Potrzeba wielu lat. Osiedla w dużych aglomeracjach są zasiedlane przez ludzi, którzy w sąsiedzkich stosunkach szukają czegoś w rodzaju „osiedlenia”. Ale nie mają zaufania, by poprosić np. o podwiezienie dziecka do szkoły. Na to potrzeba lat – powiedział dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS. – Nie bez powodu w dzielnicach willowych czy ekskluzywnych osiedlach mieszka wielu polityków, często z różnych opcji – zauważył dr Kulbat, psycholog społeczny.Jego zdaniem, „to jest taka naturalna selekcja, w skład której wchodzą nie tylko ceny apartamentów, lecz są różne płaszczyzny, na których można nawiązywać relacje oparte na podobieństwie poglądów, statusu, interesów, jak np. ochrona naszego luksusowego, grodzonego osiedla”.Ekspert: mieszkańcy nowych osiedli imprezują, ale nie mają jeszcze do siebie zaufaniaOdnosząc się do badania CBOS dotyczącego stosunków sąsiedzkich, Kulbat wskazał, że dziś „nie tkwimy w gospodarce niedoboru, poza tym „Żabka” albo inne stworzenie są za każdym rogiem”, więc nie ma powodu, żeby naruszać prywatność sąsiadów prosząc ich o pożyczenie soli albo cukru.Zdaniem eksperta, nowe osiedla w dużych aglomeracjach są zasiedlane przez przybyszów z prowincji, którzy w sąsiedzkich stosunkach szukają czegoś w rodzaju „osiedlenia". Spotykają się, imprezują, choć nie mają do siebie na tyle zaufania, żeby prosić się o przysługi, jak np. podwiezienie dzieci do szkoły. – Na to potrzeba lat – ocenił Kulbat.Jak zauważa ekspert, młodym ludziom łatwiej jest wysłać jakąś kwotę w zrzutkowym portalu, niż zrobić zakupy starszej sąsiadce.– Ja to zjawisko nazywam kliktywizmem – dla wielu użytkowników mediów społecznościowych, już samo komentowanie postów, wpłacanie pieniędzy za pośrednictwem linków prowadzących na strony pomocowe, czy podpisywanie petycji zamieszczanych w sieci, jest satysfakcjonującą aktywnością społeczną – zaznaczył psycholog społeczny.Czytaj też: W Niemczech przybywa bezdomnych. Duża grupa to Polacy