„Pamiętamy rewolucję 1956 roku”. Węgry nie broniłyby się przed rosyjską agresją, jak to zrobiła Ukraina, biorąc pod uwagę nasze doświadczenia z rewolucją 1956 roku – powiedział Balazs Orban, szef gabinetu politycznego premiera Węgier. – Prawdopodobnie nie zrobilibyśmy tego, co prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zrobił 2,5 roku temu – stwierdził szef gabinetu politycznego Węgier w podkaście dla prorządowego tygodnika „Mandiner”, nawiązując do przeciwstawienia się przez Ukrainę rosyjskiej inwazji w lutym 2022 roku.Polityk, który nie jest spokrewniony z premierem Węgier Viktorem Orbanem, określił decyzję Zełenskiego o obronie kraju jako „nieodpowiedzialną”. Według niego była to suwerenna decyzja Ukrainy, „ale gdyby nas zapytali, nie doradzalibyśmy tego, z powodu wydarzeń w 1956 roku”.Powstanie na Węgrzech z 1956 rokuW listopadzie tego roku wojska sowieckie krwawo stłumiły powstanie na Węgrzech, którego uczestnicy domagali się przywrócenia wolności słowa i innych swobód obywatelskich, a także pełnej niezależności od ZSRR.Rząd w Budapeszcie uzasadnia swoją zdystansowaną pozycję co do pomocy dla Ukrainy między innymi brakiem wsparcia ze strony Zachodu w czasie rewolucji 1956 roku. Twierdzi również, że nie chce obecnie angażować się w rywalizację wielkich mocarstw, gdyż historycznie Węgry zawsze źle na tym wychodziły.„Rząd (Viktora Orbana red.) oddałby Węgry Rosjanom bez walki” – napisał na Facebooku jeden z liderów opozycji na Węgrzech, były premier Ferenc Gyurcsany.Opozycja krytykujeBalazs Orban „upokorzył pamięć tysięcy węgierskich bojowników o wolność, z których setki – w przeciwieństwie do niego – były gotowe poświęcić życie za wolność i niepodległość swojego kraju” – napisał z kolei Peter Magyar, lider najsilniejszego ugrupowania opozycyjnego w kraju.– Stanowisko Węgier jest jasne: nie widzimy sensu w ukraińsko-rosyjskiej wojnie – zareagował na krytykę doradca premiera, twierdząc, że tysiące ofiar i zniszczenia wojenne zostały poniesione przez Ukrainę „na darmo”. Zobacz też: Orban gra na konflikt z Polską? „Stoimy po dwóch stronach barykady”