Zmarł 20 lat temu. Jego cięty dowcip i niepowtarzalny styl sprawiały, że każda recenzja była ucztą dla czytelników. Mimo niekonwencjonalnej powierzchowności i manier, stał się prawdziwym geniuszem medialnym. Zmarł 20 lat temu, pozostawiając ogromną pustkę w świecie kultury i sztuki. Zygmunt Kałużyński urodził się 11 grudnia 1918 roku w Lublinie. W młodym wieku stracił rodziców i wychowywał go wuj. Uczęszczał do gimnazjum im. Stefana Batorego w Lublinie, gdzie wyróżniał się dowcipem i inteligencją. Rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim oraz reżyserię w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej, ale jego edukację przerwała II wojna światowa.Podczas wojny przebywał w Lublinie, pracując w kancelarii wuja. Po wojnie kontynuował naukę w Łodzi, ale zrezygnował z kariery reżysera. W 1949 roku wyjechał z żoną Julią Hartwig do Paryża, gdzie pisał dla polonijnych wydawnictw. Wojna i kariera dziennikarska Kałużyński rozpoczął swoją dziennikarską przygodę w 1944 roku, kiedy to zaczął pisać dla czasopisma „Wieś” oraz tygodnika „Odrodzenie”. Jego recenzje pierwszych powojennych spektakli w lubelskim Teatrze Miejskim szybko zyskały uznanie. Następnie jego teksty pojawiały się w „Zielonym Sztandarze” i „Łodzi Teatralnej”. W 1946 roku, w Łodzi, wydał swoją debiutancką książkę „Kanikuła”.Po powrocie do Polski w 1952 roku Kałużyński związał się z tygodnikiem „Polityka”. Pracował tam aż do emerytury, a później kontynuował współpracę jako stały autor. Jego recenzje i eseje były cenione za głęboką analizę i erudycję, a jego styl pisania stał się wzorem dla wielu młodych krytyków.„Zygmunt Kałużyński był niezależny, na maksa niezależny. Pamiętajmy, że to był PRL, wszyscy byli grzeczni i każdy dyskutant zaczynał wypowiedź od »zgadzam się z moim przedmówcą«. Dziś jest nie do wyobrażenia, żeby się zgadzać z przedmówcą. On się zachowywał tak, jak nikt wtedy się nie zachowywał” – wspomina Tomasz Raczek. Na małym ekranieGłównie znany był z działalności telewizyjnej. W latach 1990-2000 razem z Tomaszem Raczkiem prowadził cykl telewizyjny „Perły z lamusa” na antenie TVP2. Program ten zyskał ogromną popularność i uznanie widzów, stając się jednym z najważniejszych programów kulturalnych tamtych lat. Widzowie cenili go za niekonwencjonalne podejście do omówienia filmów oraz za niezwykłą charyzmę prowadzących.„Perły z lamusa” były programem, który nie tylko prezentował klasykę kina, ale także edukował widzów, pokazując im konteksty historyczne i artystyczne omawianych filmów. Kałużyński i Raczek tworzyli duet, który potrafił przyciągnąć przed telewizory zarówno miłośników kina, jak i osoby, które dopiero zaczynały swoją przygodę z filmem. Kałużyński był również gospodarzem innych programów telewizyjnych, takich jak „W starym kinie” oraz „Kino, którego nie znacie”, gdzie prezentował mniej znane, ale wartościowe filmy z różnych zakątków świata. Jego programy były nie tylko źródłem wiedzy o kinie, ale także inspiracją do odkrywania nowych, nieznanych dotąd dzieł filmowych.„Perły z lamusa” i „W starym kinie” zdobyły ogromną popularność i uznanie, a ich oglądalność była imponująca. Programy te zdobyły liczne nagrody i wyróżnienia, co tylko potwierdza ich znaczenie w polskiej telewizji.Telewizyjny duet wszechczasów?Z Raczkiem Kałużyński poznał się na początku lat 90. Ich ścieżki zawodowe skrzyżowały się w redakcji „Polityki”. Współpraca szybko przerodziła się w przyjaźń, a wspólna pasja do kina zaowocowała stworzeniem jednego z najbardziej kultowych programów telewizyjnych w Polsce – chodzi oczywiście o wspomniane wyżej „Perły z lamusa”. Za kulisami ich współpraca była pełna wzajemnego szacunku i zrozumienia. Nie było to oczywiste, bo obaj byli bardzo różni. A jednak Kałużyński, z jego ogromną wiedzą i doświadczeniem, oraz Raczek, z młodzieńczą energią i świeżym spojrzeniem, tworzyli duet idealny. Ich największym sukcesem było przyciągnięcie przed telewizory szerokiej publiczności, która z zapartym tchem śledziła ich dyskusje o filmach. Wybitny krytyk wprowadzał nowe formy prezentacji filmów, które były innowacyjne i przyciągały uwagę widzów. W „Perłach z lamusa” nie tylko omawiali z Raczkiem filmy, ale także prezentowali ich fragmenty, analizowali sceny i konfrontowali różne interpretacje. Widzowie byli zachwyceni taką formą, która pozwalała im lepiej zrozumieć omawiane dzieła. Kałużyński często wplatał w swoje komentarze anegdoty i ciekawostki z życia reżyserów i aktorów, co sprawiało, że programy były żywe. Kałużyński i jego wpływ na widzów Dzięki Kałużyńskiemu i Raczkowi Polacy odkryli klasykę kina. Ich programy były nie tylko rozrywką, ale także ważnym elementem edukacji kulturalnej. Widzowie często podkreślali, że dzięki „Perłom z lamusa” zaczęli patrzeć na filmy w zupełnie inny sposób. Krytyk filmowy Michał Oleszczyk wspominał: „Kałużyński i Raczek nauczyli mnie, że film to nie tylko fabuła, ale także kontekst historyczny, artystyczny i społeczny. Ich programy były prawdziwą szkołą kina”.Tomasz Raczek, wspomina go jako człowieka o niezwykłej erudycji i pasji do kina. „Zygmunt był nie tylko krytykiem, ale także nauczycielem i mentorem. Jego wiedza o filmie była nieograniczona, a jego recenzje zawsze pełne głębokich analiz i ciekawych spostrzeżeń”.Mirosław Pęczak z tygodnika „Polityka”, z którym Kałużyński był związany przez wiele lat, podkreślał jego wyjątkowy talent do przekazywania wiedzy w sposób przystępny i interesujący. „Był wspaniałym krytykiem, właściwie znał się na wszystkim. To był wielki talent połączony z wielką pracowitością” – wspomina Pęczak.Krytyk filmowy Michał Oleszczyk dodaje: „Kałużyński miał dar do odkrywania w filmach tego, co niewidoczne na pierwszy rzut oka. Jego recenzje były pełne pasji i głębokiej analizy, co sprawiało, że czytelnicy chętnie sięgali po jego teksty”. Film i... komiksKałużyński znany był z tego, że potrafił godzinami opowiadać o filmach. Opowieści te były pełne humoru i ciekawostek. Jedną z takich historii jest jego przyjaźń z Bogdanem Paprockim, sławnym tenorem, któremu Kałużyński akompaniował na fortepianie podczas koncertów w czasie okupacji niemieckiej. Wyobraźcie sobie te tajne spotkania, gdzie muzyka była nie tylko formą sztuki, ale także aktem oporu.Inną ciekawostką jest jego miłość do komiksów. Krytyk był wielkim fanem tego medium i często w swoich recenzjach nawiązywał do komiksowych bohaterów. Jego pasja do komiksów była tak wielka, że w jednym z wywiadów przyznał, że marzył o napisaniu własnego scenariusza komiksowego. To pokazuje, jak wszechstronny był jego gust i jak bardzo cenił różne formy narracji.Kałużyński był również znany z tego, że potrafił zaskakiwać swoich rozmówców niekonwencjonalnymi pytaniami i spostrzeżeniami. Jego wywiady były pełne niespodzianek i często prowadziły do odkrywania nowych, nieznanych dotąd aspektów życia i twórczości jego rozmówców. Jego rozmowy były jak podróże w głąb duszy artystów, pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji.Na zakrętachŻycie prywatne Zygmunta Kałużyńskiego było pełne burzliwych romansów i miłosnych zawodów. Jego pierwszą żoną była poetka Julia Hartwig, z którą wyjechał do Paryża. Po rozwodzie z Hartwig Kałużyński związał się z amerykańską aktorką Eleanor Griswold, która porzuciła go dla reżysera Aleksandra Forda. Te miłosne zawody miały wpływ na jego twórczość, a niektórzy twierdzą, że jego recenzje były pełne ukrytych aluzji do jego osobistych przeżyć. Kałużyński miał ogromny wpływ na rozwój polskiej krytyki filmowej. Jego styl pisania, pełen pasji i erudycji, stał się wzorem dla wielu młodych krytyków. Jego recenzje były nie tylko analizami filmów, ale także głębokimi refleksjami na temat sztuki i życia. Każdy tekst Kałużyńskiego był jak rozmowa z przyjacielem, który dzieli się swoimi najgłębszymi przemyśleniami.„Był postacią barwną i kontrowersyjną, ale nie można mu odmówić ogromnego wpływu na polską kulturę filmową. Jego opinie były zawsze wyraziste i pełne pasji” – wspominał Tomasz Raczek. Wielu współczesnych krytyków filmowych przyznaje, że to właśnie Kałużyński był dla nich inspiracją do podjęcia tej profesji. Jego prace wciąż są czytane i analizowane, a jego wpływ na polską krytykę filmową jest nie do przecenienia. Kałużyński nauczył nas, że krytyka filmowa to nie tylko ocena, ale przede wszystkim dialog z widzem. Zygmunt Kałużyński pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo. Był nie tylko krytykiem, ale także popularyzatorem historii kina, erudytą i osobowością telewizyjną. Jego życie i twórczość są dowodem na to, że pasja i zaangażowanie mogą zmieniać świat. Dwadzieścia lat po jego śmierci, pamięć o nim wciąż jest żywa, a jego prace nadal są źródłem inspiracji. Kałużyński pokazał nam, że kino to nie tylko obrazy na ekranie, ale przede wszystkim emocje i historie, które zostają z nami na zawsze.