Co można, a czego nie można upublicznić. Upublicznienie części dokumentów z czasów panowania Elżbiety II i księcia Filipa zaplanowano na 2026 i 2027 r., pięć lat po śmierci pary królewskiej. Ale rozpoczęły się wewnętrzne dyskusje w rządzie na temat sposobu ich przetwarzania i tego, co powinno pozostać tajne. „Akta prawdopodobnie będą zawierać zapisy wzlotów i upadków 70-letniego panowania Elżbiety II, korespondencję między rodziną królewską a urzędami rządowymi oraz relacje z zagranicznych podróży królewskich, narodzin, małżeństw, zgonów, rozwodów i innych doniosłych wydarzeń z drugiej ery elżbietańskiej” – wnioskuje dziennik „The Guardian”.Czytaj także: Dyktatorowicz szykowany do przejęcia władzy na Białorusi. „Kopia ojca”Co można, a czego nie można upublicznić?Większość dokumentów uważana za istotne z punktu widzenia historycznego jest udostępniana po 20 latach. Są wyjątki, jeśli ujawnienie może mieć wpływ na stosunki międzynarodowe czy bezpieczeństwo kraju. Własne archiwa rodziny królewskiej w Windsor nie są uznawane za dokumenty publiczne, ani nie są objęte ustawą o wolności informacji.Dokumenty dotyczące komunikacji z monarchą pozostają tajne przez pięć lat po śmierci władcy. W tym przypadku chodzi właśnie o ten pakiet. Nie wiadomo jednak, jakie dokumenty ujrzą światło dzienne. Zależy to od decyzji urzędników państwowych, do których zwrócili się członkowie Rady Doradczej ds. Krajowych Dokumentów i Archiwów.Czytaj także: Drogi bez limitów prędkości, zakaz aborcji i Dexit. Kiełbasa wyborcza dla NiemcówOznacza to, że Rada może otrzymać niepełną dokumentację, bo tak uznają urzędnicy mający do niej dostęp. Oni przeprowadzają selekcję i w jej trakcie zapobiegawczo mogą nie chcieć udostępnić za dużo, by nie narazić się na konsekwencje. Rada Ministrów ściśle współpracuje z rodziną królewską, więc decyzja o braku odtajnienia niektórych akt może być na rękę monarchii jak i rządowi.Nie chcą upubliczniać na wszelki wypadekZ tego powodu w 2018 r. na znak protestu z zasiadania w Radzie zrezygnował historyk sztuki dr Bendor Grosvenor, który uważa całą procedurę za niewłaściwą.– Biuro Rady Ministrów, to tam są ci, co reagują prewencyjnie. System rzeczywiście musi zostać zmieniony, ponieważ w radzie doradczej zasiadają ludzie, którzy naprawdę wiedzą, o czym mówią i należy im zaufać – stwierdził Grosvenor.Czytaj także: Książka o Sendlerowej wycofana z Rosji. Poszło o gwałty czerwonoarmistów– Wydaje się, że wzrasta niechęć do udostępniania jakichkolwiek historycznych dokumentów dotyczących członków rodziny królewskiej i niepokojący jest trend wycofywania dostępu do zapisów, które zostały wcześniej udostępnione – powiedziała dr Alison McClean, badaczka z Centrum Języka Akademickiego i Rozwoju na Uniwersytecie w Bristolu.– W ciągu ostatnich kilku lat Archiwum Narodowe ponownie zamknęło lub zredagowało szereg zapisów królewskich, w tym dokumenty gabinetowe dotyczące Ustawy o regencji z 1953 r. i zapisy premiera dotyczące inwestytury księcia Walii – podkreśliła.