Dwie anomalie dobre dla populizmu. Zdaniem Francisa Fukuyamy wynik wyborów w USA będzie mieć niszczące skutki dla instytucji w tym państwie. Znany amerykański politolog ocenił w „Financial Times”, że za wyborem Donalda Trumpa i populistów w Europie stoją dwa okresy anomalii w polityce liberalnej. Zwycięstwo Trumpa w wyborach wykracza znaczeniem poza poszczególne elementy jego programu i jest wyrazem zdecydowanego odrzucenia przez Amerykanów klasycznego liberalizmu, rozumianego jako „doktryna zbudowana wokół poszanowania równej godności jednostek, dzięki praworządności chroniącej ich prawa i konstytucyjnej kontroli nad państwem, posiadającym możliwość ingerowania w te prawa” - wyjaśnił Fukuyama.Dwa źródła zmian postaw społecznychTen klasyczny liberalizm przeszedł dwa okresy anomalii - po raz pierwszy, gdy zdominował go neoliberalizm, czyli doktryna nastawiona wyłącznie na wolny rynek i ograniczająca rządom możliwość chronienia tych ludzi, którzy ucierpieli na skutek zmian gospodarczych. Po raz drugi, gdy na pierwszy plan wysunęła się polityka "woke", w której troska o klasę pracującą została zastąpiona przez dbałość o prawa i sytuację węższych, wybranych grup, jak mniejszości rasowe, nowi imigranci, czy mniejszości seksualne.Czytaj także: Biden: Nie możesz kochać kraju tylko wtedy, gdy wygrywaszW rezultacie klasy pracujące poczuły się porzucone przez formacje lewicowe, a to zmieniło społeczną bazę władzy politycznej – ocenił autor. Robotnicy zaczęli głosować na prawicę. W USA na Republikanów, we Francji na Marine Le Pen, a we Włoszech na Georgię Meloni. Ślepi na zagrożenia populizmu Stało się też jasne, że większość amerykańskich wyborców z klasy pracującej nie przejmuje się tym, że polityka Trumpa może stanowić zagrożenie dla liberalnego porządku w kraju i za granicą – pisze Fukuyama.Czytaj także: Oto ród Trumpa. Biznesowo-polityczna dynastia miliardera Tymczasem zagrożenia wynikające z programu, obietnic i gróźb Trumpa trzeba traktować bardzo poważnie. Jego plany gospodarcze, czy dotyczące walki z imigracją, są niebezpieczne, również moralnie, i mogą prowadzić do konfliktów. Ale najpoważniejsze zmiany nastąpią w polityce zagranicznej. Ukraina straci najwięcej Ukraina straci na niej najwięcej, ponieważ Trump może zmusić ją do zawarcia pokoju na warunkach Rosji – ostrzegł politolog. Wielokrotnie Trump groził też wycofaniem USA z NATO, ale nie musi posunąć się tak daleko, by poważnie osłabić Sojusz. Może zignorować zobowiązania wynikające z Artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. I nie ma w Europie państwa, które byłoby w stanie zastąpić Amerykę w NATO, toteż jest bardzo wątpliwe, by kraje europejskie były w stanie „postawić się Rosji i Chinom” – stwierdził Fukuyama. Budapeszt będzie w Waszyngtonie Trump grozi też krytykującym go mediom odbieraniem licencji, chce też zmusić resort sprawiedliwości do ścigania osób, które postrzega jako przeciwników, od znanej polityczki Republikanów Liz Cheney, po byłego prezydenta Baracka Obamę – przypomniał. Czytaj także: Musk, weteran z Iraku i przeciwnik szczepień. Kto trafi do administracji Trumpa?Kandydatka Demokratów Kamala Harris ostrzegała w swej kampanii, że Trump jest faszystą. Ale Trump doprowadzi raczej do „powolnego rozpadu liberalnych instytucji, tak jak zdarzyło się to na Węgrzech, po powrocie do władzy (premiera) Viktora Orbana w 2010 roku” – podsumował Francis Fukuyama.