Rozmowa z córką i wnukiem „cesarza reportażu”. Mój ojciec był przekonany, że trzeba znajdywać pomosty, umieć się pogodzić, znaleźć wspólny język – taki, w którym możemy zgodzić się z tym, że się nie zgadzamy – mówi w rozmowie z portalem TVP. Info córka Ryszarda Kapuścińskiego Rene Maisner. – Nie ze wszystkimi i nie na wszystko musimy się zgadzać, ale musimy ze sobą rozmawiać – podkreśla. Rene Maisner od wielu lat wraz z rodziną mieszka w Kanadzie. Ale przyjechała do Warszawy na wyjątkowe wydarzenie. Oto po dziewięciu latach wraca nagroda PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego.Córkę „cesarza reportażu” spotykam na kilkanaście minut przed rozpoczęciem uroczystości przed salą Witolda Lutosławskiego w budynku Polskiego Radia. Przedstawia mi swojego syna, a po chwili siedzę na kanapie pomiędzy córką a wnukiem jednego z największych polskich dziennikarzy i pisarzy. Wspomnienia o Ryszardzie KapuścińskimPani Rene nie kryje radości z tego, że gala nagród powróciła. – Bardzo się cieszę, że w tym roku była masa zgłoszeń. Zostałam zaproszona, by być honorowym członkiem jury i się oczywiście z przyjemnością zgodziłam – mówi. – Myślę jednak, że nie jest to jedynie moja radość czy radość mojego syna, ale wielu osób i środowisk w Polsce – dodaje. Przechodzimy do spraw rodzinnych. Pytam wnuka Ryszarda Kapuścińskiego Brendana van Dusena o to, jakie ma wspomnienia związane z dziadkiem. – Dla mnie był po prostu normalnym dziadkiem. Spędzaliśmy razem wiele czasu, rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy, chodziliśmy do parku – odpowiada. Gdy pytam o to, jaki wpływ wywarł Kapuściński na jego życie, mówi: – Definitywnie osoba dziadka miała wpływ na to, że miałem w sobie pragnienie zwiedzania świata, spotykania się z różnymi ludźmi i przyglądania się warunkom, w jakich żyją. „Był po prostu moim ojcem”Gdy podobne pytanie zadaje córce pisarza, mówi, że w ostatnim czasie zajmuje się przede wszystkim dziełem ojca. Tej misji ustępuje nawet jej zamiłowanie do sztuki i pracy. – Jak tylko znajdują się nowe teksty taty, to je przekazuję wydawcom, którzy są chętni, by je opracowywać – mówi. – Mój ojciec był dla mnie po prostu ojcem, a nie reporterem – podkreśla. – Nigdy nie byłam obecna przy jego pracy reporterskiej, bo to zawsze przecież działo się poza domem. W domu był normalną osobą, taką jak my wszyscy – dodaje. Jak wskazuje, o życiu reporterskim ojca dowiadywała się i wciąż się dowiaduje z jego książek czy wywiadów, które wciąż odnajduje w internecie. TęsknotaDecyduję się na zadanie dość osobistego pytania o tęsknotę, o ból związany z rozstaniem. – Czytam książki ojca i słyszę jego głos, intonację. Po prostu słyszę, jak on mówi, bo tata pisał w taki sposób i w takim rytmie, w jakim mówił – odpowiada, po czym zastrzega, że z tego właśnie powodu nie sięga po ebooki.– Gdy czyta to ktoś inny, to ma już swoją interpretację, a ja pamiętam, jak ojciec mówił, czytał, intonował. To mi wystarcza – wyjaśnia.ZOBACZ TAKŻE: Premiera po 40 latach w szufladzie. Nowa książka Kapuścińskiego– Tęsknota zawsze pozostaje wielka. Ten żal powraca, choć z biegiem lat wydaje się mniejszy, to jednak wiele razy potrafi nas zaskoczyć – mówi. W ostatnim czasie często bywała na cmentarzu, gdzie spoczywa Ryszard Kapuściński wraz z małżonką. – Byłam bardzo mile zaskoczona tym, jak wiele zniczy zobaczyłam na grobie moich rodziców i chciałabym za pośrednictwem Telewizji Polskiej bardzo podziękować wszystkim, którzy o nich pamiętają – podkreśla. „Trzeba znajdywać pomosty”– Gdyby Pani tata dziś mógł coś poradzić na tę wojnę polsko-polską, na tę polaryzację, z jaką mamy do czynienia, to co by to było? – pytam. – Mój ojciec był przekonany, że trzeba znajdywać pomosty, umieć się pogodzić, znaleźć wspólny język – taki, w którym możemy zgodzić się z tym, że się nie zgadzamy – mówi. Jak dodaje, to, że mamy różne poglądy polityczne, nie znaczy, że mamy ze sobą nie rozmawiać czy mamy się na siebie obrażać. – Tata uważał, że trzeba znajdywać pomosty, by sporów nie zaogniać – podkreśla. – To, o czym pisał Huntington, czyli zderzenie cywilizacji, było dla ojca bardzo złym pomysłem, złą ideą, czymś, przeciwko czemu powinniśmy występować naszym codziennym postępowaniem właśnie poprzez budowanie pomostów, wspólnego języka. On wierzył, że XXI wiek będzie wiekiem wspólnego języka, porozumienia, nawiązywania kontaktów czy poznawania innych kultur – dodaje.– Także ja chciałabym zachęcić wszystkich, by rozmawiali ze sobą i różne emocje – także te polityczne – odsuwali na dalszy plan, mając świadomość, że nie musimy się ze sobą zgadzać, ale musimy ze sobą rozmawiać. Myślę, że właśnie taki byłby przekaz mojego ojca; tego się też od niego nauczyłam – konkluduje.