„Szkodliwe zaniechania”. Znali problem, ale niewiele robili. Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich przedstawiła kolejny raport. Tym razem zajęła się dezinformacją, a wnioski nie są optymistyczne. Komisja stwierdziła, że władze w ostatnich latach niewystarczająco zapobiegały rozpowszechnianiu kłamstw przez obce służby, do tego działania w tej sprawie były „nierzadko pozorowane”. „Władze państwowe posiadały informacje dotyczące osób i instytucji szerzących prorosyjską i białoruską dezinformację. Na tej podstawie niezwykle rzadko podejmowano jednak działania, a zaniechania były szkodliwe” – ogłosiła w komunikacie komisja.Specjaliści uznali między innymi, że „błędem było odstąpienie w 2016 r. od powołania Departamentu Bezpieczeństwa Cybernetycznego w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego”. "Dopiero w 2019 r. powstał Referat ds. Komunikacji Strategicznej w MSZ. Składał się zaledwie z trzech pracowników. Prowadzono działania bardzo małymi zasobami, chaotyczne i w sposób rozproszony. Natomiast większość wniosków i rekomendacji formułowanych w MSZ oddolnie pozostało do 2024 r. bez echa" – czytamy.„Niespójne i niewystarczające” działanie– Główny wniosek raportu jest taki, że wciąż państwo polskie powinno zrobić więcej w wymiarze instytucjonalnym i dla rzeczywistego przeciwdziałania dezinformacji rosyjskiej, białoruskiej, ale również każdej innej, która się pojawia w przestrzeni publicznej – przyznał przewodniczący komisji, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, gen. Jarosław Stróżyk.Przeciwdziałanie dezinformacji, jak wynika z raportu, było „niewystarczające, doraźne, niespójne, nierzadko pozorowane. Nie miało charakteru długofalowego i systemowego”.Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004-2024 jest organem pomocniczym premiera. W jej skład, oprócz przewodniczącego, wchodzi 11 specjalistów rekomendowanych przez premiera i szefów resortów.CZYTAJ TEŻ: Macierewicz mógł dopuścić się zdrady. Ruszyło śledztwo