„Postawa daleka od skruchy”. Zamiast skruchy – buta. Łukasz Ż., podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, podpadł strażnikom w warszawskim areszcie. Jego wybryki zaowocowały serią wniosków o kary dyscyplinarne, które zakończyły się nałożeniem surowych sankcji – donosi Onet. W połowie listopada Łukasz Ż. – w ramach procedury ekstradycyjnej – został przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura postawiła 26-latkowi zarzuty spowodowania wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia oraz złamania zakazu prowadzenia pojazdów. Grozi mu 12 lat więzienia. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany, trafił do Aresztu Śledczego na warszawskiej Białołęce. Okazało się jednak, że mimo perspektywy wysokiej kary, postawa Łukasza Ż. była daleka od skruchy. Źródła portalu podają, że 26-latek nie tylko ignorował regulamin, ale też otwarcie wyzywał strażników więziennych, co zaowocowało w sumie aż ośmioma wnioskami o ukaranie.Bez paczek, za to z perspektywą izolatkiŁukasz Ż. miał na trzy miesiące stracić prawo otrzymywania paczek, a to nie koniec, bo grozi mu dwutygodniowy pobyt w izolatce. Kara ta jednak, według Onetu, może zostać zawieszona, jeśli w ciągu miesiąca mężczyzna „poprawi się”.Zachowanie 26-latka doprowadziło też do przeniesienia go do Zakładu Karnego w Siedlcach. Miało to przy okazji pomóc w „rozerwaniu niebezpiecznych więzi ze 'wspólnikami' z tragicznej nocy”. Służba Więzienna nie komentuje sprawy.CZYTAJ TEŻ: Nowe śledztwo w sprawie Sebastiana M. po tragicznym wypadku na A1Ponad 220 km/h na licznikuJak twierdzi prokuratura, w nocy z 14 na 15 września Łukasz Ż. doprowadził do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Volkswagen, za którego kierownicą miał siedzieć mężczyzna, najechał na tył forda, którym podróżowała 4-osobowa rodzina. Zginął 37-latek, a pasażerowie tego auta – 37-latka i dwójka dzieci w wieku 4 oraz 8 lat – odnieśli obrażenia. Ciężko ranna została też pasażerka volkswagena, partnerka Łukasza Ż.Z ustaleń śledczych wynika, że oskarżony pędził ponad 220 km na godzinę. Według prokuratury 26-latek nie miał też pełnej kontroli nad autem, bo trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swój rajd po mieście. Zarzuty również dla kolegów Ż.Łukasz Ż. nie jest jedyną osobą, dla której wypadek skończył się prokuratorskimi zarzutami. Jadący z podejrzanym trzej jego koledzy byli pijani. 22-latek miał we krwi ponad 2 promile alkoholu, 27-latek i 28-latek po ponad promilu. Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. zostali zatrzymani od razu, na miejscu wypadku. Usłyszeli oni zarzuty nieudzielenia pomocy i poplecznictwa. W sprawie został zatrzymany również Kacper K. Mężczyzna miał udostępnić volkswagena Łukaszowi Ż., a dzięki kolejnemu samochodowi – pomóc 26-latkowi w ucieczce. Poza tym Kacper K., jak stwierdziła prokuratura, nie pomógł ofiarom wypadku, usłyszał więc zarzuty nieudzielenia pomocy i poplecznictwa. Do aresztu trafił też Aleksander G., w którego mieszkaniu przebywał po wypadku Łukasz Ż. Mężczyźnie zarzuca się poplecznictwo.CZYTAJ TEŻ: Tak można stracić prawo jazdy w całej Unii Europejskiej