To dopiero początek. Jeszcze nie minął pierwszy szok po kryzysie branży motoryzacyjnej w Niemczech, a już okazuje się, że Polska ma podobny problem. To efekt spadku popytu na auta spalinowe i forsowanie samochodów elektrycznych przez Unię Europejską. Skutki widać już w danych GUS. W Polsce nie brakuje zakładów motoryzacyjnych, które są zależne od eksportu. Zmniejszająca się produkcja aut i rosnące koszty topią te fabryki. Jak donosi „Rzeczpospolita”, spadek zamówień rozkręca w nich spiralę zwolnień. Z danych GUS wynika, że zatrudnienie w polskim przemyśle motoryzacyjnym zmalało z 204 tys. osób w grudniu ubiegłego roku do 197 tys. we wrześniu 2024 r. To jednak dopiero wstęp do większych zmian, zwłaszcza u producentów części i komponentów. „Dotkną firmy skupione na pierwszym montażu. Tu zasada jest prosta: mniej produkowanych pojazdów to mniejsze zapotrzebowanie na części” – powiedział gazecie Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.Fala zwolnień już jest faktemDo końca tego roku prawie jedną trzecią załogi zwolni Magneti Marelli w Bielsku-Białej, z pracownikami zakładów w Kielcach i Tychach żegna się MA Polska, do lutego 2025 r. potrwają zwolnienia w DRÄXLMAIER w Jeleniej Górze. W listopadzie zakończyła się likwidacja fabryki silników FCA Powertrain w Bielsku-Białej, którą musiało opuścić 468 pracowników. Do końca września 179-osobową załogę zwalniała krok po kroku fabryka uszczelek SFC Solutions w Piotrkowie Trybunalskim. Jeszcze w połowie roku radykalne cięcia zapowiedziała firma Yazaki w Mikołowie, która produkuje wiązki elektryczne, a w pierwszym kwartale zamknięto fabryki autobusów Volvo we Wrocławiu i Scanii w Słupsku.CZYTAJ TEŻ: Czołowy producent aut zwolni tysiące pracownikówWydarzenia w Polsce są powiązane z coraz trudniejszą sytuacją branży w Europie. Specjaliści przyznają, że przemysł motoryzacyjny w tej części świata jest w najgłębszym kryzysie od co najmniej kilkunastu lat. W samych Niemczech większość producentów komponentów zapowiada zwolnienie od kilku do kilkunastu tysięcy osób. Głośno było między innymi o planowanych redukcjach w zakładach koncernu Volkswagen. „Elektryki” mniej złożoneOkazuje się, że winny problemów jest spadek popytu na auta spalinowe, ale nie tylko. Kłopotliwe okazuje się też dążenie do elektromobilności. Silnik elektryczny ma prostszą konstrukcję niż ten spalinowy. W autach na prąd nie ma układów wydechowych ani systemów oczyszczania spalin. To oznacza, że zakłady, które je produkują, muszą szukać innych źródeł dochodu.Co prawda w związku z produkcją aut elektrycznych w Europie miało przybyć do 2025 r. ponad 100 tys. nowych miejsc pracy, ale powstało ich zaledwie około 20 tys. Rachunek jest więc prosty: więcej miejsc pracy znika, niż powstaje.CZYTAJ TEŻ: Tesla już nie jest liderem wśród elektryków. Prześcigają ją Chińczycy