NATO przygląda się sytuacji w Syrii. Wojna domowa w Syrii oficjalnie trwa od 13 lat, ale ledwie kilka ostatnich dni wystarczyło, aby rebelianci zajęli cały kraj i wypędzili z niego Baszara al-Asada. Było to możliwe w dużej mierze dlatego, że wielcy sojusznicy syryjskiego dyktatora – Rosja i Iran – przestali go ostatnio wspierać. „Rosja i Iran były głównymi sojusznikami reżimu Baszara al-Asada i dzielą z nim odpowiedzialność za zbrodnie popełnione przeciwko narodowi syryjskiemu” – napisał szef NATO Mark Rutte w komentarzu przesłanym korespondentom w Brukseli. Jego zdaniem kraje te okazały się niewiarygodnymi partnerami, porzucając Asada, gdy przestał być przydatny.Koniec ponad 50-letnich rządów rodziny AsadówRutte dodał, że Kwatera Główna NATO będzie uważnie obserwować, jak przywódcy rebeliantów będą się zachowywać podczas tej zmiany. „Muszą przestrzegać praworządności, chronić cywilów i szanować mniejszości religijne” – napisał szef NATO.Syryjscy bojownicy ogłosili w niedzielę nad ranem zdobycie stolicy kraju Damaszku i zakończyli ponad 50-letnie rządy rodziny Asadów. To najnowszy etap trwającej od 2011 r. wojny domowej, w której Asad był popierany m.in. przez Rosję, Iran i libański Hezbollah, kontrolowany przez władze w Teheranie.Zobacz także: Upadek zbrodniczego reżimu Asada. Pilne zebranie Rady Bezpieczeństwa ONZZa wyzwolenie Damaszku i obalenie Asada odpowiadają jednak rebelianci dowodzeni przez grupę Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), były oddział Al-Kaidy. Na ich czele stoi były bojownik Al-Kaidy, Abu Muhamad al-Dżaulani.UE zadowolona z upadku reżimu syryjskiegoW niedzielę (8 grudnia) wiceprezydent elekt USA JD Vance, przestrzegając przed świętowaniem upadku syryjskiego reżimu, ocenił, że wielu syryjskich rebeliantów to dosłownie odnoga Państwa Islamskiego (ISIS). – Można mieć tylko nadzieję, że stali się bardziej umiarkowani – powiedział Amerykanin.Zobacz także: Amerykanie zbombardowali cele ISIS w SyriiSzefowie instytucji UE wyrazili w niedzielę zadowolenie z upadku reżimu syryjskiego. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen określiła to jako „historyczną zmianę”, która „stwarza nowe możliwości, ale nie jest pozbawiona ryzyka”.