Z ostatniej chwili. Głosowanie ws. impeachmentu prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola bardzo się przeciągnęło. Mimo wielotysięcznych demonstracji pod budynkiem parlamentu prezydent na razie zostaje w fotelu. Wniosek o odrzucono, bo zabrakło kworum. Polityk był o kilka głosów od utraty stanowiska. Jak podaje południowokoreańska agencja prasowa Yonhap, zabrakło kilku głosów, by prezydent Jun Suk Jeol stracił stanowisko. Uratował go głównie bojkot głosowania zastosowany przez jego macierzystą partię rządzącą. Głosowanie ws. impeachmentu prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola rozpoczęło się po godzinie 17 lokalnego czasu i przeciągnęło się do późnych godzin wieczornych. Wniosek złożyło główne ugrupowanie opozycyjne w tym kraju – Partia Demokratyczna (PD) przy wsparciu pomniejszych ugrupowań.Impeachment w Korei Południowej? Głosowanie ws. prezydenta Jun Suk JeolaPołudniowokoreański parlament liczy 300 miejsc, by odwołać prezydenta, potrzebna jest większość 2/3 głosów. Opozycja wspólnie ma 192 głosy, co oznacza, że do przegłosowania wniosku po jej stronie musiałoby zagłosować co najmniej ośmiu członków macierzystej partii prezydenta – rządzącej obecnie Partii Władzy Ludowej (PWL). Głosowanie ma charakter tajny, więc wyłom w dyscyplinie partyjnej mógłby pozostać bez konsekwencji dla głosujących, jednak PWL najwyraźniej się na to przygotowała, bo doszło do bojkotu głosowania – członkowie wyszli z sali.Przed tym jednak zdążyli zagłosować przeciwko przeprowadzeniu specjalnego śledztwa ws. rzekomej korupcji, jaka zarzucana jest pierwszej damie Kim Keon He. Projekt nie zdobył wymaganej większości. To kolejna próba rozstrzygnięcia tej sprawy, prezydent pierwotnie zawetował ten dokument przed kilkoma tygodniami.Przeczytaj też: Co oznacza stan wojenny w Korei Południowej? To nie pierwszyznaLider PWL zapowiadał wcześniej głosowanie przeciwko wnioskowi opozycji. Przyznał jednak, że wcześniejsze ustąpienie z urzędu prezydenta jest „nieuniknione”. W trakcie debaty trzech polityków PWL wróciło na obrady, tłumacząc, że choć partia ma swoje preferencje, „nigdy nie zabroniła głosowania za impeachmentem”. Opozycja okrzyknęła wychodzących „zdrajcami”, na stojąco powtarzano nazwiska polityków z wezwaniem do powrotu. Przed budynkiem parlamentu trwa demonstracja domagająca się usunięcia prezydenta. Szef koreańskiego parlamentu początkowo zapowiadał, że głosowanie potrwa tak długo, aż w urnie znajdzie się wymagana minimalna liczba głosów - 200. Ostatecznie jednak wniosek przepadł, bo zabrakło kworum. W ciągu przedłużającej się sesji na obrady i głosowanie wróciło tylko trzech członków PWL.Stan wojenny w Korei PołudniowejPołudniowokoreański prezydent na godziny przed głosowaniem ws. impeachmentu wygłosił krótkie orędzie do narodu. Zapewniał w nim, że decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego zrodziła się z desperacji, a na uwadze miał wyłącznie bezpieczeństwo kraju. Przeprosił za negatywne skutki swojej decyzji, zapewnił też, że podda się odpowiedzialności prawnej i politycznej. Nie zamierza jednak ustępować z własnej inicjatywy.Zobacz też: Co chaos w Korei oznacza dla Polski? Szef MON reagujeJak pisaliśmy w TVP.Info, stan wojenny w Korei Południowej obowiązywał przez ok. 6 godzin. Prezydent musiał go odwołać, gdy taką decyzję przegłosowało Zgromadzenie Narodowe. Prezydent Jun Suk Jeol, którego poparcie społeczne ostatnio oscylowało wokół 20 proc., wprowadził stan wojenny – zgodnie z jego tłumaczeniem – ze względu na zagrożenie ze strony Korei Północnej.Jego zdaniem parlamentarna większość blokowała prace rządu i prowadziła działania wspierające reżim w Pjongjangu. Wprowadzenie stanu wojennego jest szokiem dla południowokoreańskich elit i społeczeństwa. Odbierane jest jako próba utrzymania władzy przez prezydenta Jun Suk Jeola.