Chaos i skandale to jest naturalne środowisko. Donald Trump wierzy, że o ile matka spogląda na niego z góry z nieba, o tyle raczej nie trafił tam jego surowy ojciec. To jednak Fredowi prezydent elekt zawdzięcza sukcesy w biznesie, a potem polityce. Surowy ojciec nauczył juniora jednej ważnej rzeczy – że w życiu trzeba być zwycięzcą. Młody Donald wiele razy spierał się z ojcem. Na przykład wtedy, gdy marzył o karierze baseballisty albo hollywoodzkiego aktora. Ojciec, bezwzględny deweloper, zapisał go jednak do wojskowej szkoły średniej, która – jak przyznał po latach przywódca USA – nauczyła go dyscypliny. Na ekrany Trump junior i tak po latach trafił, a między innymi dzięki znienawidzonej szkole zamienił miłość do sportu na zamiłowanie do biznesu. Oceny ściśle tajnePrzyszły polityk studiował ekonomię na nowojorskim Fordham i prestiżowym Uniwersytecie Pensylwanii. Już wtedy okazało się, że ma wybitny talent do autopromocji. Trump uważał, że był tam najlepszym studentem na roku, chociaż nigdy nie udostępnił swoich wyników, poza tym jeśli fakty mówiłyby coś innego, tym gorzej dla faktów. Po latach biznesmen prośbami i groźbami przekonywał uczelnie, żeby nie ujawniały jego świadectw i dyplomów.Komu jednak potrzebne dobre oceny, skoro najlepszym wyznacznikiem sukcesu są zera na koncie? Donald rozpoczął po studiach pracę dla ojca w branży nieruchomości, ale „zawód syn” nie zaspokajał jego ambicji. Trump junior od zawsze uwielbiał, kiedy się o nim mówiło, a trzeba przyznać, że dostarczał wielu powodów. W końcu jak Nowy Jork miał nie mówić o kimś, kto wybudował okazały wieżowiec Trump Tower, a potem brylował w kolorowych magazynach? Co prawda elity z Manhattanu uważały biznesmena za „kolejnego nuworysza o złych manierach i niesmacznej skłonności do autopromocji”, ale to, co przeszkadzało elitom, dla biznesmena były paliwem do działania.CZYTAJ TEŻ: Trump z pompą przejmuje władzę. Zaktualizowany plan ceremoniiUczył się od mistrza nieczystych zagrywek47. prezydent USA uczył się poruszania w świecie biznesu, szołbiznesu i polityki od swojego mentora, niesławnego prawnika Roya Cohna, który słynął z nieczystych zagrywek, niepłacenia rachunków, łamania pisanych oraz niepisanych zasad i konszachtów z mafią. Trump wiele nauk wykorzystał później w swojej karierze. Mimo nieudanych biznesów na koncie z niezmąconą pewnością kreował się na człowieka sukcesu w reality show „The Apprentice”. Specjaliści obliczyli, że w całej karierze miliarder był stroną ponad 3,5 tys. pozwów, słuchał też oskarżeń o niepłacenie kontrahentom i dyskryminację. Kiedy po latach stał się bohaterem skandali seksualnych, odpierał zarzuty i wyśmiewał oburzonych strażników moralności, a gdy zaczął interesować się polityką w latach 80., flirtował i z demokratami, i z republikanami.Zniesmaczonym elitom z Manhattanu pewnie nawet nie śniło się, że w 2015 r. miliarder zjedzie złotymi schodami w swoim nowojorskim wieżowcu i ogłosi, że chce kandydować na prezydenta. Tym bardziej nie śniło im się, że nim zostanie. Bezpośredni, czasem nieokrzesany, momentami brutalny polityk głośno mówił to, o czym wielu Amerykanów rozmawiało wcześniej tylko w domowym zaciszu. Proponował pozbycie się nielegalnych imigrantów, zapowiadał celną walkę z Chinami i obiecywał Ameryce, że „znowu będzie wielka”. To wystarczyło. Miliarder został 45. prezydentem USA. Wybaczyli mu niemal wszystkoChociaż pierwsza kadencja Trumpa nie była pasmem sukcesów, a biznesmen stał się bohaterem skandali, na przykład afery z aktorką porno Stromy Daniels, albo awantury z przetrzymywaniem tajnych dokumentów w swojej posiadłości, okazało się, że wystarczyły 4 lata przerwy, żeby Amerykanie zatęsknili za „największym politycznym showmanem USA”.W 2024 r. Donald Trump ponownie wygrał wybory prezydenckie i zastąpi w Białym Domu Joe Bidena. Miliarder tym razem może czuć się jeszcze pewniej niż w czasie pierwszej kadencji i na pewno zafunduje światu niezapomniane 4 lata w Białym Domu, tym bardziej że ma mocne wsparcie. Gabinet i otoczenie polityczne Trumpa tym razem należą do najbardziej niekonwencjonalnych w historii. Biznesmenowi w rządzeniu pomoże co najmniej 13 miliarderów, 10 osób znanych z telewizji i świata rozrywki oraz liczni wieloletni współpracownicy Trumpa – w skrócie: ludzie sukcesu. Nic dziwnego. Polityk sam powiedział kiedyś wprost: „Nie lubię przegrywów”. CZYTAJ TEŻ: „Rewolucja”. Przecieki z przemówienia inauguracyjnego Donalda Trumpa