Nie wszyscy o tym wiedzą. Kredyty walutowe w Polsce kojarzą się ze zobowiązaniami konsumentów. Pamiętajmy jednak, że najwięcej takich kredytów (nie tylko u nas) spłacają firmy. Określenie „kredyt walutowy” ma w Polsce jednoznaczne skojarzenia. Chodzi oczywiście o ofertę banków sprzed lat dotyczącą finansowania nieruchomości mieszkaniowych kredytami waloryzowanymi we franku szwajcarskim. Sytuacji nie zmienia fakt, że wartość spornych kredytów mieszkaniowych szybko maleje na skutek wyroków sądowych i ugód. Pod koniec 2014 r. wartość wspomnianych „hipotek” wynosiła około 8 proc. PKB naszego kraju. Obecnie analogiczny wynik jest mniejszy niż 0,7 proc. PKB. Warto jednak pamiętać, że kredyty walutowe (głównie w euro) posiada wiele rodzimych firm. Sytuacji przyjrzał się portal RynekPierwotny.pl, prezentując rzadko omawiane statystyki. Klienci banków spoza Strefy Euro mocno zadłużeni w walucieW rodzimych mediach raczej rzadko analizowane są informacje, które publikuje Europejska Rada ds. Ryzyka Systemowego (European Systemic Risk Board). Szkoda, bo dane i wykresy prezentowane przez ESRB bywają ciekawe. Przykład może stanowić poniższy wykres, na którym widzimy udział kredytów walutowych dla przedsiębiorstw finansowych oraz niefinansowych (NFCs) i gospodarstw domowych w całym portfelu kredytowym. Dane z tego wykresu wskazują, że we wrześniu 2024 r. kredyty walutowe dla polskich konsumentów oraz firm stanowiły około 15 proc. wartości wszystkich kredytów udzielonych polskim klientom banków (firmowym i prywatnym). Zobacz też: Odwilż w kredytach. Polacy znów luzują pasaAnalizując dane z innych krajów Europy, widzimy, że wysokim odsetkiem walutowego zadłużenia oprócz Polski wyróżniają się cztery inne kraje spoza Strefy Euro. Mowa o Węgrzech, Rumunii, Bułgarii oraz Czechach. Miejsce krajów nieposiadających europejskiej waluty na poniższym wykresie (porównującym 27 państw Starego Kontynentu), raczej jest nieprzypadkowe. Klienci banków w państwach spoza „Eurozony” chętnie szukają bowiem tańszego finansowania - najczęściej poprzez zaciąganie kredytów w euro cechujących się mniejszym oprocentowaniem niż krajowa waluta. Przedsiębiorcy przodują w walutowym zadłużeniuPoniższy wykres informuje nas również o tym, jacy klienci z poszczególnych krajów Europy zadłużają się w obcych walutach. Główna zależność jest dobrze widoczna. Mianowicie, walutowe zadłużenie w bankach jest domeną przedsiębiorstw niefinansowych (non-financial corporations/NFCs). Taka sytuacja dotyczy zarówno krajów z wysokim udziałem zadłużenia walutowego w portfelu kredytowym (Bułgaria, Rumunia, Czechy, Węgry, Polska), jak i pozostałych analizowanych państw. Specyficzny przypadek stanowi Luksemburg z dominującym udziałem instytucji finansowych w zadłużeniu walutowym. Warto też zwrócić uwagę na Grecję, gdzie walutowy dług mają praktycznie tylko konsumenci. Wielu rodaków może nie wiedzieć, że w Helladzie dość popularne były „frankowe” kredyty mieszkaniowe. Mowa o sytuacji z pierwszej dekady bieżącego stulecia. Zobacz też: Banki łagodzą warunki udzielania hipotek. Chcą zachęcić do zakupu nieruchomościPrzypadek Czech oraz Węgier wydaje się całkiem ciekawyWspomniana Grecja obok Polski i Rumunii była we wrześniu 2024 r. krajem z najwyższym udziałem walutowego zadłużenia gospodarstw domowych w całej wartości długów kredytowych konsumentów, przedsiębiorstw niefinansowych (NFCs) oraz przedsiębiorstw finansowych. Interesujący dla Polaków jest też przykład Czech, gdzie gospodarstwa domowe nigdy na większą skalę nie zaciągały kredytów obciążonych ryzykiem walutowym. Jak widać, sporo w walucie obcej (głównie euro) pożyczyły natomiast czeskie firmy. Sytuacja Węgier również może być ciekawa, jeśli przypomnimy sobie okoliczności przymusowego przewalutowania „frankowych” kredytów mieszkaniowych z połowy minionej dekady. Ta operacja skutecznie uwolniła węgierskich konsumentów z długu „frankowego”, który w III kw. 2014 r. wynosił aż 12 proc. PKB.