Grozi mu odsiadka. Mieszkaniec Nowego Jorku Chen Jinping przyznał przed sądem, że działał jako agent rządu Chińskiej Republiki Ludowej, kierując tajnym posterunkiem chińskiej policji. Celem było namierzanie chińskich dysydentów w USA. Grozi mu do pięciu lat więzienia. Biuro prokuratora federalnego dla okręgu wschodniego Nowego Jorku poinformowało, że 60-letni mężczyzna pracował dla Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Chin. Kiedy Chena przesłuchiwali wcześniej agenci FBI, usiłował ukryć swoją działalność.Dziennik „New York Post” podkreślił, powołując się na FBI, że nielegalny posterunek chińskiej policji utworzono w dzielnicy Chinatown na Manhattanie nie w interesie bezpieczeństwa publicznego, ale „dla realizowania nikczemnych i represyjnych celów Chin z naruszeniem suwerenności USA”.Z dokumentów sądowych wynika, że Lu pomagał funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa ChRL lokalizować chińskich dysydentów mieszkających w USA. Chen przyznał, że kiedy założył posterunek, nie poinformował prokuratora generalnego o swej działalności jako tak zwanego agenta zagranicznego, choć nakazuje to amerykańskie prawo.Agent zagraniczny działający na rzecz Chin– Świadomie zgodziłem się działać jako agent zagraniczny dla rządu obcego kraju – zeznał w środę w sądzie (za to przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia – przyp. red.). Dopiero dopytywany kilkakrotnie przez sędzię sprecyzował, że chodzi o Chiny. Chen i jego domniemany partner, 61-letni Lu Jianwang, usłyszeli zarzut otwarcia tajnej placówki na początku 2022 roku. Aresztowano ich w kwietniu 2023 roku.Prokuratorzy oskarżyli Lu między innymi o nękanie rzekomego uciekiniera z Chin, aby powrócił do kraju, oraz o pomoc w znalezieniu prodemokratycznego aktywisty w Kalifornii, co miał czynić w imieniu Komunistycznej Partii Chin.Próbowali ukryć przestępstwa„New York Post” podkreśla, że kiedy obaj podejrzani dowiedzieli się o objęciu ich śledztwem, próbowali ukryć swoje przestępstwa i zatrzeć ślady po kontaktach z przedstawicielem chińskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.BBC podaje, że tajny posterunek zajmował całe piętro w budynku nad stoiskiem z ramenem i rzeczywiście świadczył podstawowe usługi, takie jak odnawianie praw jazdy obywateli Chin. Zdaniem śledczych służył jednak przede wszystkim pomaganiu chińskim służbom w identyfikowaniu działaczy prodemokratycznych mieszkających w USA.Czytaj więcej: Niepokojące manewry chińskich okrętów. Tajwan w stanie wysokiej gotowościNa całym świecie odnotowano co najmniej 100 takich placówek w 53 krajach. Organizacje zajmujące się prawami człowieka oskarżają Pekin o wykorzystywanie ich do zastraszania i monitorowania obywateli Chin za granicą.