Może mieć nawet 70 lat. Gdy w sierpniu ojciec zaginionego 16-latka Krzysztofa Tymińskiego znalazł nad Wisłą ludzką czaszkę, przypuszczano, że należała ona do zmarłego dziecka. Po badaniach okazało się, że to fragment szczątków 50-letniego mężczyzny – donosi Wprost. Znalezione szczątki trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie poddano je analizie. Po badaniach okazało się, że szczątki znajdowały się w Wiśle od dłuższego czasu. „W sekcji zwłok brali udział lekarz i antropolog. Według ich wstępnej opinii czaszka należała do około 50-letniego mężczyzny i mogła znajdować się w tym miejscu od co najmniej 70 lat. Na pełną przyjdzie nam jeszcze zaczekać” – poinformował w rozmowie z mediami prok. Norbert Woliński, rzecznik prasowy warszawskiej Prokuratury Okręgowej.CZYTAJ TAKŻE: Czaszka i kości znalezione na brzegu WisłyPoszukiwania Krzysztofa DymińskiegoOjciec zaginionego 16-latka znalazł szczątku przez przypadek, biorąc udział w poszukiwaniach syna. Młodzieniec zaginął pod koniec maja ubiegłego roku na Moście Gdańskim. Ojciec nastolatka regularnie przeszukuje Wisłę przy pomocy specjalistycznego sprzętu: drona sonaru, kamery podwodnej czy łodzi zakup, których umożliwili ludzie, dzięki zbiórce pieniędzy.