Symbol podziału Europy upadł 35 lat temu. Był najbardziej wymownym symbolem zimnej wojny. 35 lat temu upadł Mur Berliński. Podczas ucieczki na Zachód zginęło co najmniej 140 osób, w tym dwóch Polaków. Od upragnionej wolności dzieliły ich zaledwie metry. Licząca ok. 156 kilometrów budowla okalała zachodnią część Berlina i zamieniła ją w trudno dostępną wyspę otoczoną NRD. Mur miał jednak nie tylko oddzielać wrogie sobie systemy polityczne, ale także powstrzymać rosnącą liczbę uciekinierów z NRD na Zachód. Do tak zwanych ofiar muru zalicza się zarówno tych, którzy zostali zastrzeleni w pasie granicznym, jak też tych, którzy zginęli podczas ucieczki w tragicznych okolicznościach. Tak jak 25-letni Polak, Franciszek Piesik – pisze „Deutsche Welle”.Tajemnicza śmierćW nocy, 15 października 1967 roku niespełna 25-letni kapitan żeglugi śródlądowej wypływa z miejscowości Bielinek w województwie zachodniopomorskim łodzią na Odrę i przedostaje się na drugą stronę rzeki, do NRD. Mimo wszczętych poszukiwań Franciszkowi Piesikowi udaje się dotrzeć w okolice Henningsdorfu położonego na północnych obrzeżach Berlina. Tutaj, wieczorem 17 października, kradnie motorówkę i wyposażony w obcęgi oraz mapę z przebiegiem granicy wypływa na kanał rzeki Haweli. Po drugiej stronie brzegu znajduje się zachodnioberlińska dzielnica Heiligensee – cel jego wyprawy.Dalszy rozwój wypadków nie jest do końca jasny. Z zamieszczonych w książce „Ofiary śmiertelne Muru Berlińskiego 1961-1989” fragmentów dokumentów wynika, że Piesika odkryły służby graniczne. Jeden z meldunków opisuje, że Polak wskoczył do wody, pozostawiając swoje rzeczy w łodzi. Według innego dokumentu Piesikowi udało się dopłynąć do cypla oddzielającego rzekę od jeziora Nieder Neuendorfer See. Cypel ten uchodzi za wyjątkowo bagnisty.Enerdowscy pogranicznicy wychodzą z założenia, że ucieczka się udała. Jednak 28 października po należącej do Berlina Zachodniego stronie akwenu odnalezione zostają zwłoki Polaka. Obdukcja wykazała, że mężczyzna utonął, a jego drogi oddechowe wypełnione były szlamem. Nie stwierdzono śladów działania osób trzecich. Ciało pochowano na cmentarzu Heiligensee w Berlinie Zachodnim. Z czasem grób został zlikwidowany.Ani żona, ani rodzice Franciszka Piesika nie zostali poinformowani o tym, że ich bliski nie żyje. Przebieg wydarzeń z 1967 roku poznali dopiero kilkadziesiąt lat później, z telewizyjnego reportażu oraz badań archiwalnych Magdaleny Dźwigały – historyczki szczecińskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Ponad cztery dekady niepewnościPonad 40 lat na informację o tym, jak zginął ich krewny, czekała także rodzina Polaka, który w 1974 roku został śmiertelnie postrzelony podczas przekraczania granicy w podzielonym Berlinie. Próba przedostania się na Zachód 38-letniego Czesława Kukuczki, strażaka spod Limanowej, miała wyjątkowo dramatyczny przebieg. Na początku marca 1974 roku porzucił niespodziewanie swoje miejsce pracy i udał się do Berlina Wschodniego.Do dziś nie wiadomo, co się z nim działo przez kolejne tygodnie, ani w jaki sposób udało mu się dotrzeć do stolicy NRD. 29 marca, w południe, Kukuczka zjawia się w budynku ambasady Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej położonej przy ulicy Unter den Linden. Żąda, aby do godziny 15:00 tego samego dnia wydano mu zgodę na wyjazd do Berlina Zachodniego. Jeśli tak się nie stanie, grozi wysadzeniem budynku ambasady przy pomocy bomby, którą rzekomo trzyma w teczce. Wystaje z niej druciana pętla, przypominająca zapalnik.Ambasada informuje telefonicznie o incydencie Stasi, czyli Ministerstwo ds. Bezpieczeństwa Państwowego. Zapada decyzja o „unieszkodliwieniu” Polaka poza budynkiem placówki dyplomatycznej. W ambasadzie zjawiają się przedstawiciele Stasi i zawożą go na przejście graniczne Friedrichsstraße. Kukuczka jest przekonany, że wszystko idzie po jego myśli: dostaje dokument uprawniający do przekroczenia granicy, a nawet 5 marek „na drogę”. Przechodzi przez wszystkie punkty kontrolne i gdy już kieruje się w stronę tunelu prowadzącego na perony, zostaje postrzelony z bliskiej odległości w plecy. Następnie zostaje przewieziony do szpitala więziennego w Berlinie-Hohenschönhausen, podlegającego Stasi. Około godziny 18:30 umiera na stole operacyjnym. W teczce, którą miał przy sobie, nie było żadnej bomby.Sprawa Kukuczki została ostatnio przypomniana za sprawą procesu, który od marca do połowy października br. toczył się przed berlińskim sądem. Na ławie oskarżonych zasiadł 80-letni były funkcjonariusz Stasi, Manfred N. Dopiero w 2016 roku w archiwum odnaleziono dokumenty, dające wskazówki co do tożsamości strzelca. Prokuratura początkowo zakładała zabójstwo, które w niemieckim prawie przedawnia się po 20 latach i umorzyła postępowanie. Naciski strony polskiej, w tym wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania przez Instytut Pamięci Narodowej, sprawiły, że sprawa została ponownie poddana ocenie. W październiku 2023 roku berlińska prokuratura wniosła akt oskarżenia Manfreda N. o morderstwo. Rok później, 14 października br., mężczyzna został skazany na 10 lat więzienia. Skazany złożył apelację, jednak wyrok okazał się sensacją. Po raz pierwszy w historii funkcjonariusz Stasi został bowiem skazany za morderstwo.Nazwisk ofiar przybywaLista ofiar Muru Berlińskiego zawiera obecnie 140 nazwisk. Podczas pracy nad projektem badawczym przywracającym zmarłym pamięć pojawiło się jednak kolejne 28 nazwisk, co do których dotąd nie odnaleziono akt. W ostatnich latach udało się dotrzeć do czterech następnych nazwisk, które przypadkowo pojawiły się w wyniku kwerendy dotyczącej innych osób. Wcześniej nie figurowały na żadnej z list zawierających nazwiska możliwych ofiar. Tak było również w przypadku Czesława Kukuczki, na którego sprawę historycy natrafili dopiero w 2015 roku. Dlatego naukowcy zakładają, że ostateczna liczba ofiar muru nie jest zamknięta.CZYTAJ TEŻ: Jeden z najważniejszych dni dla Europy. 35 lat temu runął symbol podziałów