Była pierwsza dama w „Trójkącie politycznym”. We wtorek w programie „Trójkąt polityczny” Aleksandra Pawlicka i Renata Grochal gościły Jolantę Kwaśniewską. Była pierwsza dama RP została zapytana m.in.: czy jest feministką, jaką ocenę wystawiłaby Agacie Dudzie i na kogo zagłosuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Czy pierwsza dama to poważna rola, czy raczej funkcja „paprotki”, czyli kobiety, która stoi obok męża jako dekoracja. Jolanta Kwaśniewska wyjaśniła, jak widzi zadanie żony prezydenta. Była pierwsza dama o rodzinie i feminizmieNie zabrakło także tematu dotyczącego Agaty Kornhauser-Dudy. Gościni została zapytana o to, czy była zaskoczona faktem, iż żona Andrzeja Dudy przemilczała wiele kwestii w trakcie jego prezydentury. – Dziwiłam się, wtedy, gdy działy się rzeczy ważne. Wtedy, gdy nauczyciele zwracali się o pomoc. Nie wyobrażam sobie, by nie pomóc własnej grupie zawodowej. (...) Jakiej byśmy nie piastowali roli, trzeba głośno mówić słowo sprzeciwu albo wsparcia – wyjaśniła prezeska fundacji Porozumienie Bez Barier.Czy Jolanta Kwaśniewska żałuje, że nie jest... babcią? – Troszkę żałuję. Chciałabym być babcią. Byłabym babcią „po bandzie”! – mówiła uśmiechnięta.Czy ma jakkolwiek za złe córce Aleksandrze, że ta nie chce mieć dzieci?Ślub kościelny nie dla Kwaśniewskich Była pierwsza dama rozwinęła także wątek feminizmu. – Chodzi o równe prawa, równe obowiązki pomiędzy kobietami i mężczyznami. Zawsze ważne było dla mnie wspieranie kobiet. (...) Coraz lepiej wygląda równa płaca, za równą pracę.Dziennikarki zagaiły też temat dotyczący ślubu byłej pary prezydenckiej w kaplicy. Czy w ogóle do niego doszło? – Osobą, która wzięła ślub w kaplicy był Ryszard Kalisz. W tym ślubie braliśmy udział. Mój mąż Aleksander był przeciwny ślubowi kościelnemu od początku do końca. Nawet nie chciał wziąć udziału w ślubie, w którym byłby osobą uczestniczącą – oznajmiła.Na koniec pojawiło się pytanie o to, czy Kwaśniewska widzi już duety, które mogłyby tworzyć kolejną parę prezydencją.Czytaj także: Lewica ma kandydata na prezydenta. „Padło tylko jedno nazwisko”