Dyktator chce uciszyć opozycjonistów przed „wyborami”. Reżim białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki wprowadził prawo, dzięki któremu służby będą mogły odbierać dzieci osobom krytykującym władze. Przepisy weszły w życie 1 stycznia i rozszerzają kryteria, według których dziecko można odebrać rodzinie za „niebezpieczną sytuację społeczną”. Biełsat wskazuje, że będzie to uderzało w osoby prezentujące poglądy polityczne sprzeczną z linią władz.Czytaj także: Noworoczne przemówienie Łukaszenki. Sięgnął po sowiecką narracjęStacja ocenia, że Łukaszenka chce też w ten sposób przestraszyć obywateli, by nie protestowali w czasie „wyborów” prezydenckich w styczniu. W czasie poprzednich w sierpniu 2020 doszło do masowych demonstracji, aresztowań i później fali emigracji.Reżim nie życzy sobie krytykiJak podaje Biełsat, przeciwnicy reżimu Łukaszenki mogą stracić dzieci za „rozpowszechnianie materiałów ekstremistycznych”, czyli w praktyce za interakcje z treściami opozycyjnymi w internecie, w tym na przykład polubienie w mediach społecznościowych posta organizacji czy osoby znajdującej się na liście „materiałów ekstremistycznych”. Są na niej między innymi Biełsat i nowa redaktorka naczelna telewizji Alina Kouszyk.To samo grozi za „wciągnięcie niepełnoletniego w zachowania aspołeczne”, jakim na przykład może być zabranie dziecka na protest czy też za „drobne chuligaństwo”, czyli skandowanie antyreżimowych haseł.Czytaj także: Zapory i strefa buforowa. Taki był 2024 rok na granicy z Białorusią„Po sfałszowanych przez władze Łukaszenki wyborach prezydenckich w 2020 roku na podstawie wyżej wymienionych artykułów białoruskie sądy skazały kilkadziesiąt tysięcy osób na krótkotrwały areszt i grzywnę. Nowelizacja przepisów oznacza więc dla kilkudziesięciu tysięcy rodzin ryzyko utraty dzieci – wiele z nich zmusi więc do emigracji” – czytamy.„Zainteresowanie polityką zostało porównane do występku społecznego. Takie zabiegi są celowo podejmowane przed tak zwanymi wyborami, by zwiększyć ucisk na społeczeństwo, by nikt nie ośmielił się powiedzieć czegoś przeciwko reżimowi. Największą presję odczuwają osoby posiadające rodziny, które boją się o swoje dzieci. To bardzo wrażliwa grupa” – tłumaczy w rozmowie z Biełsatem politolożka Alina Charysawa, ekspertka działu analiz i strategii Biura Swiatłany Cichanouskiej, liderki białoruskiej opozycji na uchodźstwie.