Zapytaliśmy ekspertów, czy jest szansa na poprawę. Kibice skoków narciarskich przywykli do sukcesów reprezentantów Polski. Na te przyjdzie nam czekać dużo dłużej niż w poprzednich latach. Wprawdzie Paweł Wąsek robi wiele, by gonić światową czołówkę, ale kryzys widoczny jest gołym okiem. Przed Biało-Czerwonymi kolejne tygodnie ciężkiej pracy. – Cała ekipa jest lekko zdołowana wynikami – mówi w rozmowie z portalem TVP.Info Rafał Kot. Miało być pięknie. Nie jest. Polskie skoki znów są na zakręcie. Z każdej strony słychać: „Potrzeba czasu”. A tego jest jak na lekarstwo.– Nie jest kolorowo. Nie jest też tak, jak planowaliśmy przed rozpoczęciem sezonu. Cała ekipa jest lekko zdołowana wynikami. Podobnie dziennikarze, kibice i przedstawiciele Polskiego Związku Narciarskiego. Już kilka miesięcy temu mówiłem, że w tym sezonie nie będę spodziewał się fajerwerków. Podkreśliłem, jednak, iż tegoroczny cykl będzie dużo lepszy od poprzedniego. I co? Najważniejsza impreza dopiero przed nami. Po mistrzostwach świata w Trondheim będziemy dużo mądrzejsi. Wtedy PZN powie: „Sprawdzam!” – mówił w rozmowie z portalem TVP.Info Rafał Kot, były fizjoterapeuta kadry, obecnie przedstawiciel Polskiego Związku Narciarskiego.Problemy weteranówNajlepszy z Biało-Czerwonych – Paweł Wąsek – zajmuje 13. pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Po zwycięstwie w mistrzostwach kraju w Zakopanem stał się liderem pełną gębą. Nieco gorzej prezentuje się sytuacja polskich weteranów.– Przed rozpoczęciem sezonu nikt nikomu nie robił pod górkę. Weterani mieli dopasowane obciążenia pod siebie. Zmniejszono je dla Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. Kamil Stoch założył własny zespół, na czele z Michałem Doleżalem oraz Łukaszem Kruczkiem. Niczego mu nie narzucaliśmy. Zaakceptowaliśmy decyzję, bo mamy do czynienia z wielkim mistrzem. Jestem ciekawy, jak Stoch zaprezentuje się w kolejnych występach po dłuższej przerwie i nieobecności w Pucharze Świata – zastanawiał się nasz rozmówca.Nie da się ukryć, że nie wszystkie zabiegi trenera Thomasa Thurnbichlera poszły zgodnie z planem. Kibice i eksperci widzą luki, które trzeba będzie jak najszybciej wypełnić. Chodzi przede wszystkim o pozycje skoczków na dojeździe. – Jesteśmy mądrzejsi o jedno. Wiemy, że starsi zawodnicy mają kłopot, by dostosować się do tego, co teraz trzeba prezentować na skoczni. Skoki ewoluują na bieżąco. Może przeciętni kibice tego nie dostrzegają, ale zmiany są duże i znaczące. Również w sprzęcie, czyli wiązaniach, wkładkach, butach i kombinezonach. Najszybciej, do „agresywnego” stylu skoku – niski, agresywny dojazd, przerzucenie się za progiem na narty, bardzo szybka prędkość przelotowa nad bulą, dopiero później łapanie powietrza – dostosowali się Austriacy. Najbardziej doświadczeni Polacy mają kłopot. Jadą wyżej, na progu są „za nartami”. Wyhamowują, co przekłada się na mniejszą siłę odbicia. Niestety, czasy, gdy siła dominowała na skoczni, minęły – zauważył Kot.Hurraoptymistami nie są też trenerzy śledzący na bieżąco poczynania Polaków.Jest szansa na poprawę?– Zawodnicy są za mało agresywni na dojeździe. Kluczowy jest balans. Za słabo przesuwają ciało do przodu. Do końca są w statecznej pozycji. Bez ruchu. Jeśli nie ma rozluźnionej głowy, nie ma szans na znaczną poprawę. Gołym okiem widać, że technika szwankuje. Dużo osób mówi, że skoki się zmieniają, ale przecież prawa fizyki pozostają te same. Chodzi głównie o korektę sprzętu. Za tym należy podążać i dopasować się do nowości. Jednak za dużo mówimy o nartach i kombinezonach. Za mało o wspomnianej technice – przekazał w rozmowie z TVP.Info trener Kazimierz Długopolski.Czy widać zatem jakąkolwiek szansę na poprawę? – Polacy wychodzą z najgłębszego dołka. Kryzys powoli mija. Nie da się jednak ukryć, że tak dobrze, jak było w poprzednich latach, już nie będzie. Nie czekajmy na dominację Biało-Czerwonych. Ta szybko nie nadejdzie. Mamy przed sobą mistrzostwa świata, ale tam o medalu raczej nie ma co myśleć. Tym bardziej w drużynie. Zakręcimy się w okolicach 5-6 miejsca – dodał szkoleniowiec pracujący na co dzień z młodzieżą.Znów jesteśmy najstarsiPatrząc na światową czołówkę, nasi skoczkowie wysuwają się na prowadzenie w jednej z klasyfikacji. Chodzi o... średni wiek zawodników. W tym zestawieniu nie mamy sobie równych. To jednak nie powinno cieszyć.– Mamy kolejny rok z rzędu najstarszą ekipę w cyklu PŚ. Młodsi, na czele z Pawłem Wąskiem, Jakubem Wolnym i Olkiem Zniszczołem w pełni poddali się metodom treningowym Thomasa Turnbichlera. Widać pierwsze dobre efekty. Wąsek zaczyn błyszczeć. Jest liderem kadry. Nie przesadzałbym jednak z określeniami, że to „młody Stoch”. Kilku już takich było, a potem przepadli. Ważne, by nie podważać decyzji trenera i nie mieć wątpliwości. Ciężka praca popłaci w kolejnych tygodniach i miesiącach – komentuje Kot.– To grupę tych doświadczonych trudniej przekonać do nowości. Potrzebują twardego resetu, by znów myśleć o miejscach na podium. U Żyły, pomimo wesołego nastawienia do życia przed kamerami, da się wyczuć frustrację, która kłębi się za jego medialną skorupą. Liczę, że weterani „nauczą się skakać na nowo” – dodaje nasz rozmówca.Będzie nowy trener?Gdy duże wydatki na przygotowania nie idą w parze z wynikami, obrywa się też głównemu trenerowi. PZN – póki co – roztoczył nad Thurnbichlerem parasol ochronny. Ale czy na długo?– Trener nie jest zagrożony. Dostał od nas czas. To nie chwila, by podszczypywać Thurnbichlera i otwarcie krytykować go w mediach. Temat zwolnienia i zmian w sztabie pomijamy. Jest robota do wykonania. Po sezonie przychodzi czas na weryfikację i podejmowanie kolejnych kroków – podsumował Kot.Nie zmienia to jednak faktu, iż pojawiają się już pomysły, by Austriaka zastąpić w przyszłości innym specjalistą. – Kto wie, czy Alexander Stoeckl nie przejmie sterów w kadrze. Być może w przyszłości zastąpi Thurnbichlera? Tylko głośno myślę. Na tę chwilę się przygląda i działa po swojemu. PZN musi działać. Wyciągać wnioski, wspólnie z prezesem Adamem Małyszem. Coś w skokach nie gra. Zmiany się przydadzą, bo kilka talentów już straciliśmy. Szkoda, by ten trend się utrzymywał... – zakończył Długopolski.Pozostaje zatem czekać na lepsze nastroje i wyniki. Te mogą nadejść już w kolejny weekend (18-19 stycznia). W trakcie pucharowej rywalizacji na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.Czytaj też: Wielki sukces Polki w Pucharze Świata w Scuol