Lotniczy potentat na łopatkach. Niebawem minie miesiąc (dokładnie będzie to 13 października) odkąd 33 tysiące pracowników Boeinga w Oregonie i Waszyngtonie zdecydowało się na strajk, walcząc o lepsze płace. Przez ten czas nie osiągnięto nawet wstępnego porozumienia, a wartość akcji firmy spadła niemal o połowę. W środę (9.10) o dobrą wolę do obu stron sporu apelowało 20 Demokratów, w czwartek (10.10) dołączył się do tych apeli także sekretarz Departamentu Transportu USA Pete Buttigieg. – Rozwiązaniem będą takie propozycje, które zadowolą pracowników i będą zgodne z interesem firmy. Uważamy, że obie te rzeczy absolutnie można pogodzić i dojść do porozumienia – powiedział Buttigieg dziennikarzom w siedzibie departamentu.Życzenia i wiara urzędników mają się jednak nijak do rzeczywistości. Przez ten miesiąc oczekiwania obu stron nieco zbliżyły się do siebie, ale do porozumienia jest jednak bardzo daleko. Co więcej, atmosfera rozmów jest coraz gorsza, a na chwilę obecna nie toczą się one w ogóle.Zobacz także: LOT likwiduje ważne połączenie. Podano powódWszystko zaczęło się 13 września – wtedy na protest zdecydowało się 33 tysiące pracowników Boeinga zrzeszonych w związku zawodowym International Association of Machinists and Aerospace (IAM). Domagają się oni 40-procentowej podwyżki płac rozłożonej na 3 lata oraz przywrócenia zawieszonego ponad dekadę temu programu emerytalnego. Szefostwo Boeinga zgadza się na 30-procentowy wzrost płac w ciągu najbliższych 4 lat, podniesienie wpłat firmy na fundusz emerytalny (ale nie w takiej formule jak życzyliby sobie tego pracownicy) oraz na premię roczną zależną od wyników firmy.Wezmą Boeinga na przetrzymanie?Jedyne co zdołano wspólnie ustalić, to wysokość jednorazowego bonusa (6 tysięcy dolarów), którą dostałby każdy strajkujący w przypadku podpisania porozumienia. Przedstawiona przez producenta samolotów oferta, też w tej chwili jest już nieaktualna, bo jej ważność wygasła we wtorek (8.10), a była przedstawiana przez szefostwo Boeinga jako „ostateczna”. Pracodawca oskarżył również IAM o niepoważne traktowanie jego propozycji. Strajkujący w ogóle nie głosowali nawet nad propozycjami przedstawionymi przez Boeinga, bo – jak tłumaczył szef IAM Jon Holden – powszechne oczekiwania są zupełnie inne.Holden powiedział w środę, że członkowie związków zawodowych z fabryk w Oregonie i Waszyngtonie (tam głównie odbywa się strajk) są gotowi „wziąć na przetrzymanie” zarząd Boeinga.– To długoterminowe starcie i nasi członkowie to rozumieją – powiedział kilka dni temu w wywiadzie dla agencji Reutera szef IAM.Zobacz także: Boeinga mogą czekać miliardowe straty. Tym razem nie przez usterkęZarządzający IAM zdają sobie sprawę w jak trudnej sytuacji znajdują się strajkujący, dlatego uruchomili specjalny fundusz wypłacający każdemu 250 dolarów tygodniowo.Właściciele Boeinga z nożem na gardleWłaściciele Boeinga mają nóż na gardle. Agencja ratingowa S&P szacuje, że strajk będzie kosztował Boeinga ponad 1 miliard dolarów miesięcznie, wzrośnie też ryzyko utraty przez niego cenionego ratingu inwestycyjnego. Tylko w czwartek (10.10) akcje potentata z branży lotniczej straciły na wartości 1,8 procenta, a w całym 2024 roku aż 42 procent. Firma wstrzymała produkcję świetnie sprzedających się samolotów Boeing 737 MAX oraz modeli 767 i 777.Zobacz także: Kosmiczna współpraca amerykańsko-rosyjska. Sojuz dobił na ISS„Oczywiste jest, że obie strony muszą powrócić do stołu negocjacyjnego w dobrej wierze” – można przeczytać w specjalnym apelu, który 20 przedstawicieli Partii Demokratycznej skierowało do prezesa zarządu Boeinga Kelly'ego Ortberga oraz szefa IAM Jona Holdena.