Osobliwości z całego świata. Krzysztof Stanowski chce wstrząsnąć polską sceną polityczną, ale na wszelki wypadek robi to półżartem. Nie jest pierwszy, pewnie nie ostatni. Ponad 30 lat temu w Sejmie był przecież Krzysztof Ibisz, zrzeszony pod sztandarem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. „Stanowskich”, planujących ośmieszyć system i zbić na tym kapitał, w całej Europie były dziesiątki, a pewnie i setki. Przyglądamy się tym najbardziej osobliwym. Polska Partia Przyjaciół Piwa powstała pod koniec 1990 roku jako żartobliwy, niewinny koncept. Założona przez Janusza Rewińskiego, zachęcała do „kulturalnego” picia w pubach piwa zamiast wódki, co – jak wyjaśniano górnolotnie – miało przysłużyć się promowaniu walki z alkoholizmem.„Nie mamy złudzeń, że Polak stanie się abstynentem. Tylko niech nie pije wódki. Smaczne, chłodne, aromatyczne piwo tak samo może służyć do wznoszenia toastów” – czytamy w ich programie wyborczym.Niecodzienna nazwa i rozczarowanie transformacją ustrojową w Polsce sprawiły, że w wyborach parlamentarnych w 1991 roku partia uzyskała względnie wysokie poparcie (3,27 proc. głosów, dziesiąty wynik na 111 komitetów wyborczych) i – wobec braku progu wyborczego – wprowadziła do Sejmu aż 16 posłów. Czytaj też: Stanowski zapowiada start w wyborach. „Ale nie chcę być prezydentem”Wśród nich, poza wspominanymi Rewińskim czy Ibiszem, byli jeszcze m.in. Leszek Bubel (w późniejszych latach kandydat na prezydenta) czy Jerzy Dziewulski. Kariery nie zrobili, szybko porozchodzili się do innych formacji, a szlachetny koncept upadł po nieco ponad roku funkcjonowania. No ale przez chwilę było śmiesznie.Brytyjski humorAle żartownisiów nie brakuje nie tylko w Polsce. Boki zrywać mogą zwłaszcza wyborcy anglosascy: w Kanadzie, Australii czy Wielkiej Brytanii podobnych konceptów pojawiło się łącznie kilkadziesiąt.Australijczycy już w latach 80. mieli Deadly Serious Party (Śmiertelnie Poważną Partię), która postulowała absurdalne reformy, takie jak obowiązkowe noszenie kapeluszy. Imperial British Conservative Party (Imperialna Brytyjska Partia Konserwatywna) postulowała odbudowę Imperium Brytyjskiego, a Sun Ripened Warm Tomato Party (Partia Dojrzałych w Słońcu Ciepłych Pomidorów) swoją siłę opierała na… braku programu. Istniała prawie trzy lata.Z nowszych: Lower Excise Fuel and Beer Party (Partia Niższego Akcyzy na Paliwo i Piwo), której głównym celem było obniżenie podatków na paliwo i alkohol. Istniała w latach 2001–2005 i miała sporo zwolenników, zwłaszcza wśród kierowców i piwoszy.I dalej. W Kanadzie: Canadian Extreme Wrestling Party (Kanadyjska Ekstremalna Partia Wrestlingu), która chciała uczynić politykę „nieco bardziej ekscytującą”. Zakładano, że kluczowe dla kraju, sporne kwestie, będą rozstrzygane… w zapasach. Pomysł szlachetny, ale – niestety – nie udało się sprzedać go wyborcom. Czytaj też: Polska polityka to cyrk? „Wiemy to, nie potrzebujemy Stanowskiego”Znacznie lepiej wiodło się Rhinoceros Party (Partii Nosorożców), która w latach 80. zdobyła ok. 1,5 proc. głosów w wyborach federalnych, co oznaczało poparcie co najmniej kilkudziesięciu tysięcy osób. Jej członkowie twierdzili, że ich przywódcą jest nosorożec z zoo w Montrealu. Obiecywali np. przeniesienie Mount Everest do Kanady. Zapowiedzi jednak, niestety, nie zrealizowali.Prawdziwy wysyp satyrycznych partii nastąpił w Wielkiej Brytanii: New Millennium Bean Party (Partia Fasoli Nowego Tysiąclecia) chciała promowania fasoli jako zdrowej żywności, a Official Monster Raving Loony Party (Oficjalna Potwornie Szalona Partia) nawołuje, by koty miały prawo wyborcze. No i żeby imprez było więcej...Zbudować murAle żeby nie było, że reszta Europy jest nudna. W Szwajcarii furorę (ale tylko w mediach) zrobiła Anti-PowerPoint Party, czyli ugrupowanie walczące z „nadużywaniem PowerPointa w życiu publicznym i zawodowym”. Ich głównym postulatem była redukcja „slajdów” na wszelkiej maści spotkaniach, a celem: zwrócenie uwagi na to, jak technologia może negatywnie wpływać na ludzką komunikację. Postulowali, by na spotkaniach „więcej mówić, a mniej czytać z nudnych slajdów”. Gdyby się udało, może dziś politycy potrafiliby przemawiać bez kartek…To nie koniec. W Niemczech mandaty w Parlamencie Europejskim zdobyła Die Partei (Partia), która wybiła się na obietnicy odbudowy… Muru Berlińskiego. Węgrzy mają z kolei Magyar Kétfarkú Kutya Párt (Węgierską Partię Psa o Dwóch Ogonach), która obiecuje darmowe piwo, niższe podatki i nieśmiertelność (co, trzeba przyznać, brzmi lepiej niż jakikolwiek program partii głównego nurtu).A co wymyśli Stanowski? Do obiecania pozostało już bardzo niewiele…