Einar Selvik, lider norweskiej grupy Wardruna, dla TVP.Info. Wiele osób wciąż myśli, że śpiewamy o wikingach. Ale tak nie jest – mówi portalowi TVP.Info Einar Selvik, lider i założyciel norweskiej grupy Wardruna. Zaprasza do mistycznego świata nordyckiej kultury oraz pradawnych wierzeń. Zespół wydał szósty album zatytułowany „Birna”, który ukazał się w piątek. Wardruna to norweski zespół grający muzykę na pograniczu folku i ambientu, odnoszący się w twórczości do nordyckiego szamanizmu i natury. Założyciel, Einar Selvik, znany z blackmetalowego zespołu Gorgoroth, to również kompozytor muzyki do 2. sezonu popularnego serialu „Wikingowie”, w którym także wystąpił.Trzeci album Wardruny „Ragnarok” doszedł do 1. miejsca albumów Billboard. Ich koncerty to mistyczne spektakle, na które bilety rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Grupa powraca z nowym materiałem, a lider zespołu w rozmowie z portalem TVP.Info zdradza szczegóły pracy nad płytą i wyjaśnia, dlaczego nie gra muzyki wikingów, a także wspomina czasy... norweskiej podstawówki.***Mateusz Baran: „Birna” w języku staronordyckim oznacza niedźwiedzicę. Ale nowy album Wardruny to opowieść o człowieku i jego miejscu w naturze.Einar „Kvitrafn” Selvik: Pierwszych siedem utworów na albumie koncentruje się wokół figury niedźwiedzia. Gdziekolwiek na Ziemi żyją niedźwiedzie, istnieje bardzo silne kulturowe powiązanie z tymi zwierzętami.To powiązanie sięga tysięcy lat wstecz. Niedźwiedzie pełnią istotną rolę w folklorze, tradycjach totemicznych, znakach zodiaku, medycynie ludowej, mitach, legendach, opowieściach, a nawet kołysankach.Z drugiej strony, te historie, mity i tradycja są dla nas w dzisiejszych czasach odległe. Im więcej badałem i studiowałem ten temat, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że chcę skupić się na współczesnym kontekście. Na tym albumie chciałem zbadać archetyp niedźwiedzia, zamiast tylko powtarzać historię z przeszłości. Rytm życia rocznego niedźwiedzia całkowicie odzwierciedla rytm życia natury. I to stało się dla mnie kluczowe.Oczywiście, cykliczne zmiany i ruchy są istotą natury w ogóle. Drzewa opadają, ptaki migrują, a łososie płyną pod prąd do miejsca, w którym się urodziły, aby ponownie się rozmnożyć i umrzeć. Jest w tym wiele poetyki. I ta cykliczność natury dotyczy nas wszystkich. Ludzie zimą chorują, popadają w depresję. Te wzorce uczą nas natomiast, aby jeść sezonowo, lokalnie i zwracać uwagę na to, gdzie znajdujemy się w tym rocznym cyklu. Więc to też trochę płyta o ekologii.Wielokrotnie deklarowałeś, że waszą misją jest opowiadanie o naturze. Nie do końca chodzi jednak tutaj o duchowość, raczej wierzysz, że poprzez muzykę, człowiek może zbliżyć się do natury.Wiele osób wciąż myśli, że śpiewamy i gramy o Wikingach. Ale tak nie jest. Chodzi nam zawsze o naturę i jej relację z człowiekiem. Sprawa jest prosta: natura to coś, czego jesteśmy częścią. Nie jesteśmy jej władcami. Nasza muzyka to poszukiwanie odpowiedzi o miejsce człowieka w tej układance.Żyjemy w świecie algorytmów, zdominowanym przez muzykę elektroniczną, do gry wkroczyła sztuczna inteligencja. Sporo rozmawiamy o przyszłości muzyki, ale wy skupiacie się na przeszłości.Wardruna nigdy nie była próbą odtworzenia muzyki z konkretnego okresu. Z drugiej strony nie można zapominać o swoich korzeniach. Chcę wziąć coś starego i stworzyć z tego coś nowego. Gdzie logika i metodologia akademicka się kończą, zaczynają się logika i metodologia artysty i muzyka. Te obszary funkcjonują na zupełnie innych zasadach. To połączenie czyni ten projekt interesującym i korzystnym zarówno naukowo, jak i artystycznie. To współczesna muzyka oparta na ponadczasowych tradycjach.Jakie instrumentarium usłyszymy na „Birnie”?Używamy zestawu najstarszych instrumentów, jakie mamy w regionie skandynawskim. To różne flety z kości i drewna, rogi, zarówno zwierzęce, głównie koziołków, jak i brązowe czy drewniane. Mamy długą historię tego typu instrumentów. Na niektórych z nich człowiek muzykuje od 3000 lat!Używam również instrumentów strunowych, głównie liry, która była prawdopodobnie najpopularniejszym instrumentem w okresie wikingów. To coś w rodzaju małej harfy. Używam też najstarszych wersji instrumentów smyczkowych, jakie mamy na Północy, takich jak talharpa, czyli lira łukowa ze strunami wykonanymi z końskiego włosia.Często są to te same instrumenty lub ich typy, które funkcjonują dzisiaj! Są one także centralnym elementem naszej tradycji. To właśnie sprawia, że intuicyjnie zaczynamy poruszać głową w rytm muzyki ludowej. Myślę, że dlatego ludzie tak dobrze reagują i rezonują z tym, co robimy. Ponieważ to muzyka, której źródła są ponadczasowe i oparte na naturze.W literaturze i muzyce obserwujemy zwrot ku kulturze ludowej. Ale w Polsce niewiele wiemy o tradycjach muzycznych i wierzeniach przedchrześcijańskich. Wiedza ta wydaje się być wciąż powierzchowna, poszlakowa. W Norwegii pradawne wierzenia i tradycje przetrwały znacznie dłużej.To prawda, choć wierzenia te niekoniecznie przetrwały z powodów duchowych. Wiele z tych starych animistycznych tradycji zrodziło się z samej ziemi, po której wciąż chodzimy. Z natury. To natura ostatecznie tworzy kulturę. Ludzie współcześni czują się odłączeni od natury, są zawieszeni w pustce. Dlatego zwracają się do tradycji i historii, które są bliżej natury.W Norwegii mieliśmy szczęście zachować to trochę dłużej niż w wielu innych miejscach. Musimy jednak pamiętać, że zmiana na chrześcijaństwo, zarówno w Norwegii, jak i w innych częściach Europy, nie była ruchem oddolnym. To była decyzja podjęta na szczytach władzy. Pewne elementy kultury przedchrześcijańskiej umarły, ale wiele z folkloru, medycyny ludowej i wierzeń ludowych przetrwało. Ten świat jest fascynujący.Kiedy ja chodziłem do szkoły, niewiele uwagi poświęcono kulturze przedchrześcijańskiej i wierzeniom słowiańskim. Jak to wygląda w Norwegii?U nas było podobnie. W szkole chrześcijaństwo było głównym tematem. W zasadzie nauczano, że nasza historia zaczyna się od przyjęcia chrztu. A przecież wcześniej istniała ogromna opowieść! W Norwegii ludzie nie do końca pojmowali wartość tej części naszej historii. Teraz jest lepiej. To jeden z pozytywnych efektów „gorączki wikingów", która opanowała świat.To sprawiło, że Norwegowie również zrozumieli, że ta część naszej historii jest wyjątkowa i wartościowa. I zaczęli być z niej dumni. Ale kiedy dorastałem, uczyliśmy się mitologii w taki sposób, że trudno było to traktować poważnie. Trochę więcej dowiadywaliśmy się o sagach i starych królach. Ale bardzo szybko przechodzono do czasów chrześcijańskich. Historia pisana jest wszak przez zwycięzców.Kiedy twoją historię opisują brytyjscy i niemieccy chrześcijańscy mnisi, nie będzie to oczywiście pozytywna narracja. Teraz podejście to stało się bardziej zniuansowane. W naszej historii doszło także do nazistowskiego nadużycia wielu naszych symboli i elementów kultury nordyckiej. W efekcie po II wojnie światowej wszystko zniknęło. Nordycka literatura, muzyka, poezja – nikt już o tym nie pisał. I nie chciał pisać!Kiedy o tym mówiono, trzeba było się tłumaczyć. Kiedy wydaliśmy nasz pierwszy album i wystąpiliśmy w norweskiej telewizji, pierwsze pytanie, jakie mi zadano, brzmiało: „Jaki jest twój stosunek do politycznego wykorzystania naszej kultury?" To pytanie było konieczne. Ale teraz już tak nie jest. Ludzie są dumni z naszej nordyckiej kultury, przedchrześcijańskiej historii. W świecie, gdzie jesteśmy stale konfrontowani z różnymi kulturami, łatwiej je akceptować, kiedy zna się własne korzenie.Ty, twój zespół i twoja muzyka zyskaliście ogromną popularność – również w Polsce – za sprawą serialu „Wikingowie”, do którego współtworzyłeś muzykę. Pojawiasz się również na ekranie. Co daje ci obcowanie z tradycją i kulturą ludową?Historie i zjawiska, którym dajemy głos, to te, które wciąż rezonują tutaj i teraz. To zawsze jest moim celem. Nie mam romantycznej wizji, że kiedyś było lepiej, bo tak nie było. Historia to coś, z czego powinniśmy się uczyć, a nie bezmyślnie kopiować. Pewne wzorce historyczne się powtarzają. Historia to nasza pamięć, nasze zbiorowe wspomnienie. I to właśnie kształtuje kulturę. Inspiruje nas i napawa nadzieją.Zainteresowanie historią i kulturą wikingów nie wynikło z serialu o wikingach. Ten jedynie wykorzystał wzrastające tendencje. Michael Hirst, pomysłodawca „Wikingów”, przez niemal 20 lat próbował stworzyć ten serial. Jedynym powodem, dla którego to się w końcu udało, był wzrost popularności samego tematu.Na potrzeby serialu zrekonstruowałeś lub napisałeś szereg pieśni, nie tylko bitewnych czy religijnych, ale również pijackich przyśpiewek. Wykorzystujesz dawną poezję?Pisanie tych wszystkich utworów, to była zawsze wspaniała zabawa. Poezja była niezwykle ważna w dawnej kulturze. Byliśmy społeczeństwem z tradycjami ustnego przekazu, więc siła poezji, pieśni i słowa była o wiele większa niż w naszych czasach, kiedy umiejętność pisania i czytania się upowszechniła. Poezja była wtedy bardzo skomplikowana i rozwinięta.Wciąż jednak mnie zastanawia, na ile muzyka, którą komponujesz, rzeczywiście odzwierciedla w pewien sposób oryginalną muzykę kultury nordyckiej. Nie jesteśmy w stanie odtworzyć muzyki starożytnej Grecji. Dedykujemy czym była poprzez poszlaki, naukowcy używają teraz sztucznej inteligencji w tych badaniach. Jak to wygląda w twoim przypadku?Nie korzystam z AI, korzystam z własnej inteligencji oraz wiedzy innych uczonych i twórców instrumentów. Wiele rzeczy można naprawdę zrozumieć. Mamy dowody archeologiczne, wiele instrumentów przetrwało, a ich analiza pokazuje, że tonacje w niektórych instrumentach niewiele się zmieniły. Mamy także źródła pisane, które opisują strojenie instrumentów. To dla mnie jak ogromne puzzle, trzeba poznać wiele elementów, aby dostrzec wzór. Nie sądzę, by sztuczna inteligencja była w stanie uchwycić te niuanse. Uważam, że to wymaga głębokiego czucia.Na koniec chciałbym odwołać się do znacznie słowa „wiking”, które nie opisuje tego kim jesteś, ale co robisz. To w dużym uproszczeniu raczej czasownik: „wikingować” czy „iść na wiking”. Czyli udać się na handel, rzadziej na wojnę. Jak ciebie definiuje to słowo tu i teraz?Tak, oryginalnie był to czasownik, „iść na wiking", co oznaczało pewną aktywność. Można powiedzieć, że słowo „wiking" oznaczało eksplorację. Byli to ludzie, którzy wyprawiali się, by handlować, odkrywać, a także, oczywiście, plądrować. Ale w tamtym czasie takie rzeczy działy się w całej Europie.Uważam, że „wiking" to zbyt stereotypowe określenie. Dlatego go nie używam. Nigdy nie używam tego terminu w odniesieniu do mojej muzyki. Ale co może znaczyć „wiking" dzisiaj? Hmm… Myślę, że mogę zinterpretować swoje działania, jako „kulturowy wiking”. Przybywam, by podzielić się i pohandlować z wami moją kulturą.Czytaj więcej: Ślady wikingów pod Łodzią. Sensacyjne odkrycie