Obrońca Macieja O. podważa dotychczasową wersję zdarzeń. Pojawiają się nowe fakty w sprawie wypadku na Trasie Łazienkowskiej, do którego doszło w nocy z 14 na 15 września – donosi Onet. W wyniku zderzenia dwóch samochodów śmierć poniósł wówczas 37-letni mężczyzna, a jego rodzina odniosła ciężkie obrażenia. Obrońca jednego z oskarżonych podważa dotychczasową wersję zdarzeń. Mecenas Krzysztof Dadura, reprezentujący Macieja O., który podróżował tamtej nocy wraz z Łukaszem Ż. białym volkswagenem, wyraził zdziwienie dowodami zgromadzonymi przez prokuraturę. Adwokat stwierdził, że jego klient nie mógł pomagać sprawcy wypadku w ucieczce, ani utrudniać akcji udzielania pomocy ofiarom wypadku, gdyż sam doznał obrażeń. Według tej narracji Maciej O. miał po wypadku znajdować się przy barierkach i otrzymać tam pomoc od przypadkowej kobiety.Mecenas podnosi także kwestię niewłaściwej, jego zdaniem, reakcji prokuratury, która w obliczu medialnego rozgłosu sprawy rzekomo nie przeanalizowała prawidłowo zeznań świadków. Według śledczych sprawcy oddalili się z miejsca zdarzenia, by ustalić wspólną wersję zdarzeń. Później mieli utrudniać udzielanie pomocy pasażerce volkswagena. – Maciej O. tego nie robił, bo był cały czas z boku. Wyciągnęło go z rozbitego auta dwóch przypadkowych ludzi, którzy pojawili się na miejscu – zaznacza mecenas Dadura i dodaje, że jego klient „był z boku” i „nie brał udziału” w „tych wszystkich akcjach odganiania, przebierania się, ucieczek i tych innych dziwnych sytuacji”.Zobacz także: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Przesłuchano ranne kobietyObrońca zapowiada walkę o oczyszczenie Macieja O. z zarzutów. Mężczyzna – podobnie jak pozostali zatrzymani w tej sprawie – nie przyznaje się do winy. Został oskarżony o utrudnianie śledztwa oraz nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku.