Elon Musk spienięży swój zakład? Biznes i polityka są ściśle powiązane. Jednak możni tego świata wpływają na wybrańców narodów w białych rękawiczkach. Tym razem najbogatszy człowiek globu poszedł na całość, z otwartą przyłbicą, będąc jednym z głównych silników kampanii Trumpa. I to Elon Musk jest przewrotnie jej największym zwycięzcą. Gdy na jaw wyszła afera Cambridge Analytica, która pomogła Donaldowi Trumpowi zdobyć pierwszą prezydenturę, Mark Zuckerberg, szef Mety (dawniej Facebooka) został zgrillowany przez Kongres na skwarek i musiał gęsto tłumaczyć się z roli tego serwisu społecznościowego w wyborach. Na gorące krzesło wzywani byli też inni magnaci technologiczni. Mark Zuckerberg i Elon Musk mają dwie zasadnicze różnice. Ten pierwszy, w porównaniu do drugiego, ma charyzmę ameby i nie porwie ludzi na barykady w żadnej sprawie. Po drugie – w przypadku poprzednich wyborów szef Facebooka winny był zaniedbań, luk w działaniach algorytmów, które dało się wykorzystać na rzecz jednej partii. Z kolei Elon Musk niczego nie zostawił przypadkowi i z premedytacją włączył się w kampanię Republikanów. Nowe media, nowa siłaMiliarder przesunął granicę i złamał dotychczasowe status quo. Odróżnił się też kontrastem od innych tego rodzaju platform społecznościowych, które stawiały na balans i wzrost międzynarodowego biznesu bardziej niż realizację wizji i przekonań swojego prezesa.Samo poparcie dla Trumpa i aktywna agitacja przez Muska nie jest niczym nielegalnym – korzysta tu z Pierwszej Poprawki do amerykańskiej konstytucji gwarantującej wolność słowa. Z tej samej wolności korzysta taki – dajmy na to – „The New York Times”, który nie kryje się z sympatiami politycznymi i którego felietoniści też agitują.Zobacz też: Media: Musk i Putin są w stałym kontakcieNatomiast gazetę o określonym profilu można kupić lub nie, media społecznościowe mają dużo większą siłę rażenia i możliwość dotarcia do szerszych grup docelowych. Udział X (dawnego Twittera) w kampanii Trumpa to już rejon mało zbadany.Śmiały zakład Muska?Gdy w 2022 r. Musk przejmował Twittera za 44 mld dol., co do dziś jest jedną z największych transakcji w branży technologicznej, wielu pukało się w głowę. Mówiono, że Musk wreszcie przestrzelił, że coś mu do reszty odbiło, że stracił nosa do biznesu. A jednak może dokonał zakładu tak śmiałego, że mało kto potrafił go sobie wyobrazić. Choć firma od przejęcia straciła 80 proc. wartości, niewykluczone, że było to jakoś wkalkulowane.W przeddzień wyborów do Kongresu w 2022 r. , niedługo po sfinalizowaniu przejęcia, Musk subtelnie wyraził poparcie dla Republikanów, zachęcając swoich odbiorców do głosowania na nich, bo ówczesny prezydent wywodzi się z Demokratów, a dla obywateli najlepiej, gdy władza jest wspólna.Przeczytaj także: Moskwa czeka do stycznia. „USA to wciąż nieprzyjacielski kraj”Od tego czasu Musk zarzeka się, że X (dawniej Twitter) jest politycznie neutralny i ceni wolność słowa ponad wszystko. To, co Musk przekazuje w swoich postach obserwującym go dwóm milionom osób, to jedno – może, bo Pierwsza Poprawka. Ale to, czy algorytmy X serwują wyborcom treści przede wszystkim prawicowe (republikańskie), a takie zarzuty się pojawiają, to już zupełnie inna bajka. Co wyświetla algorytm?Oficjalnie algorytm wyświetla użytkownikom to, co jest obecnie popularne, nawet jeśli jest kontrowersyjne lub bazuje na nieprawdzie. Dlatego tak dużo roboty mają eksperci od dezinformacji. Natomiast jeśli Musk ściśle koordynował swoje działania z Republikanami i ręcznie sterował algorytmem, co byłoby trudne, a nawet niemożliwe do udowodnienia, to postawiłoby go na granicy działania nielegalnego. Inna sprawa, że FEC (Federalna Komisja Wyborcza) ma po trzech reprezentantów z każdego obozu, stąd raczej by ugrzęzła na badaniu takiej ewentualności.Przeczytaj także: To był najlepszy dzień Tesli od ponad dekadyChoć sterowania algorytmami nikomu nie dowiedziono, „The Wall Street Journal”, a więc gazeta, której bliżej do republikańskich wartości, opublikowała swój eksperyment dowodzący, że X wyświetla użytkownikom przede wszystkim treści polityczne, czy to im się podoba czy nie. Z czasem umiarkowane poparcie Muska przerodziło się w pełną agitację i przedwyborczą jazdę bez trzymanki. W ostatnich miesiącach Musk poszedł absolutnie na całość, bez żadnych zasłon dymnych, bez patrzenia na konwenanse. Zaczął pojawiać się na wiecach Trumpa, żywiołowo skacząc przy nim na scenie i użyczając mu swojej charyzmy. To Elon Musk wygranym wyborówMusk postawił wiele na ten wyścig i wygrana Trumpa mu to osłodzi. Bowiem w pewnym sensie to on jest największym zwycięzcą tych wyborów. Dzięki bliskiej współpracy z Trumpem może liczyć na ewentualne zmiany w prawie pracy, co pozwoliłoby mu efektywniej zarządzać kosztami pracowniczymi i zrzucić z siebie męczące pozwy za zwolnienia grupowe, jak ten dotyczący odprawienia dawnej załogi Twittera.Ta „efektywność” urzeka Trumpa, który w rozmowie z Muskiem zapewniał, że imponuje mu zdolność do oszczędzania (w rozumieniu – zwalniania pracowników). Republikanin zapowiedział, że uczyni Muska doradcą prezydenckim i powoła w administracji departament odpowiedzialny za ukrócenie marnotrawienia publicznych pieniędzy. Na jednym z wieców Musk zapowiedział w tym kontekście „ścięcie” 2 bilionów dolarów z budżetu federalnego. Jak? Tego nie precyzował.Sprawdź też: Wyborcza loteria Elona Muska nielegalna? Resort sprawiedliwości ostrzegaBycie blisko Białego Domu to także dodatkowe, lukratywne kontrakty rządowe dla SpaceX – firmy Muska działającej w branży kosmicznej, która już jest głównym rozgrywającym sektora, stopniowo wypierając z niego starych wyjadaczy, jak Boeing.Wreszcie, Trump i jego poglądy to potężna dźwignia wpływu na Chiny, od których biznes Muska jest zależny. Tesla ostatnio dostaje w Chinach lanie od BYD-a, tamtejszego potentata produkcji samochodów, który kiedyś uchodził za marną, drugorzędną firmę. I bycie blisko ręki sterującej wysokością ceł na importowane z Chin produkty jest dla Elona Muska bardzo korzystne. Poparcie MuskaPoparcie to wykraczało poza spontaniczne, emocjonalne „pokazówki” wizerunkowe. Z zewnątrz wyglądało na przemyślane. Niedługo przed końcem kampanii Musk wystąpił w mocno kontrowersyjnym, promującym teorie spiskowe podcaście Joe Ragana, by skierować przekaz do młodych mężczyzn o dość wywrotowych poglądach (w pewnym uproszczeniu amerykańskich odpowiedników naszych wyborców Konfederacji), co miało stanowić kontrę dla Demokratów nawołujących do głosowania kobiety i grających tematem aborcji. Na X pisał później, że „kawaleria przybyła”, komentując w ten sposób społeczny odzew na podcast.Zobacz też: „To będzie nowy początek”. Schetyna o wyborach w USAMiliony dla Trumpa – naokołoMusk nie szczędził też pieniędzy na wspieranie kampanii Trumpa. Pośrednio wpompował w nią dziesiątki milionów dolarów. Są przepisy określające wysokość darowizn na rzecz konkretnego sztabu wyborczego czy kandydata. Jednak w przypadku tzw. Super PAC, czyli komitetów akcji politycznych na rzecz kogoś lub czegoś limity wsparcia finansowego znikają. To wciąż informacje jawne, natomiast skala takiego wsparcia może być dużo większa. Według danych finansowych do października na rzecz PAC Musk przelał 119 mln dol. Kontrowersje wzbudziła też wspierana przez niego loteria – milion dolarów dla zwycięzców wyłonionych spośród tych, którzy podpiszą petycje ws. wolności słowa i prawa posiadania broni.