Agnieszka Holland w programie „Sto pytań do…” TVP Info. Dwa lata temu na ekrany kin wszedł film Agnieszki Holland „Zielona granica”, który był inspirowany kryzysem migracyjnym na granicy Polski z Białorusią. Obraz spotkał się z ogromną krytyką ówczesnych władz PiS i prawicowych publicystów.Agnieszka Holland w programie „Sto pytań do”– To było trudne doświadczenie. Spodziewałam się ataków ze strony władz, ale nie zmasowanej i zorkiestrowanej kampanii nienawiści. Zaczęłam dostawać dużo pogróżek karalnych i stąd ochrona, bo zdecydowaliśmy się, że będę na premierze i spotkaniach z publicznością. To byli fantastyczni panowie, którym serdecznie dziękuję – powiedziała reżyserka.Dodała, że film „Zielona granica” miał bardzo dobrą frekwencję. W kinach obejrzało go 800 tys. widzów, a z innymi pokazami widownia przekroczyła milion. – Najwięcej zrobił dla nas pan prezydent. Jego kampania o świniach, co siedzą w kinie, była bardzo memiczna. To ludzi wkurzyło – przyznała. Jak reżyserka radziła sobie z hejtem?– Miałam duże wsparcie od bliskich i ludzi, których nie znałam. Poza tym wiedziałam, że zrobiliśmy coś ważnego i powiedzieliśmy o czymś, co jest trudne i bolesne. Miałam poczucie, że to mnie nie dotyka. A te pogróżki? W pewnym momencie człowiek się boi – dodała. Podkreśliła, że „widzowie chcą wyrazistego i odważnego przekazu, mówiącego o sprawach, które nas dotyczą”.Czytaj także: Michał Żebrowski: Miałem dość kłamstwa, zaboru mediów, przyjaźni z Orbanem„Wajda był mistrzem i przyjacielem”Co zawdzięcza Andrzejowi Wajdzie? Reżyser wiele uwagi poświęcił jej w swoich „Dziennikach”.– To była jedna z najważniejszych relacji dla mnie, która ciągle trwa mimo odejścia Andrzeja. Był mistrzem i przyjacielem, uczył mnie wielu rzeczy, które nie dotyczą warsztatu filmowego, chociaż pewne rzeczy podglądałam. Nauczył mnie, jak ważna jest publiczność, że film, który jej nie ma, jest tylko cieniem na ekranie. Nauczył mnie też wiecznej ciekawości dla sztuki. On miał mniejszą dla życia. Jego interesowało życie, jak już było w książce, reportażu. Strasznie dużo zrobił w życiu, był niebywale pracowity. Sztuka niepoddawania się lenistwu jest też ważną lekcją – przyznała Holland.Dodała, że Wajda walczył o nią.– W pewnym momencie zaproponował, że mnie zaadoptuje, da swoje nazwisko, żeby władze komunistyczne się ode mnie odczepiły. To była bardzo wielkoduszna z jego strony nauka, a potem przyjaźń. Starałam się odpłacić, jak mogłam. Nie kłóciliśmy się, ale też dlatego, że Andrzej nie był człowiekiem konfrontacyjnym, co widać w „Dziennikach”. O „Europie, Europie” miał bardzo złe zdanie i nigdy mi o tym nie powiedział. Nie zawsze dążył do starcia, ale kiedy już dążył, to był jak taran – dodała.Podobnie jak Wajda, Holland jest sumieniem polskiego kina. Czy jest jej z tym dobrze?– Chętnie bym dzieliła tę rolę. Nie wydaje mi się, żebym miała ambicje być tym jednym sumieniem – powiedziała. Czytaj także: Dżemy i przetwory z chwastów, czyli Małgorzata Ostrowska jakiej nie znamy