„Środowisko naukowe musi się czuć niezależne”. Polską naukę od strony instytucjonalnej oceniam bardzo negatywnie, nasz system jest całkowicie niewydolny – mówi w rozmowie z portalem TVP.Info popularyzator nauki i twórca kanału „This is it” dr Maciej Kawecki. Naukowiec wskazuje jednak, że po drugiej stronie leży ogromny potencjał, który musimy wykorzystać. – Jesteśmy w pewnym dysonansie: dystrybucja środków finansowych nie nadąża za potencjałem – podkreśla. Marcin Krężelok, portal TVP. Info: Nie ma chyba lepszego momentu na rozmowę o nauce niż moment zmiany ministra nauki. W jakim stanie dzisiaj jest polska nauka?Dr Maciej Kawecki: Trzeba oddzielić dwa tematy. Pierwszym jest polska nauka od strony instytucjonalnej. Oczywiście oceniam ją bardzo negatywnie i uważam, że nasz system jest całkowicie niewydolny. System funkcjonowania publicznych ośrodków akademickich, ale też system związany z finansowaniem nauki – mówię tutaj chociażby o NCBiR, który dysponuje największymi środkami na naukę na poziomie dziesiątek milionów złotych, a ze względu na ustawę o języku polskim nie jest w stanie przyjmować wniosków o finansowanie w innym języku niż język polski, czyli np. w języku angielskim.Co to oznacza?Przy pewnych bardzo innowacyjnych kategoriach technologii są one skazane na to, że takie wnioski są oceniane przez polskich ekspertów, a w Polsce w pewnych obszarach nie ma ekspertów. To oznacza, że są oceniane źle i dystrybucja środków publicznych odbywa się w oparciu o jakąś formę patologii w rozpatrywaniu tych wniosków. Mało tego, dochodzi fakt anonimowości ekspertów, czyli to, że wnioski oceniane są przez nie wiadomo kogo. Jeżeli startup czy uczelnia chce dowiedzieć się, kto oceniał wniosek, dostaje numer eksperta i nawet jeśli rozmawia z nim telefonicznie, to nie wie z kim rozmawia z imienia i nazwiska. Jest zerowa odpowiedzialność tego, kto ocenia takie wnioski z punktu widzenia rzetelności pracy. Takich patologii dystrybucji środków publicznych jest cała masa.ZOBACZ TAKŻE: Kontrolerzy NIK weszli też do Narodowego Centrum Badań i RozwojuDo czego to prowadzi?To doprowadza do tego, że środki są rozdrobnione, trafiają na niewłaściwe projekty, takie, które od początku nie powinny dostawać środków, bo były skazane na porażkę. Jednocześnie cała masa technologii i innowacji, która jest warta tych środków, nie może ich dostać. Do tego dochodzi cały głęboko biurokratyczny system finansowania. Wspomniał pan również o drugiej stronie, drugim temacie...Tak, obok tego wszystkiego mamy potencjał: polską fizykę kwantową. Europa jest liderem w obszarze komputerów kwantowych. Mamy całą masę bardzo istotnych projektów prowadzonych przez Piotrka Wcisłę na UMK (profesor fizyki, prowadzący badania z zakresu tzw. nowej fizyki, zajmujący się poszukiwaniami ciemnej materii – przyp. MK), Michała Parniaka na UW (doktor, lider grupy badawczej w Centrum Optycznych Technologii Kwantowych na Uniwersytecie Warszawskim) z obszaru fizyki, wdrażania procesorów kwantowych, molekuł modelu, gdzie jesteśmy liderami na świecie i takich technologii mógłbym wymienić całą masę. Jesteśmy w pewnym dysonansie: dystrybucja środków finansowych nie nadąża za potencjałem. Czy cała odpowiedzialność za problem związany z odpowiednim absorbowaniem środków na naukę leży tylko po stronie polityków, czy też środowisko naukowe nie jest tutaj całkowicie bez winy?Na pewno jest to odpowiedzialność instytucji. Polityków również. Ja bym dodał jeszcze trzeci element, czyli nas – społeczeństwo, bo politycy są lustrzanym odbiciem oczekiwań społecznych. Społeczeństwo nie oczekuje inwestycji na naukę i poziom inwestycji na naukę jest śmieszny. To jest 1 proc. PKB. Zatem po pierwsze obciążyłbym tą odpowiedzialnością nas wszystkich. Po drugie, oczywiście polityków, co pokazuje m.in. sytuacja związana z reformą PAN, Narodowego Centrum Nauki, sytuacja związana z IDEAS NCBiR i siłową zmianą zarządu, czy ogólnie funkcjonowaniem poprzedniego ministra nauki. Ta dzisiejsza decyzja jest przecież skutkiem bardzo głębokich nacisków środowiska naukowego. Za te sprawy są oczywiście odpowiedzialni politycy. Po trzecie to jest sprawa otwartości środowiska naukowego na zmianę, która jest bardzo mała, skostniałość instytucji, ich hierarchiczność. Jeśli spojrzymy na strukturę PAN to zobaczymy, że tam można zapomnieć o parytetach. Dzisiaj stan polskiej nauki wygląda tak, że kobiet na stanowiskach kierowniczych jest dużo mniej niż mężczyzn. To jest współodpowiedzialność tych trzech filarów, o których wspominam.CZYTAJ TAKŻE: Ministerstwo i PAN na kursie kolizyjnym. O co chodzi w sporze?Na co powinniśmy zwrócić uwagę chcąc coś zmienić?Moglibyśmy wymieniać dziesiątki propozycji. Ograniczę się do trzech, które są dla mnie kluczowe. Po pierwsze, należy dokonać zmiany ustawy o języku polskim i ustaw w oparciu o które działa NCBiR, pozwalając rozpatrywać wnioski w języku angielskim, dopuścić ekspertów zewnętrznych, obiektywnych i niezwiązanych z polską do grona ekspertów. Drugi obszar to jest temat związany ze stykiem współpracy ministra nauki i ministra edukacji, czyli stworzenie systemu wyłapywania polskich geniuszy.Wyłapywania geniuszy?Chodzi o szczególnie uzdolnionych uczniów. I to wyłapywanie powinno odbywać się już na poziomie szkół podstawowych. Należy zaoferować wsparcie edukacji takich geniuszy. W Stanach Zjednoczonych, gdzie mówi się, że jednostki genialne stanowią nawet do ośmiu procent społeczeństwa, uczelnie wyższe włączają się w proces, a więc taki uczeń ma dodatkowe kształcenie, kursy, spotkania z naukowcami na uczelniach wyższych. Już 12-,13-, czy 14-latkowie znacznie przewyższają zdolności uczących ich nauczycieli. Ich poziom abstrakcyjnego myślenia znacznie wykracza poza zdolności abstrakcyjnego myślenia nauczyciela matematyki. Współpraca uczelni wyższych i takie właśnie sieci to jest to, na co powinni zwrócić uwagę ci, którzy decydują o edukacji i nauki. Ja ministrem nauki nie zostałem i bym tego nie chciał, ale gdybym nim został to są rzeczy, na które bym zwrócił uwagę. Trzecią bardzo istotną rzeczą jest to, że środowisko naukowe musi się czuć niezależne, traktowane w sposób partnerski. To środowisko musi wiedzieć, że jeśli zaatakuje ministra w sposób obiektywny, to nie zostanie zwolnione, nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Niezależność i autonomia uczelni wyższych jest tutaj absolutnie kluczowa. Mam wrażenie, że ona podczas urzędowania ministra Wieczorka była nadszarpnięta. Środowisko nie czuło się wysłuchane, bezpieczne. Oczywistym jest, że wcześniejsza kadencja to była próba włączenia do nauki zagadnień światopoglądowych, a nauka nie ma światopoglądu, więc to też była jakaś forma patologii, więc nie jest dobrze od bardzo wielu lat.