Mozambik na krawędzi wojny domowej. Brutalne zabójstwo prominentnych działaczy opozycji wstrząsnęło Mozambikiem. W kraju wzbiera fala niezadowolenia społecznego po niedawnych wyborach. Zabici to współpracownicy Venancio Mondlane'a, niezależnego kandydata, który otwarcie oskarżył rządzący od niemal pół wieku Front Wyzwolenia Mozambiku o fałszerstwa wyborcze. Problemów to afrykańskie państwo ma zresztą więcej, wśród nich są choćby katastrofalna susza czy dżihadystyczna rebelia. Do zabójstwa, najpewniej motywowanego politycznie, doszło w sobotę w centrum Maputo, stolicy 34-milionowego kraju, 2,5-krotnie większego od Polski, leżącego w południowo-wschodniej części Afryki. Zabitymi są prawnik Elvino Dias oraz Paulo Guambe, polityk partii Podemos i kandydat w wyborach do Zgromadzenia Republiki Mozambiku. Obydwaj byli bliski współpracownikami kandydata na prezydenta Venancio Mondlane'a.Świadkowie relacjonowali, że auto, którym jechali Dias i Guambe zostało otoczone przez inne pojazdy i ostrzelane. W kierunku opozycjonistów miano oddać około strzałów. Szef partii Podemos Albino Forquilha potwierdził w rozmowie z agencją informacyjną AFP, że obydwaj zostali zamordowani.Na filmach opublikowanych w mediach społecznościowych widać terenowe auto marki BMW, stojące pośrodku drogi z wieloma dziurami po kulach w nadwoziu. Wiadomo, że sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia i na razie śledczy nie informują, kto mógł stać za atakiem.Lokalna policja przyznała, że doszło do podwójnego zabójstwa, ale nie potwierdziła tożsamości ofiar. Przekazała natomiast, że ostrzelanym autem podróżowała także kobieta. Ranna została zabrana do szpitala. Nie podano, w jakim była stanie.Podwójne morderstwoRzecznik policji Leonel Muchina oświadczył, że ofiary przebywały wcześniej w lokalnym barze, po czym napastnicy ruszyli ich śladem. Ocenił, że zabójstwa mogły mieć związek z możliwymi napięciami między użytkownikami baru. Wszczęto dochodzenie mające wyjaśnić okoliczności podwójnego morderstwa.Opozycyjne media sugerują, że zabójstwo miało związek z niepokojami społecznymi towarzyszącymi wyborom prezydenckim i parlamentarnym. Wyniki mają zostać opublikowane 24 października i najpewniej zwycięzcą zostanie ogłoszony Front Wyzwolenia Mozambiku (Frelimo), który rządzi krajem od odzyskania niepodległości w 1975 roku. Wcześniej kraj był portugalską kolonią.Zachodni obserwatorzy potwierdzają, że wybory z 9 października nie były uczciwe i nie spełniły międzynarodowych standardów. Odnotowywane są przypadki kupowania głosów, czy tłumienia wolności mediów i działalności opozycji przez rządzącą partię Frelimo.W ubiegłym roku zamordowany w sobotę Dias oskarżał władze o fałszerstwa wyborcze również podczas ostatnich wyborów samorządowych, wygrane przez Frelimo. Grupa aktywistów społeczeństwa obywatelskiego Mais Integridade przekazała, że otrzymywał później groźby śmierci.Mais Integridade nazwała podwójne morderstwo opozycjonistów „odrażającym”. Oceniła, że to „akt zastraszenia”, który podważa zasady demokrację. Podemos oświadczyła, że zabójstwa były „kolejnym wyraźnym dowodem braku sprawiedliwości, którego wszyscy doświadczamy”. Rządząca Frelimo natomiast „zdecydowanie potępiła ten makabryczny czyn” i wezwała „wszystkie władze, aby zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby rzucić światło na tę sprawę”.Krwawo tłumione protestyTumczasem Mondlane już ogłosił swoje zwycięstwo w ostatnich wyborach, zaś na poniedziałek partia Podemos wezwała do strajku generalnego. Zagraniczne agencje zwracają uwagę, że zachodzą obawy, iż protesty mogą zostać krwawo stłumione. W przeszłości siły bezpieczeństwa Mozambiku otwierały już nie raz ogień do protestujących.Niezależnie od tego jak głosowali ludzie i czy protesty rozleją się na kraj, wydaje się przesądzone, że również i tym razem Frelimo wygra wybory zarówno parlamentarne, jak i prezydenckie. Nową głową państwa zostanie Daniel Chapo. Zastąpi Filipe Nyusiego, któremu wygasa druga kadencja.Czytaj więcej: Najbardziej skorumpowany kraj świata? Niemal połowa dochodów „rozpływa się”Utrzymany zostanie więc układ polityczno-korupcyjny, mający pewne podobieństwa z reżimem zbrodniarza Władimira Putina. Za Nyusim ciągnie się gigantyczna afera nazwana przez media „Tuna bonds”, która pogłębiła kryzys gospodarczy w kraju.Ustalono, że w latach 2013–2014 trzy państwowe spółki Ematum, Mozambique Asset Management (MAM) i Proindicus pożyczyły 622 mln dolarów od Credit Suisse i 535 mln dolarów od banku VTB, rzekomo na projekt dotyczący połowów tuńczyka i bezpieczeństwa morskiego. W 2016 roku ujawniono łącznie 2,2 miliarda dolarów „ukrytych” pożyczek, co spowodowało upadek spółki i niespłacanie zadłużenia.Milionowe łapówkiW procesach toczących się w Nowym Jorku i Londynie dowodzono, że Nyusi – wówczas minister obrony z ramienia Frelimo – był jednym z licznych urzędników, którzy otrzymali milionowe łapówki. Po wybuchu afery międzynarodowi pożyczkodawcy, w tym między innymi Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wycofali swoje wsparcie dla skorumpowanego kraju.Reżim Nyusiego był również oskarżany o używanie szwadronów śmierci do likwidowania przeciwników politycznych. Angażowano w tym czy między innymi wojsko i policję. Przez ten pryzmat podejrzenie na wykorzystanie szwadronów do zlikwidowania Diasa i Guambego wcale nie muszą być przesadzone. To jednak oznacza, że sprawcy zbrodni i zleceniodawcy najpewniej nigdy nie poniosą odpowiedzialności.Zamordyzm i korupcja nie wyczerpują listy problemów z jakimi zmaga się nieszczęsny Mozambik. Gigantycznym problemem jest też susza oraz towarzyszący jej głód, który dotyka – jak wynika z raportu organizacji humanitarnych – aż 1,3 miliona ludzi.Do tego dochodzi trwająca od przeszło siedmiu lat dżihadystyczna rebelia w najbardziej wysuniętej na północ prowincji Cabo Delgado. Po stronie rządowej walczą między innymi rosyjscy najemnicy z byłej Grupy Wagnera, co nasuwa pytanie o możliwości próby rozszerzenia wpływów Moskwy także w tym strategicznie ważnym regionie Afryki.