Kolejne zwycięstwo w karierze. Staram się pozostać tą samą Olą, którą byłam – podkreślała Aleksandra Mirosław w rozmowie z tvp.info po odebraniu statuetki za zwycięstwo w 90. edycji plebiscytu organizowanego przez „Przegląd Sportowy”. Mistrzyni olimpijska we wspinaczce sportowej nie zamierza osiadać na laurach. Kolejny cel to wrześniowe mistrzostwa świata, w trakcie których również będzie faworytką do końcowego triumfu. 7 sierpnia 2024 roku polscy kibice oszaleli z radości w trakcie igrzysk olimpijskich w Paryżu. Wtedy na najwyższym stopniu podium pojawiła się Mirosław. Z Francji do kraju wracała również z rekordem świata (6.06 sekundy – przyp. red). Kilka miesięcy po tamtych wydarzeniach emocje nadal są odczuwalne.– Lepszy rok niż 2024? Oj, będzie trudno. Był to specyficzny okres z igrzyskami olimpijskimi. Wszystko kręciło się wokół występu w Paryżu. Mam jednak nadal poczucie, iż cały czas mam coś do wykonania w sporcie. Niby zdobyłam wszystkie możliwe tytuły w karierze, ale zawsze powtarzam: „tytułów nigdy dość”! Najbardziej uwielbiam uczucie, gdy jadę na zawody, jestem przygotowana i mogę pokazać, na co mnie stać. Uwielbiam startować. Uwielbiam wygrywać. Po to trenuję – przekazała Mirosław w rozmowie z tvp.info.Aleksandra Mirosław: nie da się zdobyć więcej niż olimpijskie złotoMistrzyni olimpijska przywykła do faktu, że na każdej międzynarodowej imprezie eksperci stawiają ją w roli faworytki. Takie doświadczenie pomogło jej „nie spalać się” podczas zmagań najwyższej rangi.– Czułam się bardzo dobrze z faktem, że traktowano mnie jako faworytkę w walce o złoto olimpijskie. Nie da się zdobyć więcej niż złoty krążek tej imprezy. W pewnym momencie odcięłam się od całej otoczki medialnej. Nie do końca wiedziałam, co działo się w Paryżu przez całą imprezę. Czuwał nade mną fantastyczny team. Na czele z trenerem Mateusz Mirosław (prywatnie mąż zawodniczki – przyp. red.). Dodatkowo wspierali mnie psycholog oraz menedżer. Mogłam dzięki nim funkcjonować w spokoju. To przyniosło efekty – podkreśliła.Swoje „pięć minut” w trakcie gali miał także wspomniany życiowy partner olimpijki. Odebrał on bowiem wyróżnienie dla najlepszego szkoleniowca minionych dwunastu miesięcy. – Wzruszyłam się bardziej, gdy Mateusz odbierał statuetkę dla „trenera roku”. Co ciekawe, kilka lat temu nikt nie wiedział, co to jest wspinaczka sportowa. Niewiele osób znało zasady. Teraz mam wrażenie, że w Polsce wielu wie, czym jest wspinanie. Coraz więcej osób chce tego próbować. A czy jesteśmy potęgą? Byłabym ostrożna z takimi stwierdzeniami. Musimy poczekać, by używać takich sformułowań. Na pewno jesteśmy w dobrym miejscu, jeśli chodzi o kadrę kobiet. Mamy bardzo mocny team. Zobaczymy, co przyniosą kolejne sezony – podkreśliła triumfatorka głosowania.Aleksandra Mirosław: wszystko jest możliweMirosław przez znaczną część wieczoru brylowała na czerwonym dywanie i „ściankach”. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. – Bal Mistrzów Sportu był pięknym zakończeniem cyklu pt. „igrzyska olimpijskie”. Celebrowałam tę chwilę. Chciałabym, żeby sportowcy, wywodzący się z mniej znanych dyscyplin, zrozumieli, że wszystko jest możliwe. Chcę pokazać, iż można. To, że ktoś nie był nominowany w plebiscytach albo nie znalazł się w TOP 10 tego zestawienia, nie oznacza, iż należy odpuścić, a ich osiągnięcia są mniej warte. Przecież włożyli dokładnie taką samą pracę, jak ja, do tego, żeby zdobywać nagrody. Zawsze może być pięknie – oznajmiła.Do 30-latki nadal do końca nie dociera to, co w ostatnich miesiącach działo się w jej życiu. – Nigdy przez głowę nie przeszła mi myśl, że znajdę się w miejscu, w którym jestem. Na galę przyjechałam z nastawieniem, iż zrobiłam wszystko, co mogłam. Reszta leżała w rękach kibiców. Obdarzyli mnie ogromnym zaufaniem. Pozostaje mi podziękować – przekazała. Sportsmenka zdradziła też, jak radzi sobie z narastającą presją i oczekiwaniami od kibiców i dziennikarzy. – Zawody są. Kończą się, a my wracamy do roboty. Igrzyska olimpijskie są wyjątkowe i fantastyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że to start, jak każdy inny, ale impreza inna niż wszystkie pozostałe. Takie słowa usłyszałam od psycholog na pierwszym spotkaniu. Nie chcę zwariować. Po występach w Paryżu rozpoczęłam przygotowania, jak do sezonów w poprzednich latach. Nie było taryfy ulgowej. Nowy cel to mistrzostwa świata, które zostaną przeprowadzone we wrześniu – dodała Mirosław, która znów będzie faworytką do zwycięstwa.Polka przekazała też, że nie zamierza wykorzystywać popularności w zły i nieprzemyślany sposób. – Staram się pozostać tą samą Olą, którą byłam. Nie da się jednak ukryć, że złoto olimpijskie zmieniło moje życie. Musiałam nauczyć się funkcjonować w przestrzeni publicznej. Staram się, by popularność wykorzystać w dobry sposób i zrobić coś pożytecznego. Chcę inspirować innych, w szczególności dzieci. Próbuję pokazywać, że sport jest fajny. Fajnie się ruszać – podsumowała Mirosław.A jaki był najbardziej szalony moment po wywalczeniu najcenniejszego lauru w karierze? – Powiem tak: odpoczynek w ciszy i spokoju – zakończyła z uśmiechem na twarzy.Czytaj też: Hiszpańska prasa komentuje debiut Szczęsnego. „Nie napracował się”