Z dyrektorką generalną festiwalu rozmawia Mateusz Baran. W pierwszy latach istnienia wyrzucali ich z klubów. Blisko dekadę temu oburzona prawica usunęła z kościołów. Mimo to od lat uznawany jest za jeden z najważniejszych europejskich festiwali, prezentujących muzyka najnowszą i eksperymentalną. W Krakowie startuje 21. edycja Unsound Festival. To impreza, która eksploruje nie tylko najciekawsze i nieoczywiste rejony muzyki, ale jest okazją do poznania Krakowa od innej, niedostępnej strony. Tegorocznym tematem jest „Noise”. Gosia Płysa, dyrektorka generalna festiwalu, w rozmowie z portalem tvp.info opowiada o motywie przewodnim, roli festiwalu i najciekawszych punktach programu. Mateusz Baran: „Noise” – czyli szum, hałas. To temat tegorocznego festiwalu. Wydaje się, że tegoroczny temat wynika z naturalnej ewolucji festiwalu. Można powiedzieć, że musiał się w końcu pojawić. Być może wcześniej byłby zbyt oczywisty. Dzisiaj odczytuję go jako niezbędną konieczność. Gosia Płysa: „Noise” jest tytułem, który mógłby być tematem wielu poprzednich edycji festiwalu. Na Unsound eksplorujemy dźwięki mocno związane z muzykę eksperymentalną, noise’ową, metalową, cięższą. Interesują nas wszystkie formy elektroniki. Ale z drugiej strony, pojęcie noise rozumiemy bardzo szeroko. Co roku motyw przewodni odczytujemy nie tylko w sposób dosłowny. W zeszłym roku nasz temat brzmiał „dada”. To było odniesienia do dadaizmu, absurdu. Podczas tegorocznej edycji w pewien sposób kontynuujemy te rozważania. Bowiem noise, rozumiany jako gatunek dźwiękowy, był pokłosiem tego, co robili futuryści wywodzący się z ruchu surrealistycznego i dadaistycznego. Wszystkie eksperymenty dźwiękowe i gatunkowe to na pewno jest coś, co wpisuje się w nasz festiwal. Ale nas interesuje znaczenie tego tematu w kontekście nadmiaru hałasu czy informacji, nadmiarze bodźców, którymi jesteśmy bombardowani, czy to z mediów, czy to na ulicy, czy w mieście. Ciężko jest się nam schronić przed otaczającym nas hałasem i nadmiarem. Oczywiście nie jesteśmy hipokrytami, festiwal nie służy upraszczaniu, czy zmniejszaniu ilości bodźców i wrażeń, wprost przeciwnie. Natomiast może stać się przyczynkiem do refleksji nad hałasem, nadać mu nowej, ciekawej trajektorii. Trajektoria, którą kształtuje program festiwalu? Tak, narracja programowa może określić trajektorię na i po festiwalu, przynieść refleksję. W programie nie zabraknie przedstawicieli sceny noise i jej klasyków. Wśród nich szaleni Japończycy czy reaktywujący się po 16 latach przerwy zespół Yellow Swan. Nie zabraknie tanecznych odmian muzyki noise rodem z Brazylii czy muzyki meksykańskiej, brazylijskiej, latynoamerykańskiej. Noise przewija się w muzyce tanecznej i klubowej we wszystkich jej odmianach, odmętach i gatunkach. Ale nie zabraknie też koncertów nakłaniających do medytacji, zupełnie niehałaśliwych, akustycznych, ambientowych. Eksplorujemy właśnie to, w jaki sposób dźwięk, ale też jego zaprzeczenie, czyli cisza, może pojawiać się wokół nas i w jaki sposób możemy te dźwięki lub ich brak wspólnie twórczo przetworzyć. Paradoksalnie program dzienny Unsound jest trochę zaprzeczeniem pojęcia hałasu. Od lat dyskusje i panele są dopełnieniem koncertów. Na co możemy liczyć w tym roku? Myśląc o festiwalu, nie myślimy o nim tylko jako o miejscu, gdzie uczestniczymy w paśmie koncertowym i performatywnym, ale wykorzystujemy to, że Unsound łączy różne społeczności z całego świata. Wyciskamy z festiwalowego tygodnia maksimum! Traktujemy Unsound jako platformę do refleksji nad stanem świata. O tym jest nasz program dyskursywny. Z jednej strony kontynuuje, bada i pogłębia warstwy znaczeniowe głównego tematu, ale z zaproszonych gości i artystów wyciskamy trochę więcej, zapraszając ich do rozmowy na aktualne tematy. Porozmawiamy nie tylko o nadmiarze i hałasie, ale też o problemach i wyzwaniach, z jakimi mierzy się sektor kultury i otaczający nas świat. Rozmawiamy z różnymi przedstawicielami środowisk akademickich, badaczy, aktywistów. Zapraszamy też osoby, które nie zajmują się muzyką czy dźwiękiem. Do Krakowa przyjedzie polska pisarka Małgorzatę Halber, która wydaje książkę pod tytułem „Hałas”. Premiera dopiero w listopadzie, ale nie mogliśmy tego przeoczyć. Tym bardziej że przez lata Halber zajmowała się również dziennikarstwem muzycznym. Ale program dzienny to nie tylko dyskusje w Pałacu Krzysztofory. To też spacery dźwiękowe po Krakowie. Warto zwrócić uwagę na serię koncertów porannych, również bezpłatnych, gdzie wszyscy, którym wrażeń mało, będą mogli od 11 rano, w przepięknej XIX-wiecznej sali dawnego Uniwersytetu Medycznego, podziwiać operacje na żywych instrumentach. Można będzie się też włączyć w warsztaty eksperymentalnego śpiewu chóralnego, prowadzone przez palestyńską artystkę Bint Mbareh. Myślę, że będzie to przeżycie podwójne, bo artystka w swoją twórczość wpisuje też działania edukacyjne i aktywistyczne. Można będzie zatem nie tylko słuchać i podglądać, ale też partycypować. Cieszą mnie, ale też smucą spacery po Krakowie. Od lat Unsound buduje lokalną markę. Wasze działania odczytuję jako przejaw lokalnego, nowoczesnego i zdrowego patriotyzmu! Unsound to Kraków! Ale w tym samym czasie legendarny Hotel Forum popada w ruinę, wyrasta nad Wisłą jakby wyjęty z postapokaliptycznej dystopii. Wciąż nie możecie wrócić z koncertami do kościołów. A trudno was posądzać o poszukiwanie czy celowe wywoływanie skandali. Ostatnio trochę narzekałam na Kraków, ale, szczerze mówiąc, Unsound nie powstałby, gdyby nie Kraków i jego wsparcie od początku istnienia festiwalu. To było naprawdę idealne miasto festiwalowe. Miasto z bardzo różnorodną architekturą, z łatwością komunikacji. Z centrum starego miasta, z rynku, bardzo blisko jest do większości naszych miejsc. A mówiąc precyzyjnie: było blisko, bo niestety coraz więcej tych miejsc z mapy miasta tracimy dla kultury, tak jak wspomniany przez ciebie, legendarny Hotel Forum. W 2016 roku oburzona prawica wyrzuciła nas z Kościoła Św. Katarzyny, choć prezentowane tam koncerty miały w sobie sakralny ładunek i w pełni dialogowały z powagą miejsca. W tym roku dla odmiany nie zagramy w Filharmonii Krakowskiej, zmuszeni byliśmy przenieść nasz koncert do Nowej Huty. Koncerty w Filharmonii to zawsze było wielkie przeżycie. Mam nadzieję, że za rok tam wrócicie. Przez lata budując markę Unsound, jako festiwalu pokazującego różne zakamarki miasta, zawsze podchodziliśmy do naszych miejsc z ogromnym szacunkiem, wykorzystując potencjał akustyczny, architektoniczny tych przestrzeni czy ich kontekst. To zawsze było dla nas bardzo ważne. Ale nie zapominajmy o zjawiskach dobrych i premierowych. Po raz pierwszy Unsound współpracuje z Capellą Cracoviensis. To zespół, który zajmuje się wykonawstwem muzyki dawnej. To z pewnością jeden z ciekawszych w Europie środkowo-wschodniej, prężnie rozwijający się, czekający na swoją nową, krakowską siedzibę. Przyznam, że czekałem, kiedy nastąpi w końcu ta kolaboracja. Ponieważ myślenie o budowaniu marki, o szacunku do widza i słuchacza czy budowanie nowoczesnego festiwalu, mam na myśli Bach Festival w Świdnicy, to coś, co łączy Unsound i Capellę pod wodzą jej dyrektora Jana Tomasza Adamusa. Też na to czekaliśmy. Kali Malone, amerykańska kompozytorka w kolaboracji z Capellą Cracoviensis zaprezentuje utwór „All Life Long” na organy, chór i wokalny ansamble. W warstwie estetycznej Kali inspiruje się bardziej muzyką dronową i współczesną, niż dawną, ale użycie takich środków wykonawczych, przyniesie piorunujący efekt. Zdradzę, że to nie jest jedyny element muzyki dawnej podczas naszego festiwalu muzyki najnowszej. Choć lubisz mówić, że Unsound prezentuje muzykę aktualną. My rzadko używamy tego terminu, ale wydaje mi się, że idealnie charakteryzuje te gatunki i przejawy muzyki, które są obecne na festiwalu. To jest z jednej strony muzyka najnowsza, ale też muzyka, która jeszcze nie powstała. Unsound Festival potrwa od 29 września do 6 października.