Jeden z najsłynniejszych pojedynków bokserskich. 30 października 1974 r. w stolicy ówczesnego Zairu – Kinszasie – odbył się jeden z najsłynniejszych pojedynków w zawodowym boksie. Broniący tytułu mistrza świata wszechwag George Foreman zmierzył się z Muhammedem Alim. Ich walka przeszła do historii jako „bójka w dżungli” (Rumble in the Jungle). „To była jedna wielka impreza, istne szaleństwo” – wspominał walkę Alfred Mamba, który jako 15-latek oglądał z bliska jedną z najsłynniejszych walk pięściarskich w historii. Jego ojciec był jednym ze współzałożycieli krajowej federacji bokserskiej.Sponsorem pojedynku, który wyłożył znaczną część pieniędzy na nagrody (ich suma była na ówczesne czasy zawrotna i wyniosła pięć milionów dolarów), był ówczesny dyktator Zairu Mobutu Sese Seko. Sam zdecydował się jednak obejrzeć walkę w telewizji, gdyż bał się zamachu. Choć nie pojawił się na trybunach, to i tak tłum kibiców był pod stałym nadzorem żołnierzy uzbrojonych w karabiny maszynowe.Termin starcia zbiegł się z kolei z początkiem pory deszczowej, liny ringu rozciągnęły się od upału, a mata zmiękła, co mogło utrudniać ruchy lubiącego „tańczyć” w ringu Alego.Strategiczne zagranie AlegoBokserzy weszli między liny o 4 nad ranem, by widzowie w USA mogli oglądać transmisję satelitarną o najlepszej dla nich porze, w tzw. prime time. Na „stadionie 20 maja” zgromadziło się 60 tysięcy widzów.– Niektórzy modlili się przed walką, żeby Ali nie zginął. Mało kto w niego wierzył – przypomniał Bill Caplan, ówczesny rzecznik prasowy niepokonanego Foremana.Od pierwszego gongu Ali śmiało zaatakował. Zadawał silne ciosy proste. Wkrótce jednak oddał inicjatywę, oparł się o liny i pozwolił rozwinąć skrzydła rywalowi. Plan na wyczerpanie sił Foremana, o którym nie wiedział nawet trener Alego Angelo Dundee, miał przynieść rezultaty później. Będąca po stronie challengera publiczność nie rozumiała, co się dzieje i dopingowała Alego. Rozlegały się krzyki „Ali Boma Ye” – „Ali, zabij go”.Całą drugą rundę Ali „lepił się” do lin, które były bardzo luźne. Ciosy Foremana przyjmował na barki lub na rękawice. W trzeciej rundzie, mimo ponagleń trenera Dundee'ego, by więcej „tańczył” w ringu, Ali kontynuował swą taktykę walki przy linach. Foreman „obijał” Alego, a ten zaczął... drwić z przeciwnika. Krzyczał do niego: „To wszystko, na co cię stać, George? Rozczarowałeś mnie. Moja babcia bije mocniej niż ty...”.Zobacz także: Tusk o freak fightach. „Uszy mi puchną od słuchania tego”Ali rozpoczyna „taniec”Po kolejnych rundach strategia Alego stała się jasna. W upale, w wilgotnym powietrzu Foreman był coraz bardziej zmęczony, a Ali wciąż go zachęcał, by uderzał mocniej... Potem powiedział: „Teraz moja kolej, George” i zadał przeciwnikowi kilka mocnych ciosów.Wstając do kolejnej rundy Foreman wyglądał na przygnębionego. Od dawna nie musiał walczyć dłużej niż sześć minut. Natomiast Ali był przygotowany na długą i wyczerpującą walkę. W szóstej i siódmej rundzie Ali nadal przyjmował lub amortyzował ciosy Foremana, ale też już częściej i silniej uderzał. Zamaszyste ciosy Foremana stawały się desperackie...W ósmej odsłonie Ali wykorzystał sprzyjający moment, gdy Foreman zamierzał zaatakować, odbił się od lin i zadał dwa błyskawiczne ciosy proste prawą, po chwili spadł na Foremana potężny hak, a za chwilę kończący cios z prawej. Foreman padł na deski. Sędzia zaczął liczyć. Na "10" arbitra usiłował powstać... Walka jednak była skończona.Jedna z największych sensacji w historii boksu„Myślę, że to była jedna z 10 największych sensacji w historii boksu” – ocenił Ed Schuyler Jr., wieloletni dziennikarz Associated Press, który przebywał w Kinszasie, aby relacjonować walkę.Ali odzyskał tytuł po siedmiu latach, który mu odebrano za odmowę powołania na wojnę w Wietnamie, i jako pierwszy pięściarz w historii został po raz trzeci mistrzem świata wszechwag.Dla upamiętnienia 50. rocznicy słynnego pojedynku finałowe walki zakończonych niedawno mistrzostw Afryki w boksie amatorskim przeprowadzono na 80-tysięcznym Stade des Martyrs, obiekcie narodowym dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga.– Bo wszystko, co najlepsze w naszym boksie ma swój początek w „Rumble in the Jungle” – zauważył Josue Loloje, jeden z obserwatorów tych zawodów.