„To nie powinno się było zdarzyć”. Administracja Joe Bidena w jednej z ostatnich decyzji zakwalifikowała polski rynek do grupy objętej limitami w sprowadzaniu czipów firmy Nvidia koniecznych do rozwoju AI. Polska ambasada poprosiła o wyjaśnienie tej sytuacji. – Możemy być tak kategoryzowani przez inne państwa, co nie powinno się było zdarzyć – przyznaje wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski. Nałożone na Nvidię, producenta nowoczesnych procesorów, limity sprzedażowe do określonych państw mają na celu znacznie ograniczyć rozwój różnych technologii AI – od komercyjnych, po wojskowe – w krajach, które USA uznają za nieprzyjazne. Miały oberwać Chiny z Rosją, Polska dostała rykoszetemMa to uderzyć przede wszystkim w Chiny i Rosję – to kraje, które trafiły do trzeciej kategorii z największymi obostrzeniami.Czytaj także: Nadchodzi nowe uderzenie w budżet Rosji. Europa reagujeFirma produkuje najnowocześniejsze na świecie procesory, na których zbudowane są technologie rozwijające AI. Do prezesa amerykańskiej firmy Jensena Huanga dosłownie ustawiają się kolejki szefów najpotężniejszych korporacji na świecie, bo zapotrzebowanie jest ogromne, a Nvidia ma ograniczenia produkcyjne. Giganci chcą zapewnić sobie dostawy osobiście, bo jest to kluczowe dla rozwoju technologii i osiąganiu zysków.Brak zaufania do polskiego rynkuAgencja Bloomberg sporządziła mapę, z której wynika, że Polska trafiła do drugiej grupy państw, tak jak wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, ale też Austria, Szwajcaria czy Portugalia. Limity nie dotyczą, jak to ujął Biały Dom w komunikacie, „18 kluczowych sojuszników i partnerów”. Polski w faworyzowanym gronie więc zabrakło.Czytaj także: TikTok może wpaść w ręce Muska. Pekin reaguje na pogłoskiZ jakichś powodów administracja Bidena nie oceniła polskiego rynku jako zaufanego. Sprawę stara się wyjaśnić polska ambasada, jak poinformował w Polskim Radiu Dariusz Standerski, wiceminister cyfryzacji.– Unia Europejska podejmuje dyskusję o suwerenności cyfrowej o dwadzieścia lat za późno. To powoduje, że możemy być tak kategoryzowani przez inne państwa, co nie powinno się było zdarzyć – ocenił Standerski.Decyzja USA nie podoba się Komisji Europejskiej – Mówimy tak naprawdę o niepewności. Mapa jest ustawiona na rok 2027 wstępnie, ale przyjdzie nowa administracja, może ułożyć świat zupełnie inaczej. To powoduje problemy w zamówieniach publicznych, to powoduje problemy w planowaniu nie tylko w Polsce, ale również innych częściach Europy – zaznaczył.Czytaj także: Norwegowie idą z prądem. Biją rekordy sprzedaży aut elektrycznychKomisja Europejska wyraziła zaniepokojenie przyjętymi przez władze USA środkami ograniczającymi dostęp wybranych państw członkowskich UE i ich przedsiębiorstw do amerykańskich zaawansowanych czipów do pozyskiwania tej technologii. Wspólne oświadczenie w tej sprawie wydali wiceprzewodnicząca KE Henna Virkkunen i komisarz Marosz Szefczovicz.Polska chce być liderem na rynku półprzewodników– Dla nas głównym wnioskiem powinno być to, żebyśmy wdrażali akt o półprzewodnikach. Dlatego w Ministerstwie Cyfryzacji powstaje polityka półprzewodnikowa, która będzie miała na celu przyciągać inwestorów do Polski nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, żeby te czipy były przynajmniej testowane i pakowane w Polsce – tłumaczył.Czytaj także: Utrata rynku w Europie zabolała Gazprom. Tysiące pracowników na bruk– W Polsce już dzisiaj produkowane są półprzewodniki. Naszym wyzwaniem na teraz – coraz poważniejszym – jest, żeby tę produkcję skalować, a jednocześnie przygotowywać miejsca, lokalizacje w Polsce dla większych fabryk półprzewodników dla inwestorów z innych krajów – powiedział Standerski.Ostra krytyka profesora UWPiotr Sankowski, profesor nadzwyczajny Instytutu Informatyki Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, wyjątkowo krytycznie ocenił decyzję amerykańskiej administracji na ostatnich metrach kadencji Bidena. Podał na platformie X, że importowy limit dla Polski będzie wynosił 50 tysięcy. Jak przekonywał, z pozoru ktoś może pomyśleć, że to spore liczby, ale w przypadku stworzenia superinteligencji, na co liderzy technologii AI kładą obecnie największy nacisk, to bardzo duże ograniczenie, wykluczające w rzeczywistości badania i prace w tym kierunku w Polsce.„(…) Wydźwięk tego dokumentu jest jednoznaczny – żółte kraje powinny zapomnieć o rozwoju własnej superinteligencji. A limity mają im wystarczyć tylko do zwykłych zastosowań AI, bo »ten limit zapewnia, że amerykańska technologia jest dostępna do obsługi zagranicznych rządów, dostawców usług medycznych i innych lokalnych przedsiębiorstw«. Czyli broń Boże nie powinniśmy myśleć o jakichś globalnych AI. Żałuję, że ten wpis jest tak negatywny, ale ja osobiście nie rozumiem, jak w tej całej konfiguracji geopolitycznej znaleźliśmy się w drugiej kategorii państw” – napisał Sankowski.Zobacz także: Nadchodzi nowe uderzenie w budżet Rosji. Europa reaguje