Odbędzie się w Polskim Radiu. 93 lata skończył Ksawery Jasieński, wybitny lektor i spiker Polskiego Radia oraz Telewizji. Z tej okazji w Studiu Polskiego Radia im. Władysława Szpilmana odbył się jego benefis. Ksawery Jasieński to jeden z najwybitniejszych polskich lektorów, zwanym „Kustoszem żywego słowa”, „Człowiekiem o aksamitnym głosie” lub – ze względu na swoją elegancję i wytworność – „Księciem lektorów”. Pracę w Polskim Radiu rozpoczął w 1953 roku, a jego głos można było usłyszeć na antenie Programu 1, ale również Programu 2 i Programu 3.– Głos pana Ksawerego zawsze był w mojej głowie, bo najpierw słuchałam filmów przyrodniczych, które czytał jako lektor. Później jeździł ze mną metrem. Tak samo chodząc po korytarzach radiowych, cały czas towarzyszył mi na jakimś etapie mojej pracy. Ten głos rzeczywiście jest charakterystyczny –opowiada Marta Kawalec, dziennikarka Polskiego Radia i autorka książki „Ten głos. Ksawery Jasieński”.Lektor z przypadku– Trudno jest pisać o głosie, ale pisanie o głosie, który miał takie przygody i tak wspaniałe życie, to już jest bardzo przyjemne wyzwanie – przyznała. Opowiedziała, że historia głosu Ksawerego Jasieńskiego była trochę przypadkowa. Znakomity lektor początkowo kształcił się w całkowicie innym kierunku. – Przypadek bardzo często rządził panem Ksawerym, bo on miał zupełnie inne poglądy na to, co będzie robił w przyszłości. Studiował wtedy ekonomię, interesował się teatrem, miał też wiele różnych zainteresowań, które mogły go zaprowadzić kompletnie w inne miejsce, gdyby nie to, że zdarzył się pewien wypadek – zdradziła Kawalec.- Będąc studentem i świętując egzaminy, bawił się w wesołym miasteczku na tyrolce. Ona urwała się, a pan Ksawery z dość dużej wysokości upadł na ziemię. Kilka tygodni musiał spędzić w szpitalu. Tam zaczął czytać pacjentom - wyjaśnia rozmówczyni Uli Kaczyńskiej. Właśnie pacjenci zmobilizowali go, żeby wziął udział w konkursie na spikera radiowego. – Powiedzieli, że albo to zrobi dobrowolnie albo z przymusu. Oczywiście to nie było tak, że robił to z przymusu, bo spodobało mu się czytanie. Lubił, kiedy w sali gromadzili się nie tylko pacjenci z całego oddziału, ale też pielęgniarki i lekarze, którzy przychodzili posłuchać, jak czyta. To był głos, który potrafił jednoczyć i zbierać wokół siebie dużo ludzi – mówiła dziennikarka.