Dyktator szykuje się do „wyborów”. Białoruski reżim przedstawił program wyborczy Alaksandra Łukaszenki, który walczy o siódmą kadencję. Biełsat wskazuje, że chociaż dyktator ostatnio się rozchorował, twierdzi, jego śmierci wrogowie się nie doczekają. Stacja przyjrzała się programowi Łukaszenki. „Stworzyliśmy własny model państwa i zabezpieczyliśmy jego stabilność”, „Białoruskie państwo zaistniało jako kraj niepodległy”, „Potrzebujemy silnego państwa i silnej władzy” – twierdzi reżim. Podkreśla przy tym, że Białoruś rozwija się, a świat wokół niej jest wrogi i niebezpieczny.– To puste deklaracje, które nie zawierają żadnych konkretów. Wydaje mi się, że gdyby był przekonany do tego programu, przedstawiłby go społeczeństwu podczas spotkań z robotnikami, w telewizji, na debatach. Ale on tego nie robi. Publikuje jakiś dokument, który napisali mu urzędnicy z przydziału – oceniał politolog Dzmitryj Bałkuniec.Ekspert zwrócił uwagę, że program najwyraźniej pisany zespołowo, bo ani razu nie pada w nim „ja zrobię”, „ja zapewnię”, „ja obiecuję”. Zamiast tego wszędzie jest ogólne „my”. Do tego mocno podretuszowane zdjęcie przywodzące na myśl czasy, gdy „otwierał się na Zachód” – teraz Łukaszenka od lat pogrąża państwo w izolacji.Pokój i walka z korupcjąW programie są wzmianki o „pokoju”, a także o przywróceniu dialogu z Zachodem i sąsiadami. Stoi to w sprzeczności z codzienną retoryką Mińska typu „Zachód planuje nas udusić”. Jest też deklaracja walki z korupcją.– Logiczne jest więc pytanie, co robiłeś przez te wszystkie lata, skoro jej nie zwalczyłeś. Szczerze, hasło walki z korupcją mnie, jako Białorusina, nie bardzo obchodzi. Korupcja nie jest na Białorusi najważniejszym problemem. A ta systemowa korupcja, która funkcjonuje jako rodzaj ustroju, autokracja Łukaszenki, z nią walczyć się nie da – tłumaczył analityk polityczny Wadzim Mażejka.„Wybory” odbędą się 26 stycznia, reżim zadbał, żeby nikt nie przeszkodził dyktatorowi. Odbędą się one bez udziału polityków opozycji, którzy jako więźniowie lub emigranci polityczni nie mogą startować. Prawo oddania głosu utraciło też pół miliona Białorusinów, którzy po poprzednich sfałszowanych wyborach opuścili kraj w obawie przed represjami. Władze nie otworzą żadnego lokalu wyborczego za granicą, ze względów „bezpieczeństwa”.– Należy rozumieć, że ten człowiek ma wypaczoną psychikę. Jest u władzy od 30 lat. Nikt nie może prowadzić z nim żadnej debaty, wszyscy przed nim jedynie „leją wodę”, wszyscy mu dziękują. On nie może otrzymać realnej oceny sytuacji. A nawet jeśli ją otrzymuje, to jest podkolorowana – ocenił Bałkuniec.Czytaj więcej: Odbieranie dzieci nową metodą walki reżimu Łukaszenki z rodakami