Obywatele obawiają się elektrowni oraz tego, kto ją zbuduje. Kraj wytwarza prąd głównie z węgla, ale jego instalacje są przestarzałe i jest zmuszony importować go z Rosji. W niedzielę obywatele Kazachstanu głosują w referendum, w którym zdecydują, czy chcą budowy pierwszej elektrowni jądrowej. W tle są obawy o to, kto ją zbuduje. Podejrzewa się, że ta decyzja już zapadła za zamkniętymi drzwiami. Referendum to pomysł Kasyma Żomara Tokajewa, kazachskiego prezydenta. Obywatele mają zdecydować, czy chcą budowy pierwszej w kraju elektrowni jądrowej.Referendum w Kazachstanie – budowa pierwszej elektrowni jądrowejJuż sam w sobie temat potrafi być polaryzujący. Dla Kazachów jest taki w dwójnasób. Obywatele wciąż mają w pamięci ostatnie dekady. To właśnie w tym państwie, na poligonie nuklearnym Semipałatyńsk, w latach 1949 do 1991 Związek Radziecki detonował ładunki atomowe. Tu Sowieci odpalili 60 proc. wszystkich swoich atomowych prób, nie licząc się z miejscową ludnością. Szacuje się, że testy te dotknęły 1,5 mln osób. Również dziesiątki tysięcy Kazachów musiało wziąć udział w operacji oczyszczania po katastrofie elektrowni w Czarnobylu. W obu przypadkach zapłacili zdrowiem wysoką cenę.Kreml będzie kontrolować tę elektrownię przez 100 lat. „Największy problem NATO”Wreszcie, jak pisze Reuters, budowa elektrowni jądrowej to jedno. Pytanie, kto miałby ją zbudować. Obywatele obawiają się, że jeśli pomysł przejdzie, główne skrzypce będzie grał rosyjski Rosatom. „Doszedłem do wniosku, że decyzja o budowie elektrowni jądrowej, i to we współpracy z rosyjską państwową firmą jądrową Rosatom, została już podjęta w biurze Tokajewa, a obywatele Kazachstanu są zapraszani do lokali wyborczych jako »notariusze«, aby uwierzytelnić tę decyzję swoimi głosami” – napisał popularny w kraju bloger Vadim Boreiko.Prezydent Tokajew nie chce rozpamiętywaniaW Turcji zapadła decyzja o budowie elektrowni jądrowej w Akkuyu. Pomysł promowano jako konieczny do energetycznego uniezależnienia się od Rosji. Umowę realizował rosyjski Rosatom, w dodatku wziął na siebie finansowanie i obsługę, co oznacza, że przez najbliższe stulecie – 60 lat eksploatacji i 40 wygaszania – Turcja będzie związana z Rosją.Kraje nie odważyły się wprowadzić sankcji na ten zasób. Rosja wciąż zarabia fortunę„Nie należy zawsze patrzeć wstecz, pamiętać o złych rzeczach i narzekać. Musimy iść naprzód i być optymistami, w przeciwnym razie przegramy w globalnym wyścigu do postępu” – napisał Tokajew w oświadczeniu.Prezydent Tokajew, promując tę ideę, zapewniał, że kraj nie może pozostać na uboczu rozwoju i powinien wykorzystać swoje przewagi. Kazachstan jest jednym z największych na świecie wydobywców uranu, jednak brakuje mu infrastruktury do wzbogacania go, by mógł zostać użyty w roli paliwa w elektrowni nuklearnej. Bogate złoża, duże wpływyJak pisaliśmy w TVP.Info, Rosja przejmuje udziały w Kazatompromie – największym wydobywcy Uranu na świecie. Kazatomprom, jako firma strategiczna, jest spółką skarbu państwa – Kazachstan kontroluje 75 proc. udziałów. Jednak że rosną powiązania biznesowe firmy i jej spółek zależnych z Rosatomem i jego pochodnymi. Rosatom ma udziały w 5 z 14 złóż, w jakich wydobywa Kazatomprom. Jak pisze gazeta, 20 proc. tego, co wydobędzie Kazachstan, przejmuje Rosja. W Kazachstanie panuje zgoda co do tego, że system energetyczny jest przestarzały, nie spełnia potrzeb 20-milionowego kraju, który musi importować prąd z Rosji, a w dodatku oparty jest na zanieczyszczającym środowisko węglu. Wspierany jest hydroelektrowniami i rosnącymi źródłami odnawialnymi, to wciąż jednak za mało. Krytycy pomysłu twierdzą, że ten sam efekt da się osiągnąć elektrowniami gazowym – Kazachstan dysponuje sporymi złożami gazu ziemnego.