat. Oszuści mają możliwość samodzielnego wyboru grupy docelowej, co sugeruje, że populacja w tym przedziale wiekowym może być uznawana za 'najłatwiejszy' cel cyberprzestępców” – podkreśla Adrian Kordas, ekspert z Ośrodka Badań nad Bezpieczeństwem Sztucznej Inteligencji w NASK. Mimo że „chałkoń” był żartem, jego dynamiczne rozprzestrzenianie się pokazało, jak łatwo można zmanipulować ludzi, nawet za pomocą oczywistej fikcji. Wiele osób uwierzyło w autentyczność tej historii. Dowodzi to, jak podatni jesteśmy na niezweryfikowane informacje w mediach społecznościowych.Im bardziej absurdalna lub emocjonalna treść, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie masowo udostępniona i przetworzona, a nie wszyscy potrafią oddzielić żart od rzeczywistości.Celem tego rodzaju akcji mogą być nie tylko oszustwa i aktywizacja użytkowników, ale również gromadzenie danych o profilach wybranej, podatnej grupy odbiorców w celu późniejszego prowadzenia kampanii dezinformacyjnych.Zobacz także: Problematyczna nowość w ChatGTP. „Karmi Rosjan kremlowską propagandą”