Aż 81 proc. śledztw o gwałtach jest umarzanych. Wiktorię zgwałcił znajomy. Znali się od dzieciństwa. Zgłosiła sprawę, złożyła zeznania, przeszła całą procedurę. Na jakąkolwiek informację czekała cztery lata. W końcu dowiedziała się, że sprawa została umorzona. Teoretycznie nie powinno to dziwić. Statystyki spraw o gwałt w Polsce są szokujące: aż cztery piąte zgłoszeń tego typu przestępstw kończy się umorzeniem! Ale ofiary rzadko mówią publicznie o swojej krzywdzie.Wiktoria: – Czułam się bezsilna. Dlatego postanowiłam, że powiem o tym głośno.Znała sprawcę. To był jej bliski kolega, znali się od dzieciństwa. Byli na imprezie. Pili alkohol. Został w domu Wiktorii na noc.Nie byli sami. W domu była jeszcze siostra Wiktorii i koleżanka. Wiktoria poszła spać. – Kiedy się obudziłam, miałam zdjęte do połowy spodnie – opowiada. – Był za mną, bokiem. Czułam na plecach jego oddech.Wiktoria zamarła. – Myślałam, że może jeśli będę udawać, że śpię, to mnie zostawi. Nie zostawił – mówi. – Rano czułam obrzydzenie, głównie do siebie. Ale udawałam, że nic się nie stało.Powiedziała siostrze i rodzicom. Na początku nie chcieli uwierzyć. Na policji było jeszcze gorzej. Panowie na komendzie sypali żarcikami i uśmiechali się znacząco.– Z tych wszystkich ludzi fajnie zachował się tylko ginekolog, który mnie badał. Przykro mi, że to panią spotkało, powiedział – mówi. Kiedy miesiąc później została wezwana, żeby złożyć zeznania, prokuratorka zapytała, dlaczego nie przerwała. Dlaczego nie krzyczała? A ją, mówi, zmroziło. Nie mogła się ruszyć. Mężczyzna nie usłyszał zarzutów. Prokurator nie wniósł aktu oskarżenia. Napisała zażalenie. A potem przez cztery lata nie dostała żadnej informacji na temat swojej sprawy.7 stycznia 2025 r. Wiktoria udała się do Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej. Chciała dowiedzieć się, jaki jest status sprawy gwałtu, którego doświadczyła.Ofiary wolą milczeć Informacji w sądzie nie uzyskała, bo nie znała sygnatury sprawy. Po wyjściu z sądu zamieściła nagranie na Tik Toku, w którym opowiedziała o tym, co ją spotkało. To dlatego sprawą Wiktorii zainteresowała się Feminoteka, która wystosowała list otwarty do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury Piotra Girdwoynia, w którym domaga się „podjęcia natychmiastowych działań na rzecz poprawy traktowania przez system sprawiedliwości osób, które doświadczyły przemocy seksualne”. Jak podkreśla Feminoteka, przypadek Wiktorii jest przykładem szerszego problemu systemowego. Czytaj także: Kamilek nie żyje, urzędnicy bez winyZ raportu „Przełamać tabu – prawa ofiar przemocy seksualnej” wynika, że ponad 91 proc. osób doświadczających gwałtu nie zgłasza go na policję. Dlaczego? Te osoby są przekonane, że „policja i tak nic nie zrobi”. Obawiają się procedur, upokorzenia, tego, że nikt im nie uwierzy. Że sprawa zostanie umorzona, a nawet jeśli nie – to sprawcy i tak nie dosięgnie sprawiedliwość. Ze statystyk wynika, że tylko 19 proc. spraw o gwałt kończy się postawieniem sprawcy zarzutów! W dodatku z tych 19 proc. tylko część kończy się wyrokiem więzienia dla gwałciciela.Jak kłamczuchy Wiktoria: – Wyszłam z tego sądu i znowu poczułam tę samą bezsilność, którą czułam wtedy. Nie wiedziałam, co robić. Postanowiłam, że nagram ten film, żeby inne osoby, takie jak ja, wiedziały, że nie są same. Że jest nas więcej i musimy coś zrobić z tym, jak traktuje nas system.Czyli jak?Wiktoria: – Jak kłamczuchy. Jak osoby, które są same sobie winne, bo pewnie same się prosiły. Joanna Gzyra-Iskandar, Feminoteka: – To, jak Wiktoria została potraktowana przez sąd i prokuraturę, jest typowe dla spraw dotyczących gwałtu. Padające w czasie przesłuchania pytania sugerujące winę pokrzywdzonej, dotyczące stawiania oporu i podważające, że w ogóle do gwałtu doszło, a potem umorzenie postępowania przez prokuraturę to niestety rzeczywistość wielu kobiet, które zdecydowały się zgłosić przemoc seksualną. Większość takich spraw jest umarzana w prokuraturach. Sprawa Wiktorii – jak większości kobiet decydujących się na zgłoszenie gwałtu – nawet nie została skierowana do sądu. Ten przykład obrazuje szerszy systemowy problem.Zdaniem Feminoteki przedstawiciele służb i instytucji nie posiadają wiedzy, jak rozpoznawać przemoc i jak traktować pokrzywdzone w sposób profesjonalny i empatyczny, bez wtórnej wiktymizacji i retraumatyzacji. Dlatego widzimy pilną potrzebę organizowania w sposób systemowy szkoleń dla wszystkich zawodów, które powinny wspierać osoby z doświadczeniem przemocy seksualnej. Apelujemy do Ministra Sprawiedliwości i Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury o szkolenia dla prokuratorów i sędziów, aby minimalizować ryzyko, że kolejne kobiety zostaną potraktowane tak, jak Wiktoria. „Nie odpuszczę”Po tym, jak nagrany przez nią film docierał do coraz większej liczby odbiorców w internecie, zaczęły się do niej odzywać kobiety, które miały podobne doświadczenia. Dziękowały jej, pisały, że jest odważna. Opowiadały swoje historie.Jak ta dziewczyna, którą zgwałciło ośmiu mężczyzn. Udało się znaleźć „tylko” dwóch, więc jej sprawa miała podobny finał, jak ta Wiktorii. Jej też nikt nie uwierzył. Ona też została sama.Wiktoria: – Dlatego ta petycja jest potrzebna. Nie odpuszczę, jest nas po prostu za dużo. Coś musi się zmienić, żeby już nikt nie musiał usłyszeć pytania w rodzaju, czy się podobało. I: dlaczego nie przerwałaś? Po czymś takim można mieć poczucie winy, ja czułam do siebie obrzydzenie. To trwało kilka lat. Dopiero teraz mam siłę, żeby o siebie zadbać, przerobić to. Będę się leczyć w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dziennym. Feminoteka: „Brak przeszkolenia policji, prokuratorów, sędziów, pracowników sądów oraz biegłych w zakresie przemocy seksualnej dodatkowo pogłębia traumę osób pokrzywdzonych i utrudnia im dochodzenie sprawiedliwości. Zachowanie, z jakim spotkała się Wiktoria, nie jest odosobnionym przypadkiem. Potwierdzają to relacje osób korzystających z pomocy Feminoteki.”Przeszkolić sędziów i prokuratorówDlatego organizacja apeluje o natychmiastowe przeszkolenie sędziów, pracowników sądów, prokuratur oraz biegłych w zakresie rozpoznawania, rozumienia i odpowiedniego traktowania osób z doświadczeniem przemocy seksualnej, regularne monitorowanie i ocena procedur postępowania z osobami, które doświadczyły przemocy seksualnej w celu eliminacji systemowych zaniedbań oraz utworzenie specjalistycznych wydziałów w prokuraturach i sądach wszystkich szczebli, do których trafiałyby sprawy o przemoc domową, seksualną, ze względu na płeć, i w których pracowałyby wyszkolone w tym temacie osoby.W czerwcu 2024 roku, po latach kampanii organizacji kobiecych, znowelizowano kodeks karny w ten sposób, że obecnie za zgwałcenie uznaje się doprowadzenie do obcowania płciowego „przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub w inny sposób mimo braku zgody”. I to właśnie ten „brak zgody” jest tu kluczowy.Wcześniej w Polsce obowiązywała anachroniczna definicja z lat trzydziestych, bazująca na oporze osoby, która jest krzywdzona. Jeśli nie było oporu, to w świetle prawa do gwałtu nie doszło.Echa tej definicji, która zrzuca część odpowiedzialność gwałtu na ofiarę, słychać w działaniu wymiaru sprawiedliwość do dziś. Wrocławski sąd uznał w 2022 roku, uzasadniając swoją decyzję w sprawie gwałtu na 14-latce, którego miał się dopuścić jej dorosły 26-letni kuzyn. Sąd apelacyjny zastosował nadzwyczajne złagodzenie karu. Dlaczego? Sędziowie uznali że „gwałtu nie było, bo 14-letnia dziewczynka nie protestowała wystarczająco”.Wiktoria: – Jest nas dużo. Nie dajmy się uciszyć tylko dlatego, że „nie krzyczałyśmy”. Coś się musi zmienić.