Trwają zbiory. Jesień to czas zbiorów bimi, bo sezon powoli się kończy. – Musimy zebrać prawidłową jakość, czyli odpowiednia długość, waga produktu. Każda jedna osoba, musi zobaczy co zebrać, a co zostawić. Ten produkt szybko kwitnie. Trzeba podjąć decyzję: albo to zostawiam, albo zrywam, albo zostawiam, żeby nie zakwitło – wyjaśnia Rafał Wojtek, kierownik ds. produktu grupy producentów warzyw z Cieślina.Producenci są zmuszeni do poszukiwania ciągle nowości. Między innymi z powodu zmiany klimatu, ale też zmieniających się trendów kulinarnych. – Wymagania, tak jak każda roślina, są duże. Nie może być za bardzo gorąco. Brokuł tradycyjny przestał sobie radzić, powstawały różnego rodzaju problemy jakościowe, a bimi udawało nam się produkować – tłumaczy Marcin Dymowski, prezes Grupy Producentów Agros.Bimi - coraz większy areał uprawBimi cieszy się rosnącym powodzeniem w Polsce i za granicą. Grupa producentów zaczynała od niewielkiego areału kilku hektarów. Dzisiaj ta powierzchnia wzrosła dziesięciokrotnie. – Zazwyczaj to są osoby od 20 do 40 lat, które poszukują nowych trendów, choćby na imprezy i kolacje, aby zaimponować rodzinie koleżankom kolegom – zauważa Nikodem Strychalski, dyrektor ds. rozwoju i marketingu Agros.Bimi powstało w Japonii ponad 30 lat temu, poprzez skrzyżowanie chińskiej kapusty z brokułem. Uprawia je się również między innymi w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy Kenii. Oprócz wyjątkowego smaku zawiera witaminy A i C, wapń, kwas foliowy, żelazo i cynk.Czytaj więcej: Sejm: Pasze GMO zostają