„Rozmowy (nie)symetryczne” w TVP Info. – Mamy z Wojtkiem w tej chwili znak zapytania, bo nikt nam nie uwierzy, że chcemy coś zrobić zabawnego ze sobą, bo nam się dobrze pracowało, ale nie mogliśmy tego kontynuować ze względu na sytuację telewizyjną. Nie chcemy wrócić dla popularności, tylko dlatego, że bawi nas kontakt ze sobą i żarty, których bardzo duża część publiczności nie rozumiała – przyznał satyryk Krzysztof Materna w programie „Rozmowy (nie)wygodne” TVP Info. Krzysztof Materna zdradził, jak wyglądała współpraca z Wojciechem Mannem przy realizacji wspólnych programów. Razem prowadzili w TVP m.in. cykl „Gabinet lekarski” w programie satyrycznym „Za chwilę dalszy ciąg programu”, w którym Mann grał doktora, a Materna siostrę Irenę. Sceny powstawały spontanicznie. – Pisaliśmy, o co chodzi w scenie i jaka jest pointa, ale rozwijaliśmy to improwizując – przyznał Materna.Tak było też ze sceną, w której doktor dotyka siostrę Irenę i mówi, że jest „równą kobietą”. – To była improwizacja. Mogłem go zaskoczyć i stworzyć jakieś góry na sobie, ale myśmy korzystali z takiej zawodowej zasady, że komizm buduje konflikt. Wiadomo było, że siostra kocha się w doktorze, a on jej nienawidzi, ale wie, że bez niej nie jest w stanie przyjąć żadnego pacjenta, bo jest słabym doktorem i nie potrafi nawet zrobić zastrzyku. Siostra była mu niezbędna, więc się poświęcał. To był ten rodzaj konfliktu, na którym bazowaliśmy – powiedział.Czy powrócą do TVP?– Mamy z Wojtkiem w tej chwili znak zapytania, ponieważ nikt nam nie uwierzy, że chcemy coś zrobić zabawnego, bo nam się dobrze pracowało. Chcemy wrócić, dlatego że nas bawi kontakt ze sobą i pomysły, które mamy. Dają nam pewnego rodzaju wolność, której nikt nie rozumie, bo bardzo wielu naszych żartów duża część publiczności nie rozumiała – podkreślił.Dodał, że współpracując z Wojciechem Mannem czuje „wolność i zabawę”. „Woda sodowa jest zdrowa”Satyryk wyznał, że przed każdym spotkaniem z publicznością ma ogromną tremę, a ośmiela się, kiedy poczuje sympatię widowni. Już w szkole potrafił rozśmieszyć klasę i miał zaskakujące pomysły, żeby uniknąć odpytywania na chemii czy matematyce. – Przegryzałem sobie wargi i smarowałem się krwią pod nosem, żeby poprosić o możliwość wyjścia (z klasy), bo mam krwotok. Bardzo często na tych przedmiotach miałem krwotoki. To oczywiście spotykało się z zazdrością i podziwem klasy. Tak dorastałem, a potem wygrałem ogólnopolski konkurs recytatorski. Strasznie mówiłem te wybrane utwory. Jakbym dzisiaj usłyszał aktora, który tak mówi, to bym go natychmiast wyrzucił z teatru. I jak wygrałem ten konkurs, to zwariowałem – dodał.Przyznał, że woda sodowa uderzyła mu głowy, ale szybko mu przeszło, ponieważ został wyrzucony ze szkoły teatralnej. – Woda sodowa jest zdrowa w tym sensie, że potem jest klęska i to uczy pokory. To jest wielka lekcja, bardzo przydatna w naszych zawodach – podkreślił.Czytaj także: „Jestem łobuzem”. Majka Jeżowska o karierze i ulubionej muzyce„Chciałbym zagrać w golfa na Curaçao”Kilka lat temu Materna powiedział, że w polskim życiu społeczno-politycznym jest zjawisko przerzucania wstydu na niewinnych, np. za to, że wierzą nauce czy mają inne zdanie. Sytuacja zmieniła się po zmianie władzy. – Znowu się nie wstydzę. To jest łatwizna czuć się lepiej. Tak strasznie się czułem za starej władzy, że właściwie jakakolwiek zmiana na nową władzę już jest ogromnym sukcesem. Ale ja jestem z tych, którzy wiedzą, że nowa władza wymaga cierpliwości od nas, dźwigania się z tego straszliwego stanu prawnego, kulturowego. Tego się nie załatwi od razu. To wymaga od nas pogody ducha, cierpliwości, wzajemnego szacunku, miłości, a od polityków, których nie cierpię, uczciwej pracy, a nie wsiadania do limuzyn i jeżdżenia na delegacje zagraniczne – stwierdził.Przyznał, że mottem jego życia stał się wiersz brazylijskiego poety.– Mówi o tym, że życie składa się ze słodyczy, którą czerpiemy, ale w pewnym momencie patrzymy, a tych cukierków jest coraz mniej. Należy je więc szczególnie spożywać, delektując się. I to jest mój etap – stwierdził Materna.Co zostawił sobie na później?– Chciałbym bardzo zagrać w golfa na Curaçao. Tam jest najlepszy klimat na świecie i mało Polaków, którzy jadą na all inclusive. Tam bym nie musiał odmawiać Polakom spożywania alkoholu, robienia sobie zdjęć. To jest Amsterdam, tylko w innych kolorach, śródziemnomorskich – powiedział.Czytaj także: „Od śmierci Adamowicza nie rozmawialiśmy”. Jarosław Kurski szczerze o bracie