„Reporterzy”. – Jak sobie radzicie? – pytają autorzy reportażu. – Miska duża, wodę się zagrzeje na piecu i się myje... – opowiada pan Mieczysław, mieszkaniec Gryżyc. – Pranie we „Frani”. Na piecu wodę się zagrzeje. No, przecież nie można mieć pralki, jak nie ma wody – dodaje.O dramatycznej sytuacji mieszkańców Gryżyc wiedzą wszyscy lokalni urzędnicy z Żagania, z wójtem i starostą na czele. Żadne obietnice, zwłaszcza składane przed wyborami, nie zostały dotrzymane. Wody, jak nie było, tak nie ma, a dziurawą leśną drogą do wsi wciąż ledwo da się dojechać.Ponad 30 lat temu wodę do domów rozprowadzał hydrofor, który był własnością spółdzielni rolniczej. Gdy spółdzielnia upadła, jej zasoby zostały zniszczone lub rozkradzione. Woda więc gdzieś w studniach jest, ale nie może popłynąć do mieszkań.Hydrofor, działka, gminaO hydrofor i wodę reporterzy spytali Piotra Kowalskiego, kierownika referatu urzędu gminy w Żaganiu. – Był hydrofor, który nigdy nie był własnością gminy, bo to był budynek po spółdzielni. Budynek został sprzedany mieszkańcom i stał się budynkiem prywatnym. Więc to nie jest budynek gminny. Gmina nie ma ani udziałów w działce, ani w budynku – tłumaczył urzędnik.Cztery lata temu, urzędnicy pochylili się nad licznymi prośbami mieszkańców Gryżyc i wykopali studnię na placu przed jednym z budynków. Okazało się, że nie wiadomo, kto jest formalnie właścicielem tego gruntu, a więc nie można doprowadzić tu prądu. Efekt? Jest pompa, ale nie działa. Wody nadal nie ma, a mieszkańcy wioski stracili już nadzieję, że ta kiedykolwiek w Gryżycach popłynie.Czytaj więcej: Komornik obłowił się na majątku rodziny. „Absolutnie wielki skandal”