To mogły być porachunki. Trzy osoby nie żyją, sześć jest w stanie krytycznym a 42 odniosły rany w wybuchu podczas festiwalu w Umphang prowincji Tak na północy Tajlandii. Według wstępnych ustaleń lokalnej policji, w okolicach sceny doszło do walki między dwiema grupami mężczyzn, po czym jeden z uczestników bitki, miał rzucić domowej roboty ładunek wybuchowy. Jak podaje BBC, do ataku doszło w piątek 13 grudnia tuż przed północą czasu lokalnego, na jarmarku Czerwonego Krzyża Doi Loyfa, odbywającym się corocznie w dystrykcie Umphang w północnej prowincji Tak. W festiwalu brało udział około 8-9 tys. osób. Według świadków ładunek został rzucony w tłum tańczący pod sceną. Zginęły trzy osoby, a 48 zostało rannych, w tym sześć jest w stanie krytycznym. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w ataku użyty został ładunek wybuchowy domowej roboty. Aresztowano dwóch podejrzanych, ale dotąd nie postawiono im zarzutów. Thanathip Sawangsang, rzecznik ministerstwa obrony, powiedział, że lokalna policja zgłosiła, że przed wybuchem doszło do walki między rywalizującymi grupami mężczyzn i że nie było szerszego zagrożenia dla bezpieczeństwa – napisał „The Guardian”. Premier Paetongtarn Shinawatra złożyła kondolencje rodzinom zabitych i rannych. Poinformowała też, że nakazała policji ustalenie przyczyny ataku oraz zwiększenie liczby funkcjonariuszy nadzorujących tego typu wydarzenia. Czytaj także: Wybuch w piwnym spa. Pracownica zabrana do szpitala