Krzysztof Jurgiel w wywiadzie dla portalu tvp.info Były polityk Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Jurgiel zdecydował się opowiedzieć, jak wyglądały kulisy utraty władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego na Podlasiu. Winą za błędy obarcza czołowych polityków: Jacka Sasina i Karola Karskiego. W rozmowie z portalem tvp.info Jurgiel mówi o swoich partyjnych kolegach i planach na przyszłość. W maju tego roku Krzysztof Jurgiel został zawieszony w prawach członka PiS, co miało być karą za utratę przez partię władzy w podlaskim sejmiku. Stało się tak, gdy dwóch radnych zdecydowało się przej do konkurencyjne koalicji KO-PSL. Niedługo potem Jurgiel zrezygnował z członkostwa w PiS.Beata Czuma: Dlaczego zdecydował się pan opisać historię swojego zawieszenia w partii?Krzysztof Jurgiel: Spotykam się z posłami, mieszkańcami, wyborcami, którzy stwierdzili, że dobrze byłoby, abym opowiedział swoją historię, ponieważ był duży szum medialny wokół tej sprawy. Chciałem pokazać, jaka jest prawda, co potwierdza zresztą wielu wyborców i członków partii.Jakie błędy popełnił PiS na Podlasiu? Czy Nowogrodzka nie rozumie specyfiki tego regionu?Trudno mi powiedzieć, jaki jest cel Nowogrodzkiej. Natomiast dało się zauważyć, że osoby ze mną związane były i są nadal traktowane tak, żeby wyeliminować je z partii. Widać to po działaniach pana Jacka Sasina, którego przeniesiono z Lubelszczyzny. Postanowił na Podlasiu zrobić swoje księstwo.Dlaczego Jacek Sasin został oddelegowany na Podlasie?Byłem szefem PiS na Podlasiu od 2019 roku. Kiedy wyłaniano kandydatów do wyborów europarlamentarnych, zarząd okręgowy jednoznacznie stwierdził, że to ja powinienem być na pierwszym miejscu na liście. To zdenerwowało Karola Karskiego. Powiedział nawet do mnie: „zapłacisz za to”. A ja nie należę do ludzi, którzy biegają do prezesa na skargę.Potem działacze Porozumienia doprowadzili do tego, że został wybrany szef sejmiku z Platformy. Nie wiem, kto za tym stał, ale wiem, że to były osoby, które chciały mnie wyeliminować. Wtedy była jeszcze miłość między Porozumieniem a PiS. Tak doprowadzono do tego, że szefem został (Dariusz - red.) Piątkowski, który marszałka zdjął z szefa struktur miejskich i to prezesowi już się nie spodobało. Wtedy skierował tutaj Sasina, najpierw na koordynatora, który miał zrobić swoje porządki. Odbiło się to w pierwszej kolejności na mnie i częściowo na ludziach, którzy u mnie pracowali. Skąd ten atak na pana? W mojej ocenie osoby takie jak ja, który przez 35 lat pracy w partii nie miał żadnej afery, zawsze przestrzegałem prawa, nie do końca są potrzebne. Myślę, że to był jeden z powodów. Czytaj także: Rewolucja na Lewicy? „Każda zmiana byłaby lepsza”Dlaczego Jarosław Kaczyński pozwala na takie traktowanie swoich wieloletnich współpracowników?Przez 35 lat żadnych donosów lokalnych nie kierowałem, bo uważam, że po to jest szef okręgowy, żeby rozwiązywać problemy. Najprawdopodobniej prezes miał ambicję, żeby wprowadzić Karskiego za wszelką cenę do europarlamentu. Tymczasem (Adam - red.) Andruszkiewicz, którego znam i z którym współpracuję, poprosił mnie mnie o wsparcie na konferencji prasowej, więc powiedziałem, że jest merytoryczny, kompetentny i warto na niego oddać głos. I to pewnie zdenerwowało Karskiego. Dwa dni później było w Dąbrowie spotkanie, na którym nie byłem. I tam Karski, tak mówią mi ludzie, powiedział, że trzeba Jurgiela zawiesić, aby nie mieszał. Andruszkiewicz dostał polecenie wycofania ze stron internetowych mojego nazwiska. Szkoda, bo mógłby zdobyć więcej głosów i zostać posłem do PE. A Karski został oceniony przez wyborców po 10 latach. Kiedyś miał 17 tysięcy głosów, a teraz dostał trzy tysiące, będąc w każdej wsi na zdjęciu z panem prezesem. To pokazało, jak ludzie oceniają dziesięcioletnią działalność pana Karskiego. Nie ma pan żalu do prezesa PiS?Nie, żalu nie mam. Miałem różne zdanie co do niektórych sytuacji w PiS, ale miałem też możliwość realizacji programów, które opracowywałem, na przykład program dla Białegostoku jako prezydent miasta czy strategia rozwoju województwa podlaskiego jako przewodniczący sejmiku. Mogłem wyrażać swoje zdanie, opinie, a to jest dla polityka najważniejsze. Ostatnio pracowałem jako minister rolnictwa. Jest to szkoda dla organizacji, że dokonano przewrotu i przyszedł (Krzysztof - red.) Ardanowski, który zaniechał większości działań mogących doprowadzić do lepszej sytuacji w rolnictwie. Dlaczego zdecydował się pan na tak radykalny krok jak odejście z PiS?Odszedłem z PiS, ponieważ pewnie próbowaliby mnie dalej poniżać, jakbym nie odszedł. Nie mogę sobie na to pozwolić. Uważam, że jeśli prezes miał jakieś zastrzeżenia, to zarząd okręgowy mógłby przygotować, jak to bywa w normalnej organizacji, raport z tego zajścia. A tu bez raportu zostałem zawieszony i Karski jeszcze straszy w gazetach, że coś zrobiłem. Większość działaczy i ludzi, którzy mnie znają w województwie nie wierzy, że ja mogłem coś takiego zrobić po 35. latach pracy w organizacji. Nigdy bym osób w formacji nie postawił w takiej sytuacji, żeby współpracować z Platformą czy PSL. Jakie ma pan plany na przyszłość?Na razie widząc, że w Polsce potrzebna jest jedność, ale nie ma z kim tej jedności budować, czekam na rozwój wypadków. Będę działał w różnego rodzaju środowiskach, które chcą ze mną rozmawiać o tematach merytorycznych, ale nie z organizacją polityczną. Zobaczymy, jak będzie się to rozgrywało. Jak będą wybory prezydenckie, będę się zastanawiał, którego kandydata wspierać. Opracowałem program rolny dla pana prezydenta Dudy, który został podpisany w 2015 roku Wysokiem Mazowieckiem i on powinien być realizowany. Będę chciał któremuś kandydatowi przedstawić ten program i jeżeli on przynajmniej w części będzie przyjęty, to będzie to jakiś dorobek dla naszego kraju. Czytaj także: Jurgiel zamierza pozwać Kaczyńskiego. „Czuję się pomówiony”