Ostatnia prosta. Mateusz Waligóra próbuje okrążyć Polskę na rowerze elektrycznym. To ponad 3500 km, które powinien pokonać w ciągu 40 dni. Po pięciu tygodniach na liczniku ma już prawie 3000 km. – Przez ten czas lepiej poznałem świat rowerów elektrycznych. Wiele rzeczy mi się podoba, do niektórych mam uwagi. Drążę temat dalej, bo nie jest oczywisty – mówi podróżnik. We wrześniu 2024 roku kontynuując projekt wyjątkowych wypraw przez Polskę, Waligóra po raz kolejny wyruszył w drogę, rozpoczynając nowy rozdział opowieści o charakterze edukacyjno-ekologicznym: #RE:CYCLING!. – Chcę zwrócić uwagę Polaków na problem związany elektroodpadami – deklaruje.W ciągu około 40 dni przejedzie na rowerze elektrycznym Koga E-World Traveller ponad 3500 kilometrów dookoła Polski. Waligóra rozpoczął podróż 1 września w Kluczach na Pustyni Błędowskiej w trakcie wydarzenia Małopolska Tour. Następnie ruszył w stronę trójstyku granic Polski, Czech i Słowacji do miejsca, w którym w 2020 roku rozpoczynał marsz wzdłuż Wisły.Potem droga poprowadziła go przez Podhale, Tatry, Pieniny i Beskidy, Bieszczady i Pogórze Przemyskie. I dalej – Podlasie, Suwalszczyznę, Mazury, a następnie wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego, gdzie poruszał się po trasie rowerowej R10. Potem Waligóra odbił na południe i poruszał się wzdłuż Odry. Akurat w chwili, gdy fala powodziowa, która zniszczyła miasta na południu Polski, rozlewała się coraz bardziej na północy.Waligóra o powodzi: Nie wyciągamy wniosków– Kolejna powódź, zalane miejscowości, chociaż były i tamy, i wały. Tama pękła, wały przelało. A nam się wydaje, że postawimy zbiornik retencyjny i będzie z głowy. Taki zbiornik jest w Nysie i regularnie wszyscy drżą, kiedy wody w rzekach robi się więcej. Nie zapewnia nam bezpieczeństwa – opowiada Waligóra. – Nie traktujemy natury jako części świata, w której żyjemy, tylko jak coś, nad czym możemy panować. Ta pycha zawsze nas gubi, zupełnie jakbyśmy nie wyciągali wniosków – ocenia.W mediach społecznościowych podróżnik zamieścił informację o tym, że NFOŚiGW planuje dopłaty do rowerów elektrycznych. Kwota – do 50 proc. i nie wiecej niż 5 tys. zł w przypadku rowerów elektrycznych i nie więcej niż 9 tys. zł w przy-padku elektrycznych rowerów cargo i wózków rowerowych. Waligóra zastanawia się, czy to dobry pomysł.– Jeśli dzięki temu ludzie zostawią samochody i przesiądą się na elektryki, to pewnie dobry. Ale kiedy rozmawiam z osobami z branży rowerowej, to wcale nie są przekonani – opowiada podróżnik. – Obawiają się, że w tym kraju dawanie czegoś za darmo nie jest dobrym pomysłem – rowery elektryczne są drogie, więc ludzi, którzy by ich naprawdę potrzebowali i tak nie będzie na nie stać. Chyba że kupią najtańsze modele na rynku, a te z kolei długo im nie posłużą, i co, pójdą do kosza? Czy napędzanie gospodarki przez sprzedaż kiepskich rowerów nie będzie problemem dla środowiska? To trudna dyskusja, ale trzeba ją podjąć – przyznaje.To kolejna z jego podróży przez Polskę. W ostatnich latach przebył pieszo ponad 3200 km wzdłuż Wisły, Odry i Bałtyku, a także wszystkimi szlakami Tatr. Nie zaprzestał też ekspedycji w miejsca trudno dostępne – zdobył biegun południowy oraz dotarł na szczyt Mount Everestu z poziomu morza. Jako pierwszy człowiek w historii przeszedł też samotnie największą pustynie Azji – mongolską Gobi. Na nartach pokonał natomiast Grenlandię.