Prezesowi PiS puściły nerwy. Sejm uchylił w piątek immunitet Jarosławowi Kaczyńskiemu w sprawie o dwukrotne uderzenie w twarz aktywisty Zbigniewa Komosy podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej 10 października 2024 r. Za było 241 posłów, 206 przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Polityk nie odpowie jednak za zniszczenie tabliczki z wieńca, składanego przez Komosę podczas tzw. miesięcznic smoleńskich. Po decyzji parlamentu Jarosław Kaczyński był dopytywany przez dziennikarzy o swoje odczucia i to, dlaczego zareagował tak gwałtownie wobec Zbigniewa Komosy. Prezes PiS był wyraźnie zdenerwowany, co dał odczuć dziennikarce „19.30”. Dziennikarka: Czy dał się Pan ponieść emocjom? Jarosław Kaczyński: Ja po prostu zareagowałem na całkowitą bezkarność tego człowieka, poczucie, że jego nie obowiązują żadne zasady D: A Panie Prezesie czy Pana obowiązują zasady czy Pan może zrobić wszystko? JK: Każdy obywatel ma prawo do samoobrony, to był rodzaj samoobrony, to była reakcja obronna. D: Pan został zaatakowany? JK: Oczywiście! Jak by pani powiedzieli, że Pani najstarszy zawód świata uprawia to, by Pani się poczuła zaatakowana? D: Tak panu powiedziano? JK: Powiedziano w jakimś sensie coś jeszcze gorszego. D: A co powiedziano? JK: Że zorganizowałem zamordowanie 96 osób, w tym własnego brata bliźniaka. JK: … W ogóle macie czelność ze mną w ten sposób rozmawiać - szczególnie Pani. Zapamiętamy to! Redakcja „19.30” podkreśla, że żaden polityk nie ma prawa obrażać i grozić dziennikarzom, którzy mają obowiązek zadawać pytania w imieniu obywateli. Czytaj także: Kaczyński bez immunitetu, ale za wieniec nie odpowie. Sejm zdecydował