Białoruś „wybierze” prezydenta 26 stycznia. Już 26 stycznia na Białorusi odbędą się wybory prezydenckie. W piątek Aleksandr Łukaszenka spotkał się z przedstawicielami obwodowych komisji wyborczych i zaprosił zagraniczne media do obserwowania tego wydarzenia. – Tylko u nas żadnego show nie będzie. Nikomu nie zostanie odstrzelone ucho czy głowa – powiedział. Centralna Komisja Wyborcza zapowiedziała niedawno, że nie zamierza zapraszać na wybory zagranicznych obserwatorów. Łukaszanka nie zgadza się z tym stanowiskiem i powiedział, że będzie szansa pokazać „prawdziwą Białoruś”. Jednocześnie zaznaczył, że boi się, że zagraniczni korespondenci przyjadą na wybory „z gotową tezą”. – Uważam, że nie powinniśmy niczego odmawiać. Mogą przyjechać, mogą nie przyjeżdżać – to ich prawo. Przychodźcie, oglądajcie – zachęca Łukaszenka cytowany przez Biełsat.Białoruski dyktator wbił też szpileczkę Amerykanom, mówiąc, że „nikomu nie zostanie odstrzelone ucho czy głowa”. – Tak, u nich jest show, ale nie u nas. U nas wybory to poważna sprawa – dodał. „Więźniowie polityczni? Jacy więźniowie?”W wyborach prezydenckich na Białorusi, oprócz Łukaszenki, weźmie udział jeszcze czterech kandydatów. Żaden z nich nie reprezentuje jednak opozycji – realni opozycjoniści zostali zmuszeni do emigracji lub zesłani do kolonii karnych. Dlatego demokratyczne środowisko Białorusinów bojkotuje wybory, a państwa zachodnie zapowiedziały, że nie uznają ich wyników. Czytaj też: Orieszniki na Białorusi. Łukaszenka całkowicie uległ PutinowiObecnie w koloniach karnych na Białorusi przetrzymywanych jest ponad tysiąc więźniów, w tym polsko-białoruski dziennikarz Andrzej Poczobut. – Nie ma żadnego znęcania się. Nie ma u nas żadnych więźniów politycznych. Nie startuję w wyborach, żeby kogokolwiek uciskać – powiedział Łukaszenka.Zaraz jednak dodaje, że zachęca opozycję do powrotu na Białoruś i wzięcia udziału w wyborach. Powrót wiązałby się jednak z „uznaniem swoich win i odpokutowując je w więzieniu”. Łukaszanka piastuje funkcję prezydenta Białorusi od 1994 roku.