Turcja kręci nosem. W Ankarze minęła początkowa euforia z powodu zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, gdy zaczęły pojawiać się kandydatury do nowej amerykańskiej administracji – powiedziała Asli Aydintasbas z amerykańskiego think tanku Brookings Institution. Początkowo po ogłoszeniu przez Trumpa wygranej Ankara była bardzo zadowolona, bo czuła, że nie miała ciepłych relacji z administracją Joe Bidena, która trzymała Turcję na dystans – podkreśliła ekspertka. Według niej tuż po wyborach wydawało się, że prezydent Recep Tayyip Erdogan był w siódmym niebie, gdyż powrót Trumpa dał nadzieję na bardziej osobiste kontakty z amerykańskim przywódcą. Jednak teraz zaczyna krystalizować się nowa rzeczywistość, a nominacje do drugiej administracji Trumpa wskazują na „bardziej skrajnie prawicowy, chrześcijański, nacjonalistyczny gabinet oraz niezachwiane poparcie dla rządu premiera Izraela (Benjamina) Netanjahu” – kontynuowała rozmówczyni. To może wpłynąć na stosunki USA z Turcją.– Ankara miała nadzieję, że wybory sprawią, iż Turcja już nie będzie ignorowana, a Erdogan wróci na światową scenę i wrócą osobiste kontakty z prezydentem USA, tak jak to było podczas pierwszej kadencji Trumpa – dodała. Jednak wydaje się, że bez względu na to, czy relacje prezydentów będą się układać, – Turcja nie będzie miała łatwo – oceniła Aydintasbas. Kandydaci nominowani przez Trumpa do administracji w przeszłości popierali syryjskich Kurdów i politykę Netanjahu względem Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. – To są bardzo ważne sprawy dla Turcji, zwłaszcza dla prezydenta Erdogana – zaznaczyła komentatorka.Kwestia KurdówWedług Ankary wspierane przez USA kurdyjskie bojówki YPG stanowią odgałęzienie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), uznawanej na arenie międzynarodowej za organizację terrorystyczną. Władze tureckie są też jednym z najbardziej zażartych krytyków izraelskich działań w Strefie Gazy. Co więcej, według niej nowa „chrześcijańska, nacjonalistyczna” administracja nie będzie chciała przekraczać pewnych granic, jeśli chodzi o współpracę z konserwatywnym, islamskim rządem w Turcji. – Więc myślę, że początkową euforię w sprawie prezydentury Trumpa zastępuje teraz bardziej trzeźwe uświadomienie sobie, że Ankarze nadal będzie trudno – powiedziała Aydintasbas.To nie oznacza, że stosunki liderów USA i Turcji nie będą się układać, tak jak podczas poprzedniej prezydentury Trumpa. Politycy często ze sobą rozmawiali, dobrze się dogadywali, ale to nie miało prawdziwego pozytywnego wpływu na dwustronne relacje i problemy, takie jak na przykład sankcje na zakup broni czy amerykańskie wsparcie dla syryjskich Kurdów. – Wszystkie te kwestie mogą być rozwiązane podczas nowej kadencji, ale nie ma pewności, że odbędzie się to w taki sposób, który podobałby się Turcji – kontynuowała.Ekspertka uważa, że dla Ankary w czasie prezydentury Trumpa dwie sprawy będą priorytetowe: zobowiązanie się USA do wycofania sił z Syrii i odegranie przez Turcję roli gospodarza negocjacji między Ukrainą i Rosją. – Turcja będzie próbowała umiejscowić się w świecie Trumpa, ale nie wiadomo, czy jej się to uda – podsumowała ekspertka amerykańskiego think tanku.Czytaj też: Przywódcy jednomyślni. Potępili udział w wojnie z Ukrainą